wtorek, 30 września 2014

On nie mówi do mnie nic.ja też milczę jednak długo nie wytrzymuje.Zatrzymuje samochód i krzyczy,drze na mnie mordę.
-Co Ty kurwa robisz?
-Zabijam się a co,masz coś przeciwko?
-Popierdoliło cię do reszty? Kazałaś mi się odpierdolić temu swojemu też a teraz się upijasz.
-Przestań mi pierdolić,odstaw mnie do domu,mam wyjebane w was wszystkich.
-Nie przestanę Weronika,kurwa proszę cię! Nie mam siły już słuchać jak to z tobą źle.Pokaż kurwa mi dłoń.
-Po co?
-Warto KURWA było,warto?
-Mam wyjebane w ciebie jak w to życie.
Otwieram drzwi,znów wymiotuję.
-Chcę kurwa umrzeć.! Płaczę,rzygam i kurwa wszystko naraz.
-Weronika zrozum,że dla niektórych jesteś ważna.
-Dla kogo kurwa dla ciebie? Znajdź sobie jakąś dziwkę i ruchaj ją ,ty i ten drugi też i dajcie mi kurwa święty spokój,czaisz.Rzygam już wami i rzygam obietnicami,żaden kurwa nie zapytał co czuję,żaden kurwa z was.
-Bo nie chcesz o tym gadać.
-Nienawidzę was wszystkich.Żadnych kurwa związków! Żadnych kurwa facetów,jebać wszystkich !
-Dobrze,odstawię cię do domu a jutro musisz postanowić co robisz z sobą dalej.
-Nic kurwa,zabiję się poraz kolejny.
-Będziesz kurwa ćpać i pić?
-Tak i kurwić się jeśli będzie potrzeba.
-Jesteś popierdolona.
-Coś w tym musi być On też mi tak mówił. Lubię być popierdolona.
-Jeśli nie zaczniesz się ogarniać sam cię zamknę w jakimś pokoju i sam pomogę ci z tym skończyć.
-Ja chcę być kochana,pragnę miłości,wsparcia i chcę bukietu kwiatów,chcę miłości,pożądania,miłości i tysiąca pierdolonych emocji.Pragnę kurwa poczuć się potrzebna i kochana....
-Nie płacz.! Są ludzie dla których jesteś ważna.Pomyśl nad tym.....
Idę zła mokrą drogą.Zatrzymuję się przy znanym mi barze,czuję zapach alkoholu i nikotyny wydobywający się przez uchylone drzwi.To wszystko przywołuje we mnie jakieś emocje,znów mam w sobie wspomnienia.Wchodzę,nic się tu nie zmieniło,zapach,wystrój,macham na przywitanie barmanowi przy barze,on uśmiecha się.Pokazuję znak 2x setka,on odwraca się i nalewa. Ja siadam w rogu długiej sali,odpalam papierosa i obserwuję ludzi przez okno,jest tak spokojnie i delikatnie.Barman podchodzi do mnie.
-Proszę.
-Dzięki.
-Co ty tu robisz? 
-Jak zawsze,upijam się.
-Już z rok cię tu nie widziałem.
-Przykro mi,teraz jestem i potrzebuję spokoju.
-Znów facet?
-Aż tak to widać?
-Ostatnim razem byłaś tu z czerwonymi oczami,drżąca i z limem pod okiem dziś jesteś smutna i zła.Wniosek sam się nasuwa .
-Tak ? więc odejdź i daj mi pomyśleć.
-Miłego więc wieczoru.
I tak barman odchodzi.Ja wypijam kieliszek po kieliszku.Wódka jest obrzydliwa ale zalewam żal i rozpacz.Nagle kiedy chcę wstać zdaję sobie sprawę,że jestem kurwa pijana.
-Wszystko ok? Czy zadzwonić po kogoś z twoich znajomych.
-Nie mam znajomych.
-Nikt nie może po ciebie przyjechać.?
-Nie,wszyscy mnie nienawidzą jestem nikim dla wszystkich.
-Przestań daj swój telefon.
-Zadzwoń pod ten numer. Wyciągam z kieszeni kartkę.
K przyjeżdża,patrzy na mnie i jest kompletnie wkurwiony,wrzuca mnie na swoje barki,zbiera torebkę i kurtkę ze stolika.Wychodzimy.Wrzuca mnie do samochodu,zamyka drzwi.
-Wypuść mnie kurwa,ja chce pić.
On milczy. Pogłaśnia muzykę.
-Będę rzygać.
Samochód staje.On otwiera mi drzwi,łapie moje rozpuszczone włosy,Wymiotuję.
Już nie mam siły walczyć,przegrałam życie.
-Coś Ty najlepszego kurwa zrobił?
-Haha wiedziałem,że zadzwonisz.Zablokowałem ci ucieczkę.
-Wiem,kurwa.Nic mi kurwa dać nie chcą.SZALEJE czaisz daj mi kurwa umrzeć,wszyscy dajcie mi zdechnąć.
-Co ty pierdolisz głupia babo ! Weź się w garść i walcz o siebie.
-Nie chce...Proszę cię,pomóż mi.
-Pomagam,diametralne zmiany są najlepsze. Poddaj się i nie daj ponieść się emocją.
-Nienawidzę cię kurwa.
-Wszystkich nienawidzisz na detoksie . Uspokój się dasz sobie radę.
-Dam,bo i tak zdobędę i zginę,zdechnę .
-Pierdolisz NIKT nie ma prawda ci nic dać.
-Upalę się...
-Grozisz mi?To będzie twój błąd.
-Kurwa boli mnie wszystko,no do kurwy chociaż małą część.Jedną setną kurwa magicznej substancji.
-Nie,Weronika.
-To spierdalaj.
-Pomyśl nad tym co robisz.
-Wszyscy kurwa spierdalajcie mam cię dość i dość każdego frajera z mojego życia.
-Jesteś naćpana.
-Tak kurwa i pierdol się złamany frajerze .
-Nie mogę słuchać tego co mówisz,wiesz,że kurwa ranisz nie tylko siebie a ludzi,którzy cię kochają.
-Mam w nich wyjebane.
-We wszystkich?
-Nie.
-No właśnie to walcz kurwa.
-To daj mi umrzeć.
-Nie umrzesz,dane jest ci żyć i ponieść pokutę.
-Spierdalaj.
-Milcz i walcz.

poniedziałek, 29 września 2014

-I jak było?
-Kompletnie odleciałam.
-Ty jesteś niepoważna .I po co?
-Z tęsknoty,bólu i rozpaczy. Ale byłam szczęśliwa.
-Chcesz to powtórzyć?
-Jeśli będę chciała umrzeć to tak.To takie proste. Naciągasz,wstrzykujesz i osiągasz stan Nirwany jesteś wolnym człowiekiem,szczęśliwym człowiekiem.
-Na miejscu twojego byłego przyjechałabym i skopał ci dupę,następnie ratował i nie pozwolił spaść na dno. Bo przecież takie ćpanie to totalny syf.
-I kto to mówi.
-Ja nie dopierdalam sobie w kable tylko po to by poczuć wolność i ukojenie.
-Przestań prawić kazania. Ja jestem wolna i nikt już nie zmieni mojego życia.
-Myślisz się,jesteś zbyt dobrym człowiekiem tyle tylko że potrzebujesz zbawienia i superbohatera.Wiem,że to moja wina,gdybyśmy się nie poznali nie wiedziałabyś co to kosmos,odlot i inne gówna.
-Mylisz się. Pewnie byłoby jeszcze gorzej. Zawsze byłam ciekawa.
-Weronika ale co ty robisz.
-Próbuję żyć bez miłości,tęsknoty,żalu i rozpaczy.

-Cześć Wojtek.
-Co Ty tu robisz i dlaczego płaczesz.
-Możemy pogadać czy nie masz czasu?
-Mam,tylko,że jest ktoś u mnie.
-Ok nieważne.
-Ważne,ważne,wejdź.
W salonie siedzi piękna blondynka z długimi nogami i idealnym uśmiechem.Patrzy się na mnie dziwnym wzrokiem,pali papierosa.
-Poznajcie się To Ola a to Weronika.
-Hej.miło mi. Rzucam bezmyślnie ale cieszę się,że jest ktoś kto wywołuje uśmiech na ustach człowieka,który był kimś w moim życiu.
-Ola możemy pogadać później.
Laska wpada w jakiś szał robi delikatną awanturę i wychodzi.
-To twoja kobieta. ?
-Nie,to prosty układ.
-Ty i te twoje układy.
-Wiesz co znaczą dla mnie kobiety i wiesz,że nie byłbym dobrym facetem w związku,dlatego jest luźno i ona nie cierpi i ja.Ale co się stało?
-Nic po prostu tęsknie za nim a nie powinnam. Miałam ochotę iść do kamienicy dziś i naćpać się razem z tobą by chodź na chwilę zagłuszyć ból i rozpacz.Sama chciałam zniknąć z jego życia i sama odepchnęłam go od siebie ale co ja mam teraz poczynić? Nie mogę jeść,ciągle wtulam się w poduszkę i płaczę tak by nie słyszała tego mama i tata.
-Weronika robisz dokładnie to samo co ze mną.Skoro coś postanowiłaś trzymaj się tego albo daj mu ostatnią szansę może akurat zasługuje na nią.
-Tylko,że ja nie chcę.Widzisz wciąż mam w sobie rozpacz i ból i kurwa nie potrafię pojąć,że wyjechał tak po prostu. 
-Może też potrzebował odpocząć.
-Wiesz jakim skurwysynem bywam ale wiesz też,że jeśli ktoś znaczy dla mnie więcej niż życie nic innego się nie liczy.A on wyjechał..
-Spróbuj zrozumieć i jego.Skoro ty uciekałaś on też uciekł. 
-Wy wszyscy tak pierdolicie.
Wyciągam z torebki wódkę.
-Nie będziesz tu piła.
-Muszę staram się walczyć ale muszę się napić.
-Nie! Jeśli się napijesz poproszę,żebyś wyszła.Weź się w garść Weronika.Wczoraj napisałaś mi,że jesteś szczęśliwa.I gdzie podział się twój entuzjazm ? Jesteś inteligentną i mądrą kobietą tylko daj sobie szanse i naprawa swoje życie.
-Nie mam na to siły.
-Ja mogę tak powiedzieć,nie Ty! Jeśli za nim tęsknisz napisz mu to,nie wiem zrób cokolwiek innego byle tylko zrozumiał co dla ciebie znaczy.
-Nie mogę.
-Dlaczego?
-Bo zrobiłam coś czego nie powinnam była robić a o wybaczenie prosić nie będę.I kolejnym błędem jesteś ty i rozmowy z tobą.
-Coś ty kurwa najlepszego zrobiła,pokaż ręce...
-To było niekontrolowane.KOSMOS na zawsze.
-Czyli mówili prawdę....
-Wiesz,że to koniec ciebie?
-Nie to początek śmierci.

niedziela, 28 września 2014

Jest już późno,wychodzę z domu,zerkam ukrytkiem na telefon i łapię się na tym,iż czekam aż zadzwoni bo przecież skoro kocha....Nie dzwoni,ja zaciskam pięści,biorę głęboki wdech i czuję wibrację mojego telefonu wraz z ulubionym kawałkiem Gurala- Palę majki.Wyciągam telefon z kieszeni,to nie wyczekiwany od wczoraj telefon ale pojawia się na mojej twarzy uśmiech.
-Co robisz?
-Omijam kamienicę,którą dobrze znam ale jestem czysta,kolejny dzień.
-Jestem z ciebie dumny,to co papieros za pół godziny?
-Za godzinę bo mniej więcej tak wrócę do domu.
-Dobrze.
Wiesz,przeszłam obok znanego mi dilera,uśmiechnęłam się do niego,on już sięgał do kieszeni lecz ja pomachałam głową na znak słów,NIE. On uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową pokazują znak zadowolenia.Nie będę już narkomanką,która pakuje w siebie stos magicznej substancji i upija się do odbicia w lustrze.Nie radzę sobie z tęsknotą i bólem ale dam radę,bo przecież mam dla kogo i po co.Przecież teraz to ja stawiam na siebie.I chodź płaczę wieczorami i zagryzam wargi bo walka z miłością boli jednak nie chce już bóli,rozpaczy,strachu i kłamstw. To mój 4 dzień nowego życia,czystego życia bez narkotyków,wódki i tony przeciwbólowych tabletek.Uczę się od nowa wierzyć w szczęście i rzygam szczerością,znów odzyskuje marzenia i znów pragnę być lepszym człowiekiem. Tylko koniec związków,miłości i kłamstw. Mam 21 lat i szczerze mówiąc dostałam tysiące kopów w dupę tak bolesnych iż śmierć była jedynym rozwiązaniem. Tak mi się wydawało. Ktoś lub coś nie zabrało mnie z tego świata,może to znak,znak,że muszę zacisnąć pięści i walczyć.Będę lepsza,dam sobie radę,przestanę tęsknić i płakać.
-Czym jest dla ciebie miłość?
-Nie wiem.Wydawało mi się,że ma  164 cm wzrostu,brązowe oczy i długie rzęsy dziś zastanawiam się czy to aby na pewno wszystko co powinna zawierać w sobie miłość.
-Co masz na myśli?
-Chwile w których czujesz się wyjątkową kobietą.Momenty kiedy uśmiechasz się sama do siebie i wiesz,że przyczyną tego uśmiechu jest jego dobre serce. Czas kiedy słuchając opowieści skupiasz się na nich a potem po prostu wybuchasz śmiechem kiedy coś pójdzie nie tak.To zabawne ale uważam że miłość to niezaplanowane momenty . Jeśli dwoje ludzi się nienawidzi wskazana jest wspólna przyszłość bo w pewnym momencie okazuje się,że są dwoma idealnymi puzzlami,które musiały się spotkać bo idealne do siebie pasują.Wiesz,jeszcze wczoraj uważałam,że nie mam prawa do miłości dziś zastanawiam się czym ona właściwie jest...Bo przecież ostatnio ciągle łapię się na tym,iż picie nie sprawia mi przyjemności i od kilku dni omijam znaną mi i wam kamienicę szerokim łukiem. Nie mam ochoty skończyć zaćpana w rynsztoku ze strzykawką w żyle,wręcz przeciwnie mam ochotę czerpać siłę z każdej chwili w której wierzę w szczęśliwą przyszłość.
-Co się z tobą stało?On początku naszej rozmowy wciąż się uśmiechasz.
-Wiesz jeszcze wczoraj żałowałam czegoś bardzo i plułam sobie w twarz bo nie powinnam była tego robić ale dziś kiedy w powietrzy unosi się delikatny aromat perfum wiem,że jestem szczęściarą i że doceniłam coś co miałam na wyciągnięcie ręki.Jestem cholerną szczęściarą,która nie chce już umierać....
-Wierzysz,że zapomnisz o swojej miłości?
-Ale ja nie chce zapominać.Dzięki niemu zrozumiałam co to znaczy kochać kogoś i poświęcić dla kogoś wiele rzeczy,nauczyłam się walczyć sama z sobą ale kłamałam - jestem obrzydliwą kłamczuchą i to był mój błąd.Związek budowany w kłamstwie nie ma szansy przetrwać dlatego teraz rzygam obrzydliwą prawdą i co dostaję w zamian? Uśmiech,wsparcie i wiarę.Mojej miłości zawdzięczam rok wsparcia,wiary i wiele innych rzeczy tyle tylko,że oszukiwanie samej siebie,że jeszcze kiedyś odnajdę w jego ramionach szczęście nie ma sensu.Teraz jestem szczęściarą i dostaję wszystko to co chciałam dostawać,Ba! Dostaję więcej i wciąż się uśmiecham.Lubię wolność i chyba w tym problem bo kiedy widzę realizację wokół siebie wybieram najmniej przewidywalne rozwiązanie.Dziś to ja postanowiłam zaryzykować,może wygram szczęście i miłość tę prawdziwą i wiarygodną,tę w której kobieta jest damą a facet rycerzem.Jestem staromodna bo marzyłam o zabieganie o związek,potok słów i pokonanie niedostępności. Wciąż marzę o domu nad morzem w dźwięku odbijających się fal i wciąż pragnę małego szkraba błąkającego się po domu z uśmiecham na twarzy,jednak mam jeszcze jedno marzenie...
-Znów zaczęłaś marzyć...
-Widzisz,chyba odnalazłam szczęście i nie chce zmieniać niczego.Chcę żyć dla siebie i według swoich zasad.Chcę żyć...Wierzysz w to?

czwartek, 25 września 2014


-Posprzątamy to dziś czy raczej zostajemy przy rozmowie?
-Ja to bym się napiła,masz jakąś wódkę?
-Kobieta...
-Tak tak,przestań pierdolić kobieta nie powinna pić,palić itd.Widocznie nie jestem kobietą i nie przyjechałam tu na kazania.
-Nie poznaję cię,tam na dole jest jakaś wódka a w lodówce sok.
-Po co mi sok? Lód to ty masz.
-Tak powinien być .
Siadam na przeciw niego na wygodnym dużym fotelu,wypełniam szklankę lodem i wódką po brzegi. Odpalam papierosa,on wciąż mnie obserwuje,wypijam jednym duszkiem,mam ochotę zwymiotować ale to normalne przy pierwszej szklance.
-Przestań,Weronika nie mogę na to patrzeć.!
-Przestań.Uśmiecham się do niego,palę papierosa.
-Nie wiem co się z Tobą działo nie jesteś tą samą kobietą.
-Ty też byś nią nie był gdybym cię potraktowała jak każdy facet traktował mnie.
-Przecież E to była twoja najlepsza życiowa opcja a ty i tak spierdoliłaś.
-I dlatego piję...
-Ile będziesz pić?
-Aż umrę .
-Boże,nie mogę tego słuchać.Powiedz mu wszystko i niech cię ratuję skoro ja nie mogę.
-Przestań ja pragnę śmierci po prostu bez zbędnych tłumaczeń.
Wojtek ściska mój nadgarstek,zbliża swoją twarz do mojej.
-Ale kurwa niektórzy nie chcą twojej śmierci rozumiesz? Może kurwa on tylko tak udaje,może kurwa znaczysz dla niego tyle ile on dla ciebie i może kiedy wróci nie pozwoli ci do kurwy odejść.
-PUŚĆ MNIE! NIE DOTYKAJ. Dostaje szału.
-Weronika uspokój się i zrób coś. Miłość to największe dobro tego świata.
-To kurwa tego świata.Napijesz się ze mną?
-Nie,ty też już nie pij.
-Picie to życie ja nie mam nic.
Nagle zaczynam ryczeć.Ostatnio płaczę przy każdej okazji kiedy przypominam sobie jak bardzo tęsknie.
-MASZ faceta,który zrobiłby dla ciebie wszystko i wróci za jakiś czas tylko może czas postarać się o szansę.
-Ja nie chce już nic.Chce umrzeć w samotności.
-Miłość umrze razem z tobą.
-Widocznie taki jest jej los.
-Obwiniałaś mnie kiedyś za swój los?
-Nie wiem. Chyba kilka razy. Raz kiedy uciekłam do E żeby nie ranić jego uczuć i raz kiedy odebrał mnie ze stacji PKP a ja naćpana szłam ulicą i nie kontaktowałam a on pomimo wszystko siedział przy mnie cały wieczór,cały wieczór mnie przytulał a ja drżąca paliłam papierosa za papierosem żeby odlecieć jeszcze bardziej,wtedy wyzywałam ciebie w duchu bo wiedziałam,że robię mu to co ty robiłeś mnie.
-Karma wraca..Pamiętasz?
-Pamiętam. Wiesz co jest najgorsze,że kiedy zrozumiałam,że kocham go tak jak kobieta powinna kochać mężczyznę on tego nie słuchał i nie widział.Poniekąd on przypominał mnie a ja byłam takim skurwysynem jak ty. Lubiłam patrzeć jak śpi i jak bywa zazdrosny. Lubiłam kiedy był upalony THC i kiedy całował mnie rano w policzek,bądź mocno mnie przytulał wieczorem i delikatnie muskał szyję.
-Może to była prawdziwa miłość?
-A jak wygląda prawdziwa miłość? Za ciebie byłam wstanie oddać życie za niego zabić samą siebie aby już nie cierpieć.
-On wie o tym wszystkim?
-A czy ty wiedziałeś o tym,że myślałam iż cię kocham i że skrzywdziłeś mnie tak kurewsko?
-Nie bo byłem naćpany.
-No właśnie ja też byłam naćpana i nie miałam odwagi wielu rzeczy mu powiedzieć.
-Ale on nie widział niczego,przecież mieszkałaś z nim.
-Ja pragnęłam kogoś kto powtarzałby mi że jestem dla niego ważna,że mnie kocha itd. Sam wiesz,że mam wymagania bo nigdy nie doświadczyłam czułości i prawdziwego docenienia. Jednak wciąż się spieraliśmy,czasem lubiłam kiedy rozzłoszczony na mnie krzyczał wtedy pragnęłam przytulić go jeszcze bardziej niż normalnie ale kiedy zaczęło do mnie docierać że i on kłamał mnie przestałam mówić mu cokolwiek bałam się nawet powiedzieć mu,że kocham tak po prostu.
-Dziwne to wszystko mówisz o tym i masz łzy w oczach.
-Bo wspomnienia bolą. Kiedy potrzebowałam i próbowałam powiedzieć mu,że wciąż biorę on grał potem grał i znów grał.Było wiele sytuacji w których mówiłam sobie DOŚĆ i chciałam przyznać mu kim jestem naprawdę.
-A kim jesteś?
-Popierdoloną kłamczuchą,która dziś wie że kocha a jutro pewnie znów się napije.
-Spotykasz się z kimś?
-Niekoniecznie. Nie potrafię,czaisz jest taki chłopak,który twierdzi,że coś do mnie czuje ale ja wciąż mam przed oczami uśmiech E i widzę jego wkurwioną twarz za każdym razem kiedy odpisuję na wiadomość nieznajomego.
-Weronika jeszcze jakiś czas temu wkurwiłbym się i rzucił wszystko na podłogę,przyjebał ci i pewnie potem przepraszał.Ale jesteś tak smutnym człowiekiem,że nie wiem dlaczego Bóg kazał nam się spotkać.
-Może jesteśmy zbyt podobni do siebie i może nasze dusze muszę spłonąć razem w piekle.
-Gadasz głupoty. Pamiętam jak miałaś pasje,byłaś uśmiechnięta jak krzyczałaś na mnie kiedy miałem odwagę przyznać ci że biorę.Może powiedz mu co czujesz i walcz.
-Ja już przegrałam czas pogodzić się z porażką.
-Miło cię widzieć.
-Ciebie niekoniecznie ale chciałeś porozmawiać więc słucham.
-Co się z Tobą stało,gdzie podziała się niewinność,czułość i współczucie.
-Współczuję ci i widzą cały ten syf,który tu masz wiem,że sobie nie radzisz,jednak dlaczego to zawsze ja mam ci pomagać? Czy ty mi kiedykolwiek pomogłeś?
-Tak ostatnio kiedy nawet nie powiedziałaś nic.
-Chciałam umrzeć i uwolnić się od was wszystkich ale nieważne jak się czujesz?
-Śmierć jest wredna i bolesna. Ciężko było kiedy każdego dnia obserwowałem jak coś zabiera mi mamę.
-I czy to ci nie dało do myślenia?Popatrz ile straciłeś.
-Ciebie?
-Nie. Ja odeszłam a to inna sprawa. I nigdy mnie nie miałeś tak naprawdę wbrew pozorom.
-Przeprasza za to co spotkało cię z mojej strony,należą ci się róże i ukłony z mojej strony byłaś najważniejsza w moim życiu i poświeciłaś dla mnie wszystko a ja tego nie widziałem.
-Trudno już nad tym nie ubolewam, dorosłam.Odeszłam a wtedy byłam młoda i myślałam,że jestem wstanie zmienić cały świat a prócz spierdolenia sobie życia nie zmieniłam nic.
-Zmieniłaś,mnie i moje uczucia.
-Zmieniłam? ciekawe kiedy Wojtek jak ty nigdy nic nie czułeś dopiero kiedy związałam się z kimś przypomniałeś sobie o moim istnieniu to ma być zmiana? Nie chce o tym gadać wgl.!
-Ale ja potrzebuję,chcę by coś się między nami zmieniło.Nie chce być twoim facetem bo na to nie ma szans ale przecież kiedyś potrafiłaś być moją przyjaciółką.
-Teraz jestem tylko znajomą,która wbrew sobie jest tu i przyjechała pomóc ci ogarnąć ten syf.Więc zbieraj dupę i sprzątamy.
-Dobrze.
Kiedy cały dom jest w butelkach,lufkach i opakowaniach po magicznej substancji zdaję sobie sprawę że i mnie czeka taki los jeśli nie wezmę dupy w kroki i nie zacznę naprawiać samej siebie.Wojtek siedzi na fotelu,czasem coś podniesie a potem po prostu się uśmiecha,nie wiem dlaczego to robi. Wiem,że dziś też jest naćpany.Rzucam go koszulką.
-Weź się do roboty to później coś ugotuję i się najesz bo chyba nic nie jesz ostatnio.
-Nie zrobiłem nawet zakupów nie mam głowy do tego.
-Wiem M zrobił jak mnie przywoził i prosił bym coś z Tobą zrobiła bo się stoczyłeś.Wojtek dlaczego wciąż  to robisz?
-Co takiego?
-Siedzisz i tkwisz w jednym punkcie,pamiętasz jak opowiadałeś mi o swoich marzeniach,jak kiedy pierwszy raz się naćpałam krzyczałeś na mnie,jak podziwiałeś moją czystość i upartość,mieliśmy kraść świat,Ty miałeś zmieniać życie i mieć marzenia.
-Ale ich nie mam nic już nie mam.
-Ja też i co z tego?Pragnę śmierci ale umrzeć nie umiem.Coś lub ktoś tam na górze ciągle wystawia mnie na próbę ale mimo wszystko walczę,nie mam siły ale walczę.
-Ty musisz żyć żeby przyjeżdżać kiedy będę cię potrzebował.
-Nie będę tego robić ja skończyłam życie dla ciebie ja też potrzebuję pomocy i nie mam nikogo,ciągle ktoś wymaga czegoś ode mnie.
-A co z twoją miłością?
-Nie ma jej,kłamałam go tak jak ty kłamałeś mnie,nie uderzyłam go tak jak ty mnie jednak wiem że skopałam mu dupę bardziej niż ty zawiodłeś mnie. Wiesz stałam się gorszym człowiekiem od ciebie i kurewsko siebie nienawidzę.
-Przepraszam to ja zjebałem ci życie.
-Nie to ja przestałam być prawdziwa zaczęłam udawać....
Dzwoni telefon,biegnę przez cały pokój,mama śmieje się ze mnie a Lotos jak na złość położył się na poduszce pod którą leży telefon.
-Halooo...
-Zmarła moja mama Weronika..
-Halo,kto mówi wgl?
-Wojtek.
Siadam na łóżku,cała blada i drżą mi ręce.
-Dlaczego więc dzwonisz do mnie Wojtek,prosiłam.
-Nie mam nikogo innego,przepraszam,chciałem z kimś pogadać ale słyszę,że..
-Ok,to ja przepraszam jak się trzymasz.
-Średnio,chyba Bóg wymierzył mi karę za wszelkie zło,które wyrządziłem nie mam już nikogo prócz numeru do ciebie i twojego głosu.
-Dajesz radę?Potrzebujesz jakieś pomocy.
-Mogłabyś się ze mną zobaczyć?Na chwilę,przyjechać do mnie.
-Nie mam jak do ciebie przyjechać poza tym wiesz,że boję się spotkań z Tobą.
-Przyjadę po ciebie z bratem na godzinę chociaż,muszę z kimś porozmawiać,ogarnąć dom i zastanowić się co dalej a sam nie dam rady.
-Dobrze,pomogę ci ale jest mi teraz ciężko i nie wiem czy jestem wstanie cokolwiek ci doradzić.
-Zawsze dobrze mi radziłaś a jeśli czegoś nie postanowię przećpam wszystko co mam.
-Nie zrobisz tego. I trzymaj się .
-Za 2 h mogę być po ciebie.
-Dobrze ale potem M odwozi mnie do domu.
-Dobrze.Dziękuję,że dajesz mi szansę.
-To nie szansa to pomoc,której nikt inny ci nie zaoferował a wiem że ci ciężko.
-Cholernie.Kurewsko ciężko,czekam na ciebie.
-Pomyślę jeszcze nad tym wszystkim.
-Przepraszam Weronika za wszelką krzywdę którą ci wyrządziłem ale potrzebuję przyjaciela.
-Będę dziś twoim przyjacielem ale boję się ciebie.
-Nie dotknę cię nawet możesz kogoś ze sobą zabrać jeśli chcesz tylko przyjedź i pozwól mi ze sobą pobyć.
-Dobrze.
-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia Weronika.
-Witaj Weroniko. Ktoś krzyczy mi do ucha .
-Cześć,co Ty tu robisz?
-Sprawdzam czy żyjesz bo od kilku dni nie ma z tobą kontaktu.
-Życie.
-Jesteś zła na mnie,przecież daliśmy sobie oboje do zrozumienia,że związek to nam nie wyjdzie nawet za sto lat.
-Życie.
-Czy Ty jesteś na mnie zła.?
-Możesz mnie przytulić,teraz w tym momencie !
-Mogę?
-Zrób to do kurwy.
-Co się dzieje?Cała drżysz,nie płacz proszę cię...
Ja beczę jak małe dziecko.Dławię się swoimi łzami,dłużej tak nie wytrzymam.
-Powiedz mi kurwa gdzie ja popełniłam błąd? Czy naprawdę muszę się zakochiwać w najmniej odpowiednich momentach. Boli mnie już wszystko nie mam siły rozumiesz,on wciąż nic nie rozumie a ja nie mam siły tłumaczyć.
-To może przestań,zacznij od nowa.
-Jak kurwa jak zawsze wraca.Przecież jest najważniejszą osobą w moim życiu ale nie chce związku z nim,chcę żeby zaczął od nowa beze mnie bez kłamstw i oszustw.
-Powiedziałaś mu to?
-To bez znaczenia bo zawsze się kłócimy a potem zostaję sama z poczuciem winy i kurewskim odczuciem,że jestem wrednym skurwysynem.
-Bo ostatnio jesteś ale może po prostu się bronisz.
-Nie potrafię się z nim dogadać,chcę by przestał znaczyć dla mnie cokolwiek,chcę zacząć od nowa.
-To zaczynaj.
Wyciera mi łzy z policzków,wsiada do samochodu.
-Co ty robisz?
-Zaczynasz od nowa więc bez jakiejkolwiek przeszłości.
-Przestań,na przyjaźń miejsce znajdę.
-Wiem o tym ale narazie odpocznij od wszystkiego.
-Dziękuję.

środa, 24 września 2014

Czytam notki z bloga,którego śledzę od samego początku i kiedy tak pośród liter wynajduję pewną motywację do działania,zastanawiam się gdzie podziały się moje marzenia,które chciałam przecież spełnia. Pamiętasz? Nieważne co robisz,rób tak żeby tobie było dobrze.A przecież było! Może czas zapomnieć o całym gównie świata i stać się pozytywnym człowiekiem,który otwiera rano oczy i jest zadowolony sam z siebie. Pamiętasz chwile kiedy spotykaliśmy się na stacji PKP i zmierzaliśmy do Domu Kultury gdzie ludzie kręcili się na głowach,zawsze brakowało nam kabla aby puścić stary dobry klasyk i gdzie byliśmy rodziną.Wciąż kiedy zamykam oczy widzę nasze uśmiechy i czuję zapach i klimat tego wszystkiego. Pamiętam czerwone fotele i to jak katowałyśmy dany układ by wypaść dobrze i czuć się dobrze. Pamiętasz jak smakowało zwycięstwo kiedy salę wypełniona po brzegi biła brawo po skończonym występie? Nie chodziło o fejm lecz nadzwyczajne spełnienie marzeń. Pamiętam jak brzmiało wyznaczanie sobie granic- nie istniejące granice,plus szczęście. Brakuje mi wielu takich chwil,bo nawet dorosłość miała nas nie zmienić. Dziś przypominam sobie jak bardzo chciałam polecieć do New Yorku jak bardzo chciałam przejść przez ulicę pełną tancerzy,prawdziwych,przepełnionych pasją. Brakuje mi marzeń i motywacji do ich spełnienia. W pewnym momencie smutek wszedł na samą górę tonącej tratwy. Chyba pora powstać i wybrać się na kawę z osobą,z którą nie smak kawy się liczy a słowa,wypowiadane ... Może czas powrócić do marzeń i starać się walczyć o siebie.Nie chce być już smutnym człowiekiem.

poniedziałek, 22 września 2014

Drżą mi dłonie,płaczę.
To miał być mój najszczęśliwszy dzień w życiu a okazał się totalnym ropeirdolem mojego naćpanego organizmu. To nic już nie znaczy. Wspomnienia rozmazują się,obraz przede mną traci barwy,jestem tak naćpana,że nie zdążyłam pożegnać się z matką jedyne co jej powiedziałam to to,że chcę by na moim pogrzebie grały skrzypce ... Siedzę na dywanie w swoim pokoju,to już kolejna godzina kiedy minuty zlewają się z skudami a ja proszę Boga bądź szatana aby zabrał mnie z tej istoty cierpienia. Mnie już nie ma. Pragę uwolnić się od oskarżeń,kłamstwa,chciwości i braku szacunku,chce rozjebać umysł o szklankę wódki i odebrać sobie życie poprzez garść magicznej substancji.To idealna śmierć wymarzona,marzenia kurewskiej narkomanki.To przecież normalnie,żyjemy,zakochujemy się a potem popełniamy tysięczne samobójstwo być może ostateczne. Ale jaki to ma teraz sens. Wódka,papieros,trzy czekolady,mnie już nie ma to tylko ciuchy na manekinie.
-Możesz mnie stąd zabrać?
-Weronika ale co się dzieje,dlaczego płaczesz?
-Możesz kurwa czy nie możesz?
-Nie dam rady wiesz,że wracam w piątek.
-Wybacz ja nie daję rady. Przepraszam.
Wciskam czerwoną słuchawkę,zabieram kluczyki z mamy torebki i jadę. Po drodze wykręcam znany mi numer.
-Wojtek,możesz mi pomóc?
-Weronika???:O W jaki sposób mam ci pomóc?
-Spotkajmy się pod kamienicą.
-Dobrze za pół h jestem.
-Ok.
Kiedy wysiadam z samochodu,delikatnie wycieram rozmazany makijaż.
-Dziś twoje urodziny,Weronika.Wszystkie...
-Nie kończ,nie spotkałam się tutaj z tobą dla przyjemności tylko proszę pomóż mi .
-W jaki sposób?
-Idź mi po magiczną substancję.
-Nie mogę.
-Kurwa Wojtek nigdy cię o nic nie prosiłam,nigdy kurwa nie chciałam żebyś robił cokolwiek dla mnie. Ale proszę cię idź tam i weź co masz wziąć i już będzie po wszystkim
-Co Ty chcesz głupia zrobić?
-Chce zdechnąć,dziś kurwa w tej chwili.
Wojtek patrzy się na mnie a ja jestem wściekła i pełna żalu. Idzie,przynosi mi magiczną substancję.
-Żegnaj.
-To przez niego?
-To przez was wszystkich.Trzymaj się,pa.
-Nie rób tego będziesz żałować.
-Żałuje,że was spotkałam.
Wsiadam do samochodu i wracam do domu.Siedzę na brązowym dywanie w swoim pokoju i łykam co pół godziny jedną tabletkę.Telefon wciąż dzwoni,szklanka wódki,a może to już 8 szklanka.To najgorszy dzień w moim życiu,to najgorsza chwila,to najgorsze uczucie. Już NIGDY nikt mnie nie poniży,już nigdy nikt nie obwini mnie za swoje nieszczęście,już nigdy nikt nie zabierze mi nic. Przepraszam,tak będzie lepiej dla wszystkich.To koniec.Niebo jest blisko...Uwolniona od bólu i cierpienia będę czekać na zbawienie....

niedziela, 21 września 2014

Kurwa,moje szczęście rozmazało się z odczytaniem wiadomości i odebraniem telefonu.
Miałam przecież już nie płakać,miałam przecież dawać sobie radę. Nienawidzę samej siebie,tak wielkie obrzydzenie czuję do swojego ciała...Chcę zbyć z siebie dotyk,zapach i zapomnieć! Kurwa chcę zapomnieć. I może jestem suką i szmatą i może należą mi się wszelkie obelgi świata mam jednak nadzieję,że kiedyś uda mi się poznać normalność. Nienawidzę swojego serca,które beztrosko się zatraciło i straciło równowagę. Niech zginą wszelkie wspomnienia,niech umrze miłość,niech stanie moje serce ! Tak bardzo nie rozumiem dlaczego? Dlaczego to zawsze mnie spotyka. Nienawidzę siebie,nienawidzę...
Czy można kochać i nienawidzić.Wyrywam z głowy wspomnienia.ryczę i krzyczę,dam radę,przetrwam żal i ból. Jak można być takim egoistą? Jak można kłamać,oszukiwać,zdradzać i nie mieć czelności się do tego przyznać. Boże,dlaczego znów ja ? Dlaczego to ja mam ten zaszczyt spotykania najgorszych sukinsynów świata. Mam żal i obrzydzenie,mam ochotę zwymiotować mu na twarz wszelkie słowa,obietnice i uczucia,jeśli jakiekolwiek były.Nienawidzę go.! Mój umysł,ciało.Boże pozwól wyzbyć mi się tego wstrętu . ! . Nienawidzę,nienawidzę! Nigdy więcej miłości,nigdy więcej wiary w obietnice,nigdy więcej. Straciłam 11 miesięcy i straciłam coś czego nikt mi nie odda.Żałuję ! Gdybym mogła cofnąć czas nie pozwoliłabym by był sensem mojego życia,by zaistniał w nim na tyle mocno. ... Niech to będzie sen a kiedy się obudzę żal,ból i strach zniknie z dźwiękiem budzika.Boże,chcę umrzeć! Chcę się rozjebać! Nie zasłużyła, kurwa nie zasłużyłam...!!!!!!!!!
Siedzę w pustym,ciemnym pokoju z uśmiechem od ucha do ucha i śmiem twierdzić,iż jestem szczęśliwa.Właśnie w tym momencie rozpiera mnie radość i poczucie bezpieczeństwa. Mam najlepszych znajomych na świecie a każdy weekend z nimi jest przygodą życia,mam kogoś kto za każdym razem mnie zadziwia i do kogo lubię się po prostu przytulić i wiedzieć,że to znaczy więcej niż obietnice nieskończonej miłości,kogoś przy kim mogę płakać a jego niewinność i wstydliwość nie pozwoli bym była smutnym człowiekiem. Nie wiem co będzie jutro ani za miesiąc wiem jednak,że takie życie bez planów,marzeń i strachu,że jutro moja miłość zniknie jest wygodne. Cieszę się,że to teraz ja muszę dojrzeć emocjonalnie do bycia przy kimś i nie muszę przekonywać samej siebie,że to wszystko ma jakikolwiek sens. Boli mnie serce kiedy pomyślę,że miłość moich ostatnich miesięcy znikła niczym poranna mgła...Widocznie tak miało być a wszelkie uczucia były wytworem jego umysłu.Może po prostu tak być miało a ja dzięki niemu miałam nauczyć się miłości od nowa. I chodź wiem,że nie zapomnę i że za każdym razem kiedy zasypiam przypominam sobie wiele radosnych chwil,życie w takiej beztrosce jest wygodniejsze.Trzymam jednak kciuki,że i on pozna kogoś z kim każdy dzień będzie nową historią pisaną kolorowymi mazakami szczęścia.
Co ze mną? Przecież ja zawsze daję radę,Pozbierałam się kiedy ćpun sprzedał moje uczucia za działkę magicznej substancji więc wytrzymam i poczucie bycia nikim w życiu kogoś ważnego.Cieszę się,że ostatni rok był przy nim i mam nadzieję,że kiedyś spotkam go u boku z piękną kobietą,która da mu radość,miłość i poczucie wsparcia. Chciałabym tego.
Ja dziś delektuję się wieczorem szczęścia i uśmiecham do ekranu na którym widnieją proste słowa a jednak wyjątkowe. Może nie powinnam pakować moich białych nike w jego dobre życie ale przecież przyjaźń jest niezbędną emocją życia.

Lubię upartych ludzi,lubię kiedy ktoś nie dopuszcza do siebie myśli,że dana chwila może się skończyć,przecież lubię jego stanowczość i pewność,że coby się nie działo i tak damy radę.
Nie wiem co zrobił mi z głową ani dlaczego akurat on jest osobą,która potrafiła powiedzieć mi to co potrzebowałam usłyszeć...
Dzwoni telefon.
-O 20:30 będę po ciebie.
-Jak to?
-Może troszkę po jeszcze zadzwonię. Jedziesz z nami na imprezę.
-Nie ja nie jadę,źle się czuję,nie mam ochoty.
-Zadzwonię i powiesz mi gdzie będziesz czekać.
Rozłącza się a ja po prostu wybieram bluzkę podkreślającą moje walory,prostuję włosy i starannie dobieram makijaż . Jestem gotowa,uśmiecham się sama do siebie,zakładam adidasy i wychodzę.Jest ciemno,dzwoni telefon,czeka na mnie ...Uśmiecha się kiedy mnie widzi,macham mu.
Wsiadam do samochodu,on całuje mnie w policzek .
-Miło cię widzieć.
-Ciebie również,a gdzie my jedziemy bo nie wiem czy dobrze się ubrałam.
-Dobrze wyglądasz,nawet bardzo.
-Sami jedziemy?
-Narazie tak a potem jeszcze zajedziemy wiesz sama po kogo.
-Ok.
-Wyszłaś a myślałem,że będę musiał cię z domu wyciągać siłą.
-No coś ty,nie miałam ochoty ale jakaś siła mnie przekonała.
Rozmawiamy ja zaczynam beczeć bo przecież pęka mi serce,uśmiecham się do niego i mocno przytulam.
-Cieszę się,że tak się wszystko potoczyło.
-Ja też,dobrze znów cię widzieć i z tobą rozmawiać.
Ociera mi łzy i palimy papierosa,śmieję się sama do siebie bo łapię się na tym iż chciałabym,żeby ta chwila trwała i nie miała końca. Potrzebuję radości a przecież on rozbawia mnie w ciągu sekundy.
Chcę znów czuć się potrzebna.Przepraszam.

sobota, 20 września 2014

Mam dość ukrywania emocji,chcę krzyczeć jak bardzo nienawidzę tego pierdolonego egoisty,chcę krzyczeć jak bardzo mnie zranił.
Sądziłam,że ćpun ze stacji PKP wykorzystał już wszelką granicę mojego bólu i cierpienia,chyba się myliłam.Odebrano mi wszystko od szacunku do samej siebie poprzez godność i poczucie kobiecości nie mam nic prócz butelki wódki,kilku papierosów i 14 magicznych substancji w jeansowej kurtce . Za chwilę wychodzę na spotkanie,sam na sam z samotnością,zabieram wszelkie granaty by pokazać jej,że już nie dam za wygraną.
Odebrano mi wszystko ale dziś zbieram w sobie siły.Przestałam cierpieć chcę żyć...
-Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie wierzę w żadną miłość nawet w swoją.
-Jak to? Czyli nie kochałaś nigdy?
-Byłam zauroczona a może i zakochana ale zakochanie to wytwór naszej wyobraźni,kiedy później zdajesz sobie sprawę,że facet z którym spałaś w jednym łóżku potrafi zrobić z ciebie NIKOGO i dać ci poczucie bycia KIMKOLWIEK w jego życiu przestajesz zastanawiać się czym jest miłość skoro nie tym co masz w sobie. Sami sobie wytwarzamy w głowie obraz wyjątkowości i prawdziwości związku jednak często okazuje się,że to Ty żyjesz iluzją a rzeczywistość jest zupełnie inna.
-A jeśli powiedziałabym,że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje i ty jej doświadczyłaś...
-Wyśmiałabym ciebie,wyrocznio.
-DLaczego?
-Jeśli uważasz,że zakochałam się od pierwszego wejrzenia powiedz kim był ten śmiertelnik ?
-Nie jest śmiertelnikiem jest roztworem chemicznym,który przybliża cię do Boga ..
-Magiczna substancja?
-Dokładnie.
-Masz rację czasem wydaję mi się,że związek z nią jest silniejszy niż wola mojego istnienia.
-Przecież ty nie chcesz istnieć.
-No właśnie.Upijmy się do nieprzytomności i wymiotujmy niech wszyscy zobaczą ból i rozpacz,niech cierpią.

-Co się z Tobą dzieje?
-Nic nie mam ochoty na rozmowy z kimkolwiek , potrzebuję samotności.
-Wyszłaś jarać prawda?
-Może i tak,jakie to ma teraz znaczenie daj sobie spokój ja nie potrzebuję już przyjaźni ani miłości.Chcę cieszyć się kurewską samotnością.
-Czyli znów masz wyjebane?
-Taka kolej rzeczy.Nienawidzę was wszystkich i naprawdę potrzebuję dziś snu. Daj sobie spokój jak wszyscy.
-Wiesz o tym,że tego nie zrobię.
-To masz problem ale to jest twój problem ja już opuszczam was wszystkich za bardzo skomplikowało mi się życie.
-Dlatego znów uciekasz.
-Lubię uciekać .
-Ale Weronika wiesz o tym,że to nie na tym polega.
-Trudno już naprawdę jestem zmęczona udowadnianiem wszystkim,że chcę spokoju! Pierdolonego spokoju !
Rozłączam się i ryczę jak dzieciak.Nie mam dziś siły,pół dnia spędzam w łóżku i mam dość,dość ciągłej walki samej z sobą.Jeśli nie mogę mieć przyjaciela i jeśli mój facet to wredny egoista nie chcę mieć niczego.Otulona kołdrą piję 23 kawę dziś,palę papierosy chociaż wiem,że jeśli mama wyczuję nikotynę w moim pokoju wpadnie w szał,objadam się czekoladowymi lodami i dziś pierdolę wszystko.Za dwa dni kończę 21 lat i chcę zacząć od nowa,bez wszelkich niedopowiedzeń i bez poczucia,że wszystko co robiłam w swoim życiu spierdoliłam. Cieszę się,że otworzyły mi się oczy. Czuję żal i strach,czuję ból w sercu bo on nic nie rozumie.Dziś jest to już nieważne... Mam nadzieję,że już od jutra moje dni przepełnią się spokojem i znów będę wstanie dawać sobie radę.
Znów drżą mi ręce i znów mam ochotę się napić.
Siadam naprzeciw mamy w pokoju ona coś do mnie mówi a ja skulam się z bólu i wymiotuję na podłogę,mama wstrząsa mną,otwiera swoimi palcami moje oczy,coś mów a w mojej głowie wciąż cisza... Beztroska cisza..Znów przesadziłam,magiczna substancja mnie zabija.Cisza.

czwartek, 18 września 2014

-Tęsknisz za nim prawda?
-Czasem łapię się na tym,iż kiedy wieczory przepełnione mrokiem i zapachem tytoniu zaczynają mnie dobijać,zakładam jego bluzę i przypominam sobie jego zapach jednak po krótkiej chwili czuje ból w miejscu gdzie powinno znajdować się moje serce.Zostawił mnie kiedy ja nie potrafię być sama,zostawił mnie w momencie kiedy najbardziej potrzebowałam jego ramion,głosu,wsparcia i miłości,miłości o którą kurewsko walczyłam.Widzisz czasem człowiek nie wie co traci a czasem nie widzi tego co go otacza.Może miłość to nie wszystko,może za jakiś czas uda mi się zacząć życie od nowa a on ułoży sobie życie z Kasią,Asią,Izą,Pyzą czy kimkolwiek innym. Może moje oczekiwania wobec miłości są zbyt wielkie,może moje marzenia są nie do spełnienia a ja powinnam rozpocząć randki z psychologiem.
-Nie wierzysz,że nie przestanie o ciebie walczyć?
-Skąd że,wierzyłam do wczoraj dziś już nie wiem co jest snem a co jawą.Raz wierzę w jego miłość i chęć powrotu a potem on sprowadza mnie na ziemię i zdaję sobie sprawię,iż zostałam sama.Sama kurwa rozumiesz.Wtedy znów pragnę się naćpać,potem napić i prosić cię byś zabrała mnie z tego pierdolonego świata.Moje istnienie to wymysł Boga,on nie zdawał sobie sprawy po co tak naprawdę mam się tu znaleźć,kiedyś uważałam,że żyjemy by wypełnić jakąś misję,moje misje zawsze kończyły się niepowodzeniem a kiedy uwierzyłam,że miłość może być sensem mojego życia,mój facet spakował walizki i wyjechał. Więc gdzie ty jest sprawiedliwość?
Dziś śniło mi się,że przyjechał pod mój dom z bukietem czerwonych róż,chociaż nie znosi zapachu kwiatów i znów w jego oczach widziałam radość i tęsknotę,ale był przy mnie,całował mnie w policzek,przytulał,powtarzając,że popełnił największy błąd i że teraz uratuje moją duszę i nie pozwoli mi nigdy już odejść.Potem mamie spadł talerz na podłogę a ja zdałam sobie sprawę,że to był tylko sen.Nie chcę się już upijać i spotykać znajomych,których znać już nie powinnam,jednak życie bez niego przestało mieć jakiekolwiek znaczenie a czekanie przerodziło się w katowanie mojej duszy.To tak jakbym sama sobie wygryzała żyły. Nie wierzę,że wróci a chciałabym by wrócił i walczył.
-Więc dlaczego ciągle powtarzasz mu że chcesz spokoju?
-Bo wiem,że w ten sposób mnie znienawidzi a przecież faceci powinni mnie nienawidzić.Wiem,że kiedy będę powtarzać mu to do znudzenia on się podda i przestane walczyć i zechce o mnie zapomnieć.Chcę by ułożył swoje życie i zaczął od nowa z kimś kto budząc się z nim rano w łóżku powie mu,że go kocha a on odpowie jej,że kocha ją równie mocno. Chcę by spotkał miłość o jakiej nigdy nie śmiał marzyć i aby zaczął o siebie dbać. Jego marzenia są ważniejsze od moich bo on był kurewsko ważną osobą w moim życiu więc niech spełnią się wszystkie,które ma w swojej głowie.
-Kochasz go...
-Nie bez powodu wciąż mam jego zdjęcie pod poduszką,nie bez powodu w skrzynce nadawczej jej milion niewysłanych wiadomości o treściach zakazanych i nie bez powodu wolę umrzeć niż być tu sama.
-Więc dlaczego mu tego nie powiesz?
-Bo wolę by był szczęśliwy beze mnie. Ostatnie 11 miesięcy to worek emocji i niezmierna miłość.Naprawdę go kocham i nie potrafię zakopać serca ani utopić rozumu,tylko śmierć jest wstanie mnie wyzwolić.Stałaś się moją przyjaciółką,wyrocznio.
-A ty wciąż nie jesteś na czarnej liście. Wybacz ale musisz walczyć o miłość,której ja nienawidzę a ty jesteś śmiertelnikiem,który żyć musi.
-Ale nie chcę. Jestem wstanie popełnić milionowe samobójstwo jeśli tylko wyzwoli to moją duszę.
-Nie przyjdę po ciebie jeśli nie będzie odpowiednia pora.Pozwól mu walczyć.
-Ale on już się poddał.

Wyrocznia siedzi w czarnym płaszczu na rogu mojego łóżka i płacze razem ze mną,wypijamy szklankę wódki,kolejną i palimy papierosy. Już nie umiem żyć bez niego.Przepraszam.

część 4

Tym razem to ja cała drżałam z przerażenia.Usiadłam na ławce;
-Boże,Wera co się stało?
-Nic,jutro się z nim umówiłam.
-To wspaniale,Wera.
-Daria bardziej się cieszysz niż ja,chodźmy na busa.
Pojechałyśmy,przez całą drogę słyszałam od Darii jak to wspaniale,że chce się spotkać,jak super,że znajdzie dla mnie chwilę.A ja byłam przerażona,wiedziałam,że czeka mnie coś niedobrego bo przecież zachowywał się totalnie dzwnie. Blady.Blady,drżący z czerwonymi oczyma.
Powtarzał mi tego wieczoru,że jutro musi mi coś powiedzieć,że wtedy znienawidzę go i może dam sobie spokój,że chciałby bym znalazła sobie kogoś lepszego bo on jest złym człowiekiem.Nie potrafiłam tego wyjaśnić,kurwa.Nigdy niczego bardziej nie pragełam,nigdy nikt tak mnie nie traktował,nigdy do nikogo nie czułam takiej potrzeby bycia przy nim.
Wstając rano nalokowałam staranie włosy,pomalowałam delikatnie oczy,wyciągnęłam z szafki szpilki...Wpadam do domu Natalii śpiewam ''sto lat''.
-Wszystkiego najlepszego ! Stara ruro.
-Dzięki,wredna małpo.
Wsiadłyśmy do samochodu taty Doroty i pojechałyśmy.Dorota znała powagę sytuacji i wszystko wiedziała co dzieje się ze mną i Wojtkiem więc w razie gdyby poraz kolejny wystawił mnie do wiatru poprosiłam ją by ze mną poszła.
Opanowało mnie wewnętrzne szczęście miałam ogromną nadzieje,że tym razem się pojawi.
Usiadłyśmy na ławce dworca PKS i czekałyśmy...
Kiedy już autobus,który miał go przywieźć podjechał a on nawet nie dał mi znać,straciłam nadzieję.Wychodzę wściekła przez tyknie drzwi i wpadam w jego ramiona:
-Cześć Weronika -słyszę.
Na mej twarzy pojawia się uśmiech,pełny,szczery,wyjątkowy.
-Gdzie idziemy? Może tam,usiądziemy,porozmawiamy.
-Dobrze.Tylko...Doda zadzwonię jak skończymy.
-Dobra ,będę czekać-odpowiedziała Dorota.
Usiedliśmy na betonowych schodach.
-Ja wciąż nie wiem dlaczego Ty jesteś taka uparta,co Ty we mnie widzisz.
-Nie wiem Wojtek ale kiedy cię poznałam coś się we mnie zmieniło.Nie potrafię tego wytłumaczyć,czuję,że potrzebujesz pomocy,którą ja mogę ci dać bezinteresownie.
-Ale ja nie mogę mieć kobiety.
-Rozumiem.
-Nie wiem czy do końca to rozumiesz.Wiesz co to tramal?
Automatycznie wstaję,drżę.
-Wiem.
-Zaczeło się po prostu.Kiedyś miałem kobietę,którą kochałem a gdy mnie zostawiła kolega dał mi spróbować i tak jest do dziś.Czasem jeszcze zajaram dla mnie nie ma już ratunku.
-Wojtek..jaa..
-Ty pewnie nawet nie jarasz,mam nadzieję,że nie palisz papierosów.
W tym momencie wyciągam z kieszeni L&M niebieskiego.
-Nie powinnaś palić.Kobiety nie powinny palić ani pić.
-Ja jestem inną kobietą.
-Wiem o tym.
-Skąd?
-Gdybym umiał to wytłumaczyć.
-Nie rozumiem jak taki młody facet jak Ty może tak pierdolić swoje życie...
-Nie przeklinaj.Kobieta nie powinaa...-przerywa.
-Kurwa,Wojtek dookoła nas wszyscy coś biorą.Ale po co? Przez kobietę?
-Kochałem ją i byłem z nią długo a ona mnie zostawiła,po prostu.
-Rozumiem.
Wstaję i zaczynam krążyć.On podchodzi do mnie i mocno mnie obejmuje.
-Weronika,uspokój się.
-Próbuję,jednak nie potrafię zrozumieć.
Wtedy jakimś dziwnym trafem czuję jego oddech na swoich ustach,widzę w jego oczach coś czeo nigdy nie zauważałam u żadnego faceta.Czuję jak bije mu serce,zapach jego bluzy,przesiąkniętej nikotynową wonią.Nagle nasze usta muskają się wzajemnie...
-Chyba nie powinienem..Ja...
-Powiiiniee....
Zamyka mi usta pocałunkiem.Jest wyjątkowo,delikatne wargi,cała drżę.Czuję jak moje ciało wypełnia nieznane mi dotąd uczucie,czuje jak unoszę się ponad wszystko.Zamykam oczy a przecież nigdy wcześniej tego nie rozbiłam.Kiedy kończy pocałunek,wtula się w moje ramie.
-Lubię twoje usta Weronika.Ale to chyba za wcześnie.
-Nieprawda.
-Teraz ja go całuje.
Stoję wtulona w niego a on we mnie,cały świat przestaje istnieć.Siadamy,on łapie moją dłoń.Czuję,że chciałabym by ta chwila była wiecznością.Rozmawiamy...
Próbuję go zrozumieć,pojąc dlaczego taki jest.Co stało się,że postanowił być taki a nie inny.
Nagle wszystko przerywa dźwięk telefonu.
-Wera długo jeszcze już 5 godzin minęło a musimy iść po Natalię.
-No tak,już zaraz.
Wciskam czerwoną słuchawkę.Wojtek patrzy na mnie.
-Ja też już muszę iść.Ale spotkamy się jeszcze.
-Mam nadzieję.
-Odprowadzę cię.
-Dobrze.
I tak on odprowadzał mnie a ja jego,nie mogłam się z nim roztarć wiedziałam,że coś się zmieniło ale czy na lepsze?
W końcu nadszedł czas ostatecznego pożegnania.Znów mnie pocałował,znikając za rogiem,oglądał się sprawdzając czy patrzę,stałam wgapiona w niego niczym posąg.
Wzruszyłam ramionami,wzięłam głęboki oddech,świat nie istniał.Odwróciłam się i poszłam.
Kiedy z daleka zobaczyłam Dodę na mej twarzy namalował się samoistny uśmiech.
-Całowałaś się z nim! Wiedziałam! Wiedziałam !
-Nieprawda.
-Wera co z tobą?
-Jestem szczęśliwa.Nie potrafię tego wytłumaczyć.
-Widzę właśnie,nigdy cię takiej nie widziałam.
-Nigdy się tak nie czułam...
Rozmowa trwała dalej.Opowiedziałam jej o tym jak dziwnie poczułam sie kiedy mnie obejmował,jak dobrze rozumiał mnie a ja jego.Doda wciąż się uśmiechała i powtarzała ''wiedziałam,że tak będzie''.
Doszły do nas Natalia,Antek,Daria wszystkie razem poszłyśmy świętować urodziny Natalii.
Ja przez resztę dnia uśmiechałam się po prostu.
Wojtek pisał,był inny.Wciąż powtarzał jak sie cieszy,że się z nim spotkałam..Do czasu.

Część 3

Rozdział II

Nigdy nie sądziłam,że to za sprawą jednej osoby możemy zmienić samych siebie,swoje życie a co najgorsze-swoje marzenia.
Kiedy pierwszy raz oficjalnie postanowiliśmy spotkać się tak po prostu porozmawiać-Wojtek nadzwyczajnie w świecie mnie olał i wystawił do wiatru.W tamtym momencie powiedziałam DOŚĆ.Mijaliśmy się na chodnikach miasta,ciche ''siema'' i każde z nas oglądało się za sobą milion razy ale nie mieliśmy odwagi walczyć o cokolwiek.Oboje twierdziliśmy,że na świecie nie ma miłości.On wciąż powtarzał mi w wiadomościach,iż nie może mieć kobiety,jakiejkolwiek,rzadnej,że z kobietami łączy go tylko jedno-sex.Ja wiedziałam,że nie dam mu tego czego on by chciał a on nie chciał brać tego ode mnie,wiedząc,że czekam na moment miłości.
Udawaliśmy,że jest między nami zwyczajna znajomość kilkutygodniowa.
Któregoś dnia wariowałam,gdyż nie miałam z nim kontaktu już ponad tydzień.Każdego dnia zastanawiałam się co robi,dlaczego się nie odzywa,czy to już koniec.
Być może dopuściłam do wiadomości,że muszę o nim zapomnieć.I tak też robiłam.Próbowałam uświadomić wszystkich dookoła,że Wojtka już w moim życiu nie ma.Do czasu...
Wychodząc ze szkoły z kolejnych godziny nudnego rysunku,Dominika zapytała:
-Wera idziesz ze mną na miasto a potem na PKS.?
-Jasne.
Dołączyła do nas Daria i w takim gronie odwiedziłyśmy kilka sklepów.Wchodząc na stację nie wiedziałam co sie stanie kilka minut później.
Dominika wsiadła do autobusu,razem z Darią pomachałyśmy jej na pożeganie. Kiedy.Kiedy już miałyśmy iść na busa odwożącego nas do domu,usłyszałam;
-Wera,Wera patrz tam Wojtek jest...Jakiś dziwny.Idź do niego,coś z nim nie tak.
-yyyyyyyyyy
-Zobacz jak się trzęsie,coś z nim nie tak.Idź .!
Zgasiłam papierosa.Poszłam.Stanęłam przed nim,powiedziałam bezmyślne ''cześć''.On wstał,złapał mnie za rękę;
-Weronika nie teraz,proszę jutro się spotkajmy,jutro.
-Wojtek ale napewno,potrzebuję tylko chwilę z tobą porozmawiać,dobrze się czujesz?
-Nie ale powiem ci jutro,jutro Weronika teraz naprawdę muszę jechać.
Wciąż ściskał moją dłoń i zmierzał w kierunku autobusu.
-Co Ty we mnie widzisz,Weronika,co takiego nie rozumiem.
-Jutro ci to wyjaśnię. Rzuciłam.Rzuciłam głupio.
Wsiadł do samochodu,usiadł,pomachał mi przez szybę i odjechał.

środa, 17 września 2014

Część 2

Daria śmieje się jak szalona,Dominika próbuje przekrzyczeć Nowii a Natalia i Antek właśnie wychodzą zza rogu stacji PKS.Witamy się,ściskamy,śmiejemy,przekrzykujemy.
Za szybą,we wnęce stoi On-nieznajomy z nieziemskim uśmiechem i jego kolega.Obserwują nasze zachowanie,nagle uśmiecha się do mnie i twarzą sugeruje jakieś dziwne miny.Odwzajemniam uśmiech i wtulam się speszona w ramię Dari siedzącej na ławce,ona komentuje:
-Ty,Wera jest fajny idź do niego.
-No coś ty Daria,wydaje mi się,że go znam ale nie wiem skąd.
-Przestań,idź to się dowiesz.
-No coś ty nie ma opcji.
Siedzimy i wciąż wymieniamy spojrzenia.Dzieli nas tylko szyba.Nagle Dominika wstaje i wychodzi na papierosa,On pyta się jej o miejsce mojego zamieszkania i imię.Ona uśmiecha się do niego i odpowiada.W danej chwili jestem zał bo nie wiem o czym rozmawiają,przecież nic nie słyszę.
Dominika kończy palić,wbiega do nas i krzyczy:
-Wera,Wera pytał o ciebie.
Jestem zaszokowana bo przecież spośród 8 dziewczyn pytał właśnie o mnie.Czuję jak się zaczerwieniam.Dominika mówi o co się pytał i żebym nie była zła bo tylko odpowiedziała.
-Idź do niego Wera,zapytaj o numer czy pogadaj-mówi Dominika
-No idź.-wypycha mnie Daria.
-Dajcie sobie spokój.Boże - krzyczę zdenerwowana.
Siadam na ławce i w danym momencie czuję,iż to moment,moment w którym zmienia się całe moje życie.On wychodzi.
Pluję sobie w brodę,iż nie miałam odwagi do niego podejść.Ale przecież zawsze taka byłam,zawsze bałam się ryzyka bo przecież uważałam,że ja nie zasługuje na dostrzeżenia mnie w tłumie.Nagle czuję obcy oddech na moim karku,dreszcze,dziewczyny pękają ze śmiechu.
-Cześć.Jestem Wojtek.
Zaniemówiłam.
-Weeerooooniiikkaaa.
Dziewczyny jeszcze bardziej się śmieją.Nagle słyszę jak któraś z nich podaje mój numer telefonu a ja nie robię nić tylko patrzę się na jego oczy i kości policzkowe.Jestem oczarowana,zahipnotyzowana.Należę do niego.
Wyciągam z kieszeni telefon bo ktoś karze mi to zrobić.Wojtek-mój nieznajomy,wpisuje swój numer telefonu i rzuca:
-Napisz do mnie jeśli znajdziesz chwilę.Ja teraz muszę uciekać.uciekać. Narazie.
Nie mówię nic,siadam na kolanach Dominiki,ściskam ją wokół szyi i mówię tylko:
-Rozumiesz co się stało.
One krzyczą,śmieją się,rozmawiają a dla mnie świat się zatrzymał.Nie było nic prócz telefonu i 9 cyfr szczęścia.
Podniosłyśmy się pełne ekscytacji i opuściłyśmy przestanek PKS.Spacerkiem dotarłyśmy do Domu Kultury w którym odbywały się nasze treningi.Na sali przywitała nas reszta naszej grupy i chłopcy z breakdance.Szczerze mówiąc w tamtym momencie zapomniałam,że przecież miałam napisać do Wojtka-nieznajomego.Przerwa,wyciągnęłam telefon,słysząc gdzieś w oddali:
-Wera,napisałaś do niego?
-Właśnie to robię.
I od tamtej chwili straciłam poczucie rzeczywistości,żyłam marzeniami i nadzieją,nadzieją,którą mam w sobie do dziś.Był otwartym człowiekiem to wiem napewno a narazie skrywał w sobie tajemnicę,kórą przecież chciałam odkryć.
Każdy mój dzień zmieniał się w gigantyczny sposób,szczęście znikało a prócz rozczarowania pojawiał się kurewski ból serca.

Książka rozdział I część 1 .


Wstęp:

Siedzę na przestanku stacji PKP,zimny wiatr targa włosami przechodniów. Spoglądam na zegarek,zaczynam biec-biec ile sił w nogach z łudzącą nadzieją,że autobus,którym miałam wrócić do domu jeszcze stoi na swoim stanowisku.Wbiegam na stację,wpadam w nieznane mi ramiona,krzyczę głośne ''Sory'',biegnę dalej.Nagle gdzieś w kąciku nosa zapamiętuje zapach tytoniu z jego bluzy,zatrzymuję się,odwracam wzrok.Przeszywa mnie dreszcz,wysoki blado skóry brunet z nieziemskim uśmiechem macha w moim kierunku,magicznie się uśmiechając.Odwzajemniam uśmiech i wsiadam do autobusu.Zajmuje miejcie przy szybie tak bym jeszcze przez chwilę mogła na niego spojrzeć.Czuję,iż coś  dziwnego dzieje się z moim ciałem,czuję,że uśmiech nie znika mi z twarzy.Odjeżdżam.

Jesteśmy stworzeniami,które nie znają dnia ani godziny zagłady duszy,która czyha na nich za rogiem.Jesteśmy ludźmi,którzy nie mają władzy nad sercem,sercem,które z dnia na dzień łapie chorobę,chorobę zwaną miłością.
I ja zachorowałam lecz nie zwyczajnie owa miłość stała się zarazą,która wyniszczała mój organizm każdego dnia a ja nie zauważałam radykalnych zmian jakie pojawiały się w moim marnym istnieniu.Drogi czytelniku,przygotuj umysł,nie oceniaj,nie próbuj zrozumieć,daj ponieść się emocją.


Rozdział I

Dominika siada na ławce obok mnie,wyciąga paluszki i obie śmiejemy się z zapachu zielonej cebulki.Nagle do wnęki w której palimy papierosy wchodzi On-wysoki brunet,zielone oczy,idealne kości policzkowe i uśmiech,który mój mózg już zna.Rozmawia z jakimś panem a my obie obserwujemy jego zachowanie.Nagle przerywam ciszę jaka panuje między nami i mówię :
-Ty,fajny jest.
Dominika śmieje się i mówi:
-To idź do niego a nie tu siedzisz.
Jednak brak mi jakiejkolwiek odwagi,próbuję przypomnieć sobie skąd znam jego uśmiech,skąd znam jego wzrok-nie pamiętam.Odprowadzam Dominikę do autobusu,macham jej na pożegnanie,mijam nieznajomego,którego uśmiech znam lecz nie pamiętam skąd,zmierzam w kierunku busa odwożącego mnie do domu.Jestem uratowana-a być może tak mi się wydawało.
Wchodzę do domu,na podwórku jest zimno,kropi nieznośny deszcz,deszcz,którego w danym momencie nienawidzę.Ściągam niechlujnie adidasy,rzucam głośnie:
-Cześć Mamo.
Wpadam do swojego pokoju niczym huragan,rzucam plecak,włączam laptopa,muzyka i zastanawiam się skąd mój mózg zna nieznajomego mężczyznę.
-Cześć ciocia,jest Wera?- rozlega się głos Natalii w korytarzu.
-Pewnie,że jest.Nie słyszysz?Znów słucha tych swoich głupot.
Natalia wchodzi do mojego pokoju,siada na fotelu i pierwsze co mówi to:
-Siema,chce herbatę z cukrem i cytryną.
Uśmiecham się bo pragnę opowiedzieć jej o wszystkim.Chcę by przypomniałam mi kim jest człowiek,którego nie znam a pamiętam.
Herbata,czekolada i obie dochodzimy do wniosku,iż może wydawało mi się,ze go znaM.
Wchodzimy na ławkę wspomnień,odpalamy L&M niebieskiego śmiejąc się z własnych głupot dawnych dni.
KIedy wracam do domu moja głowa nie jest wstanie potrzymać myśli.Wciąż mam go w głowie i wciąż czuję dziwny niepokój duszy.
Zasypiam.

-Tęsknisz za nim? -szepcze moje serce do rozumu.
-Kiedy przychodzi wieczór brakuje mi jego ramion i głosu lecz kiedy wracam do rzeczywistości zdaję sobie sprawę,że nie wierzę już w nic.
-Myślisz,że się nie zmieni?
-Jestem o tym przekonana. Faceci to proste stworzenia. Jednego dnia powtarzają,że zrobią dla ciebie wszystko następnego piszą do innej z nadzieją,że w jej ramionach znajdą ukojenie. Nie chce znów przeżywać słów,które wciąż huczą mi w głowie,nie chce zamykać się w łazience i płakać,nie chce by już żaden facet powiedział mi,że jestem psychicznie chora. Wiesz,słowa ranią bardziej niż mi się wydawało.Ja już nie potrafię normalnie funkcjonować i kiedy byłam wstanie oddać mu wszystko dostawałam kopy w dupę a teraz..teraz jest mi wszystko jedno chyba polubiłam samotność.
-Przecież nie wyobrażałaś sobie życia bez niego...
-Wciąż nie wiem czy sobie poradzę,jednak nie chce już bólu,cierpienia,tęsknoty mam dość.
-A co jeśli prawdą jest,że cię kocha...
-Wiesz serce, jeśli facet kocha kobietę choćby był na drugim końcu świata nie pozwoliłby by jego kobiecie stało się cokolwiek,nie zniósł by myśli,że może mieć przyjaciela... Widzisz,kiedyś oczekiwałam od facetów słów i obietnic lecz dziś chciałabym by był tu i powiedział,że nigdy mnie nie opuści. Jednak oboje wiemy,że to się nie wydarzy a ja nie mogę już czekać.
To boli najbardziej wciąż pomimo wszystko czekam na cud,który nigdy nie ma prawa się wydarzyć.
-Dasz sobie radę?
-Upiję się,może pójdę do znanego mi i wam dilera i wtedy uda mi się zwalczyć tęsknotę.
-A co z miłością?
-Miłość ta prawdziwa nigdy nie przemija lecz muszę nauczyć się z nią żyć.
-Czyli jego walizki są już spakowane?
-Najwidoczniej.
Wszyscy płaczemy a ja piszę pożegnalny list. Nienawidzę samej siebie,nienawidzę !

wtorek, 16 września 2014

No co? Dlaczego teraz mam niby di nie zaćpać,kiedy mam doskonały pretekst.
Alkoholik pije dwa razy do roku,kiedy pada deszcz lub kiedy nie pada- czyli codziennie. Chce już z TYM skończyć. Okrucieństwo . Nagle okazuje się,że prochy i wódka nie dają upragnionego wyciszenia i chyba musiałabym się otruć,by wreszcie coś poczuć...

-Co się z Tobą dzieje Weronika?
-A kim jesteś,że masz czelność mnie o to pytać?
-Twoim przyjacielem,facetem,miłością i wytworem twoich fantazji.
-Straciłam kontrolę nad własnym życiem,nie wiem już kim jestem ani gdzie podziały się moje marzenia.Pragnę śmierci,pożądam jej jak tania dziwka pożąda dobrego klienta. Gniję,rozpierdalam się i wiesz co nikogo nie obchodzi co się stanie dziś ze mną...
-A co z Twoją miłością?
-Przecież miłość jest chorobą a choroby są uleczalne. Wódka i magiczna substancja potrafi zmienić emocje w głaz i sprawić,że iluzja jest rzeczywistością a rzeczywistość iluzją.
-Dlatego ze mną rozmawiasz.
-Nie wiem już czy istniejesz czy tylko stworzyłam sobie ciebie w głowie z poczucia samotności wiem jedno dłużej nie wytrzymam. Umieram na własne życzenie.
-Więc dlaczego się nie ratujesz?
-Wierzyłam,że uratuje mnie super bohater z kreskówki nad ranem,szybko straciłam jakiekolwiek nadzieje, wszyscy odchodzą ja też powinnam..
-Ciebie już nie ma ..
-Wiem o ty,zostały tylko ciuchy na pustym manekinie. Umieram.

NIE sądziłam,że kiedykolwiek tego zapragnę ale chcę by wszyscy dali mi święty spokój.Już nie potrafię wytrzymać !
Ciągłe oczekiwana wobec mojej osoby terroryzują moje wnętrze.NIE MAM już ochoty na udowadnianie komukolwiek,że cokolwiek jestem wstanie zdziałać.Przegrałam i chcę teraz w tej chwili napić się wódki i pierdolić wszelkie smutki.Nie chce już czekać na cud ani wierzyć,że jeszcze kiedykolwiek odnajdę szczęście.Przestało bawić mnie staranie się i udowadnianie innym,że daje sobie świetnie radę. Popierdoliło się wszystko.!
W mój nałóg wpisana jest CAŁKOWITA samotność.I wiesz zdałam sobie sprawę,że moim największym oszustwem jakie popełniłam wobec samej siebie  jest to,że potrafię kontrolować swój nałóg...Już dawno nie mam nad niczym kontroli.
Straciłam nadzieję.
Życie bez obowiązków i przeszłości zaczyna mi się podobać,ale nie podoba się mojej wątrobie,sercu i mózgowi.
Nagle stwierdzam,że miewam zaburzenia świadomości, inni mówią o sytuacjach w których uczestniczyłam a tego nie pamiętam...
Czasem jestem ''Bogiem'' jednak nie odpowiada mi stan nieustannej wszechmocy.To przecież chore!
Wolność nagle jest zmorą,którą trzeba przetrwać.
Chcę umrzeć,wyznaczam kolejne kresy swego bytowania na ziemi.Zagłuszam lęk.
Dopuszczam do siebie nieznane dotąd emocje,lecz wiem,że w moim pokoju są narkotyki,prochy i wódka-ale to przecież jeszcze nic nie znaczy.
Całe życie tęsknie w niepokoju.Bywam też normalna jednak nie można mi zaufać.To bardzo niebezpieczne.
Żyję,umieram,zmartwychwstaję.
Być możę pójdę do piekła ale to mi wcale nie przeszkadza,przecież lubię ciepło.
Prochy wzmacniały chory umysł,alkohol poszerzał granice zwątpienia.Trudno,mam ochotę się napić.
Czy znów pragnę sama siebie przekonać do życia?
Prochy są na wyciągnięcie ręki,to nic,chodzi przecież o myśl.
Jestem w odmiennym stanie ducha,to pozwala mi przetrwać ale stałam cię całkiem aspołeczna.

Nagle okazuje się,ze prochi i wódka nie dają upragnionego wyciszenia i chyba musiałabym się otruć,by To coś przetrwać.No co,dlaczego teraz mam niby się nie zaćpać,kiedy mam doskonały pretekst.Alkoholik pije dwa razy do roku kiedy pada deszcz lub kiedy nie pada czyli codziennie...Okrucieństwo.
Pogłubiłam sie.Wolę sięgać po prochy,niż poczuć.Co wtedy mogłabym odkryć?Osobę i ogromnej wrażliwości,pomagającej w cierpieniu,uwiejącej przytulić,pokochać?Umiejącą poddać się uczucią w sytuacjach bez wyjścia?Mężczyzna wciąż jest dla mnie fantazją.A ja bywam nie do zdobycia.Skamielina.Powoli tracę zaufanię do siebie i do tych,którzy mnie znają i ''kochają''...
Nie wiem do czego jestem jeszcze zdolna,jaki pokrętny jest mój umysł.Picie i prochy dają absolutne odłączenie od życia doczesnego i odbierają odpowiedzialność za wszytsko.-To zawsze jakieś wytłumaczenie...Krzyk jest coraz bliżej a jeśli to nie jest krzyk a jedynie rozpacz po czymś utraconym....Właśnie przyłapałam się na pokrętnym myśleniu ćpuna,który zawsze znajdzie pretekst,by zmienić stan umysłu..Katastrofa.
Kiedy przestaję się kontrolować kładę się na zimnych płytkach w kuchni,wkładam słuchawki i słucham myzki...Wokół brakuje tlenu.Prosze zostawcie mnie WSZYSCY w spokoju! Próbowałam się ratować-poległam...
Głód doprowadza do skrajnego rodrażnienia umysłu i serca...
Boję się.

poniedziałek, 15 września 2014

Narkoman cały swój świat podporządkowuje braniu,często nie zdając sobie z tego sprawy. Żyje przede wszystkim po to aby a bierze,po to by żyć.Bardzo długo i intensywnie wkłada dużo wysiłku w udowadnianie sobie i innym że nie jest uzależniony,że wszystko jest z nim porządku.W pewnym momencie człowiek siedzi z głową w muszli klozetowej i jest szczęśliwy.Wtedy uświadamia sobie,że szczęście nie jest istotą rzeczywistą lecz wytworem prostej składanki chemicznej zamkniętej w jednej magicznej substancji.Codzienność narkomana bywa często ponura,pełna lęku,że ktoś dowie się o tym co się dzieje,pozbawiona jest zadowolenia z małych czynności.Składa się jedynie z kolejnych planów,gównianych zdarzeń tłumaczenia się,dlaczego znów nie udało się zrezygnować z dziennej dawki pozornego szczęścia. Na tym polega pozorność dawania sobie rady w świecie narkomana.
Wszyscy nagle próbują mi uświadamiać kim jestem i co mam robić ze swoim życiem,tyle tylko,że ja mam dość szukania,próbowania i wracania do tego co było.Martwię się tylko,że znów skrzywdzę zbyt wiele ludzi jeśli będę robić tak,żeby mi było dobrze.Może moja osoba jest najmniej ważna dziś i będzie za kilka lat,przecież pragnę szczęścia i spokoju,przecież pragnę zrozumienia i miłości,tej prawdziwej i wyjątkowej. Cieszę się jak dzieciak kiedy słyszę i czytam tyle pozytywnych emocji,ukazanych pośród słów i liter tyle tylko,że to mnie niszczy,zabija,zżera. Jestem zmęczona,wycieńczona i chciałabym by wszyscy dali mi już spokój i odnaleźli własne szczęście beze mnie..Tak,kurwa właśnie tego bym chciała.
Teraz spakowana w walizkę pojechałabym na plażę,zamknęła w małym pokoju i czekała aż cały ból przeminie. Mam w sobie żal,rozpacz i ból i nie potrafię o tym zapomnieć. Chciałabym długiego spaceru po mokrym i zimnym piasku,silnego wiatru rozwiewającego moje potargane włosy, butelki dobrego słodkiego wina,sztangi papierosów i kilku utworów ułożonych ze wspomnień.Dlaczego to zawsze ja muszę podejmować jakieś decyzję? Dlaczego to ja masz zadecydować,która droga jest dla mnie lepsza skoro żadna z nich nie jest wystarczająca. Mam dość zadręczania samej siebie i obwiniania,że mogło i będzie lepiej. Jestem zmęczona i nie mam już siły.Przegrałam ale czy życie jest tego warte by przegrywać w nim wszystko co jest dla nas ważne?

Kiedy K wychodzi z mojego domu ryczę jak dziecko,szybko szukam telefonu i dzwonię do kuzyna.
-Tomek możesz kurwa po mnie przyjechać i mnie stąd zabrać bo zaraz mnie kurwa szlag jasny trafi i przyrzekam nie będę ręczyć za siebie.
-Ok będę za 20 minut tylko się uspokój,wyjdź z domu,żeby matka cię nie widziała w takim stanie.
-Ok będę na palcu.
-Dobra.
Czekam na Tomka jakieś 20 minut ale wciąż go nie ma,palę papierosa od papierosa i mam ochotę krzyczeć ze złości.Przyjeżdża,wychodzi zdziwiony z samochodu.
-Co cię dzieje dzidzia?
-Czaisz kurwa I E i K zdecydowali się kurwa nagle przypomnieć sobie,że mnie kochają.Rozumiesz a jeszcze jakby tego było mało to kurwa Wojtka dupa oświadcza mi,że to jednak nie Wojtka bachor i że generalnie to nie są ze sobą a jeszcze jakbym miała zamiar mieć jakąś nadzieję to się kurwa okazuje,że nie dostanę tej pracy bo jestem hmm za młoda.Ogarniasz,ja już nie wytrzymuję.
Wtulam się w kuzyna ramie i ryczę jak dziecko.
-Uspokój się młoda i pomyśl racjonalnie. Jak było kiedy wróciłaś od tej swojej miłości?
-Ciężko ale wierzyłam Tomek czaisz wierzyłam,że go zobaczę i że przyjedzie o mnie walczyć.
-Wiem o tym szalona babo ale nie przyjechał a zobacz co robi K. Nie chce ci mówić co masz robić ale K przyjeżdża tu co weekend od 1.5 roku nawet jak byłaś tam u tego swojego on tu był i pytał ciągle o Ciebie a jak dowiedział się,że wróciłaś i pojechałaś na morze co robił? Co sobotę był tam i w każdy możliwy dzień żeby tylko na cb popatrzeć. Nie zamienił z Tobą słowa no,może jednak coś tam zamienił ale cieszył się jak dzieciak wtedy i koleś wyznaje ci,że coś do ciebie czuje a ty się jeszcze zastanawiasz.Oboje wiemy co było w twoim życiu i jak frajer Wojtek zniszczył ci wszystko i zabrał wiele ale zastanów się gdzie jesteś teraz Ty i dlaczego nie ma przy tobie twojego E. Nie znam kolesia i nie oceniam ale dla mnie sprawa jest jasna i razem z Andzią i Natalą chyba każda z nich uważa tak jak ja,twoja mama nawet uważa,że K zasługuje na szansę.
-Tylko,że ja nie jestem gotowa na związek.
-Ale kto mówi o związku i wieczej miłości? Zakończ swoje nadzieje i czekanie na kogoś kto pewnie wróci i tyle z tego będzie. Przecież gadaliśmy i mówiłaś,że nie pasujecie do siebie,przecież racjonalnie oceniliśmy sytuację i powiedziałaś,że z nim to już koniec na maxa a teraz mi ślimczysz i gadasz,że tęsknisz,że wyznaje ci miłość.Wyznaje ją bo koleś zdał sobie sprawę,że może cię stracić. Przypomnij sobie co robił Wojtek jak zrozumiał,że nic z was nie będzie. dramatyzował i tyle a co ja robiłem jak Olka wyjebała na mnie. Tacy są faceci i jeśli nie ma odwagi o ciebie walczyć i jest tam gdzie jest to daj na luz. Ja zrobiłbym wszystko jeśli by mi zależało na pannie.
-Bo Ty jesteś głupi głupek i jakiś kurwa jebany wyjątek.
-Nie Weronika po prostu jestem już stary i wiem,że jeśli Olka zaczęła by coś brać i pić tak jak ty.Tak nie rób takich oczów wszyscy dobrze wiedzą co się z Tobą dzieje i każdy tłumaczy to sobie,że miłość że znów się pogubiłaś ale ja wiem że ty zagubiłaś się już jakiś czas temu i uwierz mi,że gdyby Olka tak właśnie się pojebała choćbym był w Afryce wróciłbym ją ratować bo na tym polega związek i wspieranie drugiej osoby. Mówiłem nie znam typa ale w chuj nie podoba mi się jego postawa i to co się z tobą dzieje. Będzie boleć podjęcie takiej decyzji ale dasz sobie radę a wiem,że K zasługuje na szansę od ciebie.
-Tylko,że ja nic do niego nie czuję prócz faktu,że nie chcę tracić przyjaciela.
-No właśnie czyli ci na nim zależy i przyznaj to przed sobą samą i oboje wiemy jaka byłaś uśmiechnięta kiedy się przed wczoraj widzieliśmy i jaka zła jak powiedział,że nie chciałby mieć takiej marudnej kobiety jak ty.
-Niby tak tylko,że ja nie wyobrażam sobie związku z nim czaisz nie potrafię go traktować jak faceta dla mnie.
-Bo ciągle masz nadzieję że ten twój E wróci i jak rycerz zabierze cię z zamku i ucieknie z Tobą,wróć wariatko na ziemię i uświadom sobie co ktoś robi dla ciebie a kto coś mówi,że zrobi. Nie wiem co on tam ci pisze ale widzę,że wierzysz mu i że nie bez powodu ryczysz bo K kazał ci jakąś decyzję podjąć. Nie dziwię się kolesiowi,ciągle się stara a ty wciąż powtarzasz,że nie chcesz miłości.To powiedz mu speirdalaj i wszyscy będą szczęśliwi prócz ciebie bo teraz myślisz o tym jak skrzywdzisz E i K jeśli powiesz im cześć a nie o tym jak będziecie jeśli podejmiesz odpowiednią decyzję.
-Chciałabym teraz pogadać z Dodą.
-Wiesz ona powiedziałaby Tobie że masz robić tak żeby Tobie było dobrze ! Bo sama też byś jej tak powiedziała. I ja też nie jestem ci do niczego potrzebny bo sama musisz podjąć decyzję.
-Wiem Tomek tylko,że to...
-Kurwa przestań popatrz co się wydarzyło w ostatnich dniach i zdecyduj!
Oboje odpalamy papierosa i cieszę się,że jest ktoś kto zawsze sprowadza mnie na Ziemię.
-Zmienię coś i postanowię.
-No młoda! I o to chodzi nie ma co ślimczyć trzeba działać!
Leżę w łóżku,otulona ciepłą kołdrą z 4 kawą dziś . Dzwoni tata uprzedza,że za kilka minut będzie i abym nie wychodziła z domu bo ma do mnie jakąś sprawę.Zastanawiam się co tak naprawdę może chcieć bo przecież od kilku dni wciąż uciekam od niego i rozmowy z nim. Słyszę gdy podjeżdża na podwórko,wchodzi po schodach.
-Cześć Weronika.
-No cześć,coś się stało?
-Nie ale chciałem sprawdzić jak się czujesz i przywiozłem coś dla ciebie.
-Ale jest Ok i mówiłam że nic nie potrzebuję jak dzwoniłeś.
Tata jednak kupił mi chyba największą babeczkę czekoladową jaka była w cukierni i wyciągnął a kieszeni butelkę kokosowego rumu ( kiedyś trułam mu,że wszystko co kokosowe jest najlepsze i że z chęcią bym go spróbowała).
-Dziękuję ale rum weź dla siebie.
-Zostaw w domu ja uciekam do następnej roboty,chcesz jakieś pieniądze?
-Nie tato,naprawdę jest wszystko ok.
Mój tata był jakiś podejrzany,uśmiechał się pod nosem a z drugiej strony widziałam żal do mnie w jego oczach. Jednak kiedy wyszedł zrozumiałam dlaczego cieszył się pod nosem i tak mnie wypytywał o wszystko. ..
Słyszę głośne pukanie do drzwi.
-Czego znów zapomniałeś? Wejdź przecież otwarte.
 Nikt jednak nie wchodzi i wciąż puka. Wkurzona wstaję z łóżka i otwieram drzwi a tam bukiet kwiatów uderza mnie w twarz.
-Chciałem cię przeprosić.
-Boże,za co?
-Za wczoraj i za to co ci powiedziałem i że postawiłem cię w takiej sytuacji.
-A z jakiej okazji te kwiaty?Urodziny mam za tydzień a ty nie lubisz kwiatów bo jesteś hmm bronisz zieleni przecież. Uśmiecham się pod nosem i rechotam jak głupia bo ten widok jest taki zabawny.
-Mogę wejść czy mam udawać,że wcale nie jestem wysoki i nie muszę się garbić ?
-Wejdź.
-Twój tata powiedział,że jesteś w domu,spotkałem go na warsztacie i mówił,że wczoraj wcześnie wróciłaś jak na ciebie i pytał się czy nie wiem gdzie ostatnio byłaś.
-I co mu powiedziałeś?
-Że nie wiem i że zabroniłaś mi na ten temat z nim rozmawiać.
-Fajnie z pewnością się nie domyślił i już teraz wiem dlaczego tak się cieszył jak przyszedł.
-Stałem na dole jak debil i zastanawiałem się czy iść czy nie bo przecież mieliśmy udawać że się nie znamy..
-Mam ci teraz awanturę zrobić ? haha tak jak ty tej tamtej?
-Oj daj spokój zobacz jak się poświęciłem.mam kwiaty.
-Jestem w totalnym szoku a co z twoją ochroną zieleni i całymi tymi bzdurami?
-Wiedziałem,że batonem i czekoladą czy piwem lub wódką cię nie przeproszę za to co powiedziałem. Zmieniłaś się więc nie wiedziałem co zadziała a ostatnio wspominałaś,że ktoś tam dostał ładne kwiaty więc pomyślałem,że może to cię przekona.
-Ale K... ja nie jestem zła na Ciebie po prostu powiedziałeś co chciałeś powiedzieć a ja nie jestem gotowa na nowy związek.
-No właśnie wiem i wczoraj niepotrzebnie się uniosłem i niepotrzebnie tak cię zdenerwowałem.Nie wiem co ja sobie myślałem ale ta cała akcja z Klaudią i tym wszystkim to popierdoliło wszystko i naprawdę nie chciałem,żebyś czuła jakąś presję z mojej strony .
-Ale poczułam. Myślałam,że sytuacja między nami jest zrozumiała a Ty pomimo wszystko postanowiłeś wyznać mi miłość...To było nie na miejscu bo wiedziałeś jak się czuję i wiedziałeś,że od rana miałam mieszane uczucia bo nie TYLKO Ty przypomniałeś sobie o miłości..
-Wiem o tym ale rozmawialiśmy przecież i powiedziałem tobie,że nie chce byś była dalej smutna pijana i chodziła do tych kurwa typów z kamienicy.
-Ja też bym tego nie chciała ale nie potrafię podjąć decyzji bo nie chce tracić przyjaciela i poniekąd wierzę w zmianę Emila.
-Dlatego nie nalegam i przepraszam jeszcze raz. To co czuję może nie ma teraz znaczenia masz rację i nie będę już o tym wspominał uważałem,że wyjaśnienie tego będzie na miejscu i że skoro ty jesteś szczera ze mną ja z tobą też powinienem i chyba powinienem już iść.
-Nie musisz,możesz zostać. Za chwilę wraca moja mama z pewnością się ucieszy kiedy się dowie kto wyciągnął mnie ostatnio z domu i odstawił rano.
-Chyba nie powinniśmy się poznawać to nie moja rola,ona już zna twojego wybranka życia ja jestem tylko znajomym więc nie ma sensu żeby zawracać jej głowę.
-No i po co tak gadasz? Wiesz dobrze,że rozumiem twoje zauroczenie i cieszę się,że się do tego przyznałeś ale nie będę z tobą tylko dlatego,że ty coś czujesz. Jak ty sobie to wyobrażasz? że ja będę tęsknić za Emilem i będę z Tobą bo Ty coś do mnie masz?
-Nie nie o to chodzi tylko już pojadę i zobaczymy się w piątek tak?
-Nie wiem po co odstawiasz szopki a później rezygnujesz bo mówię coś niewygodnego dla ciebie.Ciągle ci powtarzam,że nie chce już miłości.
On staje naprzeciw mnie jest wkurwiony i zły.
-Jeśli kurwa Wera zrozumiesz co się z Tobą działo od kiedy ten koleś ci groził i kiedy zbierałem cię z ziemi bo byłaś tak najebana z jego powodu i jeśli dojdzie do ciebie co się z tobą dzieje po rozstaniu z nim i od kiedy dał ci do zrozumienia,że nie pasujecie do siebie to daj mi znać. Myślisz dlaczego teraz sobie o Tobie przypomniał? I dlaczego chce wrócić?Bo czuje jebane zagrożenie. A ty jak durna znów dasz mu szansę i polecisz do niego a on wyjebie na ciebie i znów powie ci że Wojtka kochałaś. Nie chce ci niczego wypominać i nie chce żebyś czuła obowiązek rozmów ze mną i kontaktu ale mamy niejasną sytuację i ty musisz podjąć jakąś decyzję. Ja zrozumiem ''Nie'' i dam na luz,tylko określ się jakoś bo męczysz się ty i męczę się ja. Chciałbym cię przytulić ale wiem,że nie powinienem,chciałbym żeby było między nami lepiej ale jakoś ciągłe moje staranie ...Ah wiesz co zastanów się.
Ja zaczynam płakać i wiem,że krzywdzę kolejną osobę w swoim życiu.Oddaje mu kwiaty i proszę by dał mi spokój skoro nie potrafi zrozumieć.
-Weź je i jedź do Klaudii , przeproś ją i wróć do niej. Skoro nie potrafisz zrozumieć że nie jestem gotowa nie będę wymierać żadnego z was. Zostanę sama i taka jest moja decyzja. Masz rację muszę coś zrobić bo ciągle tkwię w jednym punkcie dlatego rezygnuję z was obojga i nie będę wybierać żadnego .
-Nie,kwiaty są dla ciebie a Ty się zastanów bo teraz jesteś zła. Wiem,że nie bez powodu się spotkaliśmy i nie bez powodu wczorajsza rozmowa zakończyła się płaczem i żalem. Wiem,że sama uwierzyłaś,że może być lepiej bez niego . Dlatego w piątek przyjadę i pogadamy.
-Zobaczymy narazie potrzebuję spokoju. Idź jak masz idź bo zaraz wraca mama i chyba nie chcesz konfrontacji z nią.
- Dobrze,trzymaj się wredna małpo.
-Cześć marudo.
Podchodzi,całuje mnie w czoło,uśmiecha się bezsensu i odchodzi. A ja znów rozjebałam się na milion kawałków.Chce być sama i nie chce nigdy więcej takich sytuacji nie chce MIŁOŚCI.
Przepraszam.

Znów nienawidzę swojego odbicia i znów próbuję walczyć ze łzami. Mam dość rozumiesz,dość szukania pozornego szczęścia w słowach,gestach.Nie wierzę w żadne ich słowo i to kurewsko mnie wkurwia. Chciałabym podjąć jakąś decyzje-presja,presja,jebana presja. Nie umiem zdecydować czego pragnie moje serce,prócz miłości ale przecież miłość to nie wszystko a ja potrzebuję przyjaciela. Mam ochotę uciec stąd i przerwać tą sytuację. Mam dość ! Dlaczego własnie teraz,dlaczego teraz każdy z nich ma odwagę .Jest mi dobrze,lubię samotne spacery,wieczory pod kołdrą w łóżku ze szklanką wódki i nikotyną unoszącą się w pokoju,lubię objadać się cukierkami i nie przejmować czy wyglądam dobrze,brakuje mi czułości,bliskości i zwykłych rozmów ale jestem wstanie to przetrwać. Nie potrafię zdecydować co jest dla mnie ważniejsze czy zwykła miłość,którą przecież w sobie mam czy poczucie bezpieczeństwa i jednostronne uczucie jednakże bez kłamstw i oszustw. Zagubiłam się pośród beznadziei i zauroczenia. Tak bardzo chciałabym zrozumieć ich postępowanie jednak to zbyt wiele. Naprawdę chyba nie jestem kobietą,która odnajduje się w związkach i która potrafi wierzyć w słowa. Wszystko jest iluzją a ja nie mogę odnaleźć rzeczywistości . Potrzebuję rozmowy,długiej i bez obawy,że moje marudzenie przerwie natłok emocji drugiej osoby. Tęsknie za prostym życiem i brakiem iluzji. Potrzebuję się napić ale wiem,że nie wytrzymam kolejnego kaca i kolejnego napadu...
Przegrywam.

niedziela, 14 września 2014

Dzwoni telefon.
-Cześć masz chwilę?
-Mam a co się stało?
-Zjebałem wszystko, przeprosiłem ale nie chciała mnie słuchać.
-Jak to? Chcesz wpaść pogadać?
-Nie mam jak teraz,rozjebałem samochód,przepraszam.
-Ok to opowiadaj.
-Chciałbym się z Tobą spotkać ale nie mam ...
-No dobra powiedz mi kurczek co się stało.
-Piłaś?
-Nie dziś jestem trzeźwa ale mam strasznego kaca.
-To wyjdź z domu.
-Ale po co?
-Bo czekam.
Rozłączył się a ja byłam w kompletnym szoku. Wychodzę z domu,trzaskam drzwiami.Słyszę za plecami głos taty :
-Nie wracaj zbyt późno bo zamknę ci drzwi jak wrócisz o 5 rano tak jak wczoraj.
-Spoko.
Kiedy idę ulicą zaczynam czuć,że upijanie się przynosi złe skutki,mam mroczki przed oczami,oczy mi łzawią z ciało drży.Podchodzę pod przestanek nagle ktoś podjeżdża samochodem.
-Wsiadaj.
-A nie możemy tu pogadać muszę zaraz do domu wracać jestem mega zmęczona.
-Wsiadaj pogadamy.
Wsiadłam.Był dość dziwny a mój telefon dzwonił,kurwa pomyślałam.Chciałam by coś powiedział ale on milczał a ja nie wiedziałam dokąd jedziemy.
-Możesz kurwa się zatrzymać i powiedzieć co masz mi do powiedzenia.
-Za chwilę.
Jedziemy tak szybko że zaczynam odczuwać strach.Wjeżdżamy na parking na którym stoi biały samochód,który skądś znam.Wysiada jego kolega i jego kobieta.Staję z nią w oko w oko,jej oczy są przepełnione wkurwieniem i wiem,że ma do mnie żal.
-To jest ta twoja Weronika ? Ta idealna,najlepsza? Krzyczy mu w twarz.
Staję przed nią ja oko w oko z jej wkurwienie.
-Adaś proszę zabierz go stąd a ja spróbuję ją zrozumieć.Uśmiecham się pod nosem.
-Hej,tak jestem Weronika i nie jestem idealna i najlepsza i nie wiem skąd u ciebie tyle wkurwienia ale nie powinnaś...
-Wiesz co,on mnie zostawił bo kurwa powiedział,że nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego do żadnej kobiety,Wiesz co kurwa ja rozumiem naprawdę bo nie łączy nas nic szczególnego ale kiedy na niego wyjebałaś rok temu i znalazłaś nowego z którym było ci zajebiście wiedział gdzie przyjść a teraz wraca do ciebie a ty i tak masz go głęboko w dupie.
-Wiesz wyjaśniliśmy sobie wiele sprawa i on wie,że prócz koleżeństwa nic między nami nie będzie..Nie wiem co wiesz a czego nie ale facet z którym byłam wiele dla mnie znaczy. Nie jestem z nim ale to niczego między mną a Ky... nie zmienia.
-Wyjebane mam w to albo każ mu spierdalać albo powiedz mi bym dała sobie spokój.
-Ale to nie o to chodzi,nie wiem jak masz na imię ale jeśli coś dla ciebie znaczy daj mu szansę.
-Weronika ....przerywa nam nieznajomy na K. Ja nie chcę...Wzięłaś to pod uwagę?
-Wzięłam ale czy ty kurwa widzisz że jej zależy?
-Nie obchodzi mnie tooo...Powiedziałem coś i wsiadł do samochodu.
Poszłam za nim a on patrzył na mnie pełen złości.
-Proszę cię byś więcej tego nie robiła.
-Ona płacze przez ciebie i z jakieś przyczyny mnietu przywiozłeś chciałeś bym uratowała to co zjebałeś przyznaj.
-Chciałem zobaczyć czy wciąż wiele dla mnie znaczysz...
-proszę cię..
-Wiem kurwa że nie mam szans i że nigdy nie będę dość dobry dla ciebie ale chcę być nawet twoim kolegą jeśli to daje mi możliwość rozmów z tobą i wycieczek w nieznane.
-Przepras....
Otwieram okno i wystawiam głowę,czuję że uciekają ze mnie siły.
-Weronika co się dzieje.
-Odwieź mnie do domu ja już nie mam siły.
-Przepraszam chciałem byś wiedziała ile dla mnie znaczysz.
-Wy kurwa wszyscy się uparliście żeby udowadniać mi ile dla kogo znaczę? Dajcie mi żyć!
Jeśli nie potrafisz zaakceptować pewnych rzeczy.Proszę nie chce tracić przyjaciela
-Będę nim dopóki ty nie uciekniesz.



W takich chwilach nie wiem kim jestem ani co tak naprawdę przyszykował dla mnie los.Nie wiem czy wiatr,który dziś otula mnie swoimi ramionami jest prawdziwy,czy aby napewno nie jest wytworem mojej wyobraźni. Znów natłok emocji dominuje nad racjonalnym określeniem rzeczywistości. Przestałam mieć nadzieję i kiedy owa nadzieja ze mnie umknęła wszystko wraca z podwójną siłą.Boże,czy jeszcze wiele prób czeka moje wycieńczone serce? Jak długo będziesz mnie terroryzował miłością na którą chorować już nie chcę. Przestałam odczuwać pragnienia,przestałam szukać w sobie błędów zaczęłam żyć,umierając.To takie wygodne nie patrzeć w lustro,nie czuć bólu,który pomimo wszystko rozpierdala mnie od środka.Wybrałam taką a nie inną drogę.Nie mam już siły uciekać. Chciałabym by wszystko trafił szlak i bym nie musiała już dokonywać wyborów.Potrzebuję rozmowy... I chyba znów dostaję kopy w dupę bo zbyt wiele umyka mi z rąk.Przecież co ja mam d chuja teraz zrobić? Uciec..Chcę uciec ile sił w nogach i sprawdzić kto tak naprawdę jest wstanie dogonić moje zmęczone serce.Zbyt wiele słów,gestów jestem dziś zmęczona.Potrzebuję jakieś wskazówki,wskazówki,którą drogę ma obrać moje serce i czy rozum nie jest racjonalniejszym rozwiązaniem całego tego syfu.
-No Cześć szalona,Boże jak TY WYGLĄDASZ..
-Mówiłam,że nie daję dziś rady.
-Widziałaś swoje oczy,wszystko jest ok? Nie chcesz do szpitala?
-Posrało cię ja mam zwykłego kaca i się nie wyspałam.
-Ty chora jesteś,coś jest Wera z tobą nie tak.
-Weź się uspokój i opowiadaj ja postaram się skupić i będę starać się cię zrozumieć.
Podchodzi do mnie,stoi oko w oko,łapie mnie za rękę.
-Ty cała się telepiesz.
-Boże,naprawdę wrzuć na luz. Wytrzepało mnie ostatnio było gorzej a tak nie marudziłeś.
-Martwię się,nie wiem co się z Tobą stało.
-Zesrało się wszystko o co ci KURWA chodzi. Dobra idę jak tak ma wyglądać nasza rozmowa to ja psuję.
-Stój muszę ci się do czegoś przyznać.Chodzi o wczoraj i o to co ci powiedziałem..
-Co takiego?:O nie byłam aż tak pijana żeby nie pamiętać ale nie wiem ....
-Weronika ja nie chciałem żeby tak się to wszystko skończyło i żeby stawiać cię w takiej sytuacji bo wiem,że kochasz tego swojego ale ja..
-Dobra nie kończ...Pamiętam. Wiesz dobrze jaka jest sytuacja,proszę nie komplikuj mi życia,masz kobietę i jestem z tego powodu szczęśliwa nie chce jebać ci czegoś i nie chce teraz brnąć w związki.
-Ale ja od niej odeszłem.
-Co Kurwa?
-ZOSTAWIŁEM JĄ ! Wiesz dobrze z jakiego powodu.
-Kurwa,proszę cię.
Wpadam w histerię i furię i jestem wściekła. Krzyczę na niego a on patrzy na mnie oczami żalu i strachu.On mnie przytula ja się wyrywam i krzyczę.
-Zawsze tak musi kurwa być,ja potrzebuję przyjaciela nie faceta,przecież ci to tłumaczyłam.
-Wiem i poczekam ile będzie trzeba tylko nie miej wyjebane i nie uciekaj.
-Nie wiem już co ja zrobiłam temu u góry,że zabiera mi wszystko ..
-Nic,jesteś piękną kobietą która kiedy coś mówi nie można nie słuchać a kiedy stoję z Tobą oko w oko mam ochotę powtarzać,że będę czekać na ciebie choćbyś miała jeszcze milion facetów.
-Wiesz że nie chcę żadnego i wiesz,że teraz wszystko się skomplikowało.
-Ale ja wierzę i wiem,że podejmiesz odpowiednią decyzją.
-Ale czy nie stracę przyjaciela?
-Nie stracisz obiecałem że zawsze i wszędzie cię znajdę więc i tak się stanie.Tylko teraz jest ciężko.
-Wiem...Nie oczekuj nic ode mnie nie dziś i nie jutro ja potrzebuję zbawienia.
-Więc będę twoim zbawicielem i cię ukryję daleko stąd.
-Ale gadasz głupoty,uciekamy stąd?
-Uciekajmy.
-Tylko już nie pij i nie ćpaj.
-Postaram się,idziemy na piwo?
-I widzisz jesteś uparta jak osioł.
-Bo jestem niemądrą kobietą . Proszęęęęęęęęęęęęęęęęęęę. Zaczynam drżeć na tyle iż sama zastanawiam się jak długo wytrwam.
Umieram?

Może urok zauroczenia wcale nie jest taki zły,podpowiada mi serce.
Znów pęka mi głowa i znów mam czerwone oczy,drżące ręce. Mam dość ucieczki i znów łapię się na tym,iż bezsensu uśmiecham się pod uchem.Czy dziś zaryzykujemy i porozmawiamy o wspólnym szczęściu? Mój kac jest dzisiejszą walką o przetrwanie.Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Nie potrafię dziś skupić się na niczym konkretnym,nie potrafię zatrzymać myśli. Potrzebuję rozmowy..
Chciałabym zadzwonić i przyznać się sama przed sobą,że potrzebuję przyjaciela i kogoś z kim mogłabym teraz porozmawiać.Kogoś kto wysłuchałby mojego marudzenia i powiedział,że dam sobie radę...
Dzwoni telefon,siedzę wtulona w poduszkę,szukam dzwoniącego telefonu ręką...Odbieram.
-Masz ochotę porozmawiać czy dalej jesteś na mnie obrażona?
-Nie jestem ale mam gigantycznego kaca i właśnie piszę bezsensowną notkę o tym,że potrzebuję rozmowy.
-To czemu nie dzwoniłaś?
-Bo to bezsensu a wkurwiłabym tylko twoją przyjaciółkę życiową...
-No właśnie musimy o niej pogadać.
-Dobrze ale muszę się ogarnąć bo ledwo żyję.
-Mama coś mówiła?
-Tak,że znów jestem pijana i że jak cię spotka to powie,że następnym razem mam być przed jej wyjazdem do pracy.
-Szalona! To nie moja wina.
-A moja?
-Tak bo piłaś a ja musiałem Ciebie pilnować i...
Cisza,słyszę że coś jest nie tak ale nie wiem o co chodzi.Przecież wczorajszej nocy nic się nie wydarzyło ani nie powiedziałam nic znaczącego. Prócz rozmów,wódki i papierosów,śmiechów i wyścigów z jego kolegą i kolegi koleżanką nie było nic.
-Co jest,ej?
-To za pół godziny dasz radę wyjść,chcę z Tobą porozmawiać Weronika.
-Dobrze,a mam się bać?
-Powinnaś,piwo jakieś?
-Nieeeee ja już nie piję do następnego weekendu w sensie do urodzin.
-No tak o tym też musimy pogadać.
-Kurwa,to ty już wyjeżdżaj a ja idę się uczesać.
-Dobrze potrzebuję dziś ja rozmowy z tobą.
-To dobrze,że jestem komuś potrzebna.
Cisza.

sobota, 13 września 2014

Wiesz kiedy teraz tak skulona w kłębek,otulona ciepłym kocem z kawą w ręku,papierosem i kacem zastanawiam się kim jestem,łapię się na tym ,iż intensywnie analizuję swoją naiwność na trylion sposobów.
Kiedy na mej drodze pojawił się Wojtek cały świat przestał istnieć.4 długie lata szukałam sposobu by być przy nim i za wszelką cenę go uratować.Uważałam,że jeśli to mnie wybrał spośród tłumu dziewczyn mam do spełnienia misję,muszę mu pomóc.Szybko zeszłam na ziemię kiedy zamiast czułości i wsparcia dostałam w ryj. Wiesz kiedy człowiek się zakochuje,traci kontrolę.Przy nim czułam się kobietę i chciałam być kobietą,która pomoże mu powstać. Kiedy jednak powiedziałam sobie DOŚĆ długo walczyłam z tęsknotą i żalem.Długo kasowałam nieprzeczytane wiadomości,nie odbierałam telefonów i bałam się żyć.Wciąż powtarzałam sobie,że nigdy nie pozwolę więcej facetowi mnie zniszczyć...I tak było,uciekałam od wszystkich,którzy próbowali cokolwiek zmieniać w moim życiu,powtarzałam każdemu,że ja i miłość to dwie sprzeczne sprawy.A w pewnym momencie to z dilerem z rogu znanej mi i wam ulicy łączyło mnie więcej niż z własną matką. Lubiłam wchodzić do starej kamienicy,wtedy wracały wspomnienia.Wojtek opierający się o ścianę z narysowanym domofonem z uśmiechem,trzymający mnie za rękę tak mocno...Pomimo wszystko nie wchodziłam tam by pamiętać lecz po to by magiczna substancja pomogła mi zapomnieć.Stary facet,młody chłopak. Oboje znaliśmy się już dobrze. Nigdy nikt nas sobie nie przedstawił jednak ja znałam jego imię on moje. Wymienialiśmy się pieniędzmi i magiczną substancją,czasem po prostu się do siebie uśmiechając.Kiedy któregoś razu przyszłam do niego pijana,drżąca z czerwonymi oczami nie chciał dać mi mojego ratunku,byłam tak wkurwiona,iż miałam ochotę napluć mu na twarz. Usiadłam wtedy na schodach i zaczęłam beztrosko ryczeć jak naiwne dziecko z przedszkola.
Wiedziałam wtedy,że nie ma już dla mnie ratunku. Kolejne tygodnie tylko piłam kiedy naprawdę czułam,że już nie daję rady,wszelkie ostatki magicznej substancji pochowałam na dnie szafy,kubkach,kartonach nawet w materac.Tak bym nie mogła ich znaleźć przez kilka dni. Było ciężko i wtedy poznałam Emila.Jedyne co robiliśmy to rozmawialiśmy,ja znalazłam kogoś komu mogłam napisać jak mija mi dzień,on kogoś komu mógł powiedzieć o tym czy o tamtym. Znów jednak zaczęłam wychodzić i upalać się czystym THC. Może gdybym nie odbierała telefonów...Kiedy jednak przyszedł dzień oczekiwania na dworcu PKP w Szczecinie na Emila,powtarzałam sobie w myślach,że jeśli okaże się facetem z dobrym sercę,skończę ćpać i upijać się.On o tym nie wiedział ale kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy byłam naćpana a on miał kaca. Zabawne,mówił do mnie a ja jedyne co to starałam się nie stracić wątka . Kiedy w pewnym momencie złapał mnie za rękę a później po prostu pocałował wiedziałam,że od tamtego momentu zmieni się wszystko. Dziś żałuję,że wtedy nie uciekłam mówiąc mu,żeby dał sobie spokój. MOże teraz nie czułabym takiego obrzydzenia do samej siebie i nienawiści.Ale przecież stało się. Teraz wiem,że i tak wszystko trafiłby szlag,w naszej miłości było zbyt wiele kłamstw i tajemnic. Nie przestałam ćpać i pić,idealnie to ukrywałam.On nie przestał szukać innych kobiet.Może mnie nie zdradził i może mu zależało ale kłamaliśmy oboje i oboje oszukiwaliśmy samych siebie wierząc,że nasza miłość ma szansę. Jest jedynym facetem,którego nie zdradziłam i którego nie oszukałam spotykając się z innym,jest jedynym facetem,przy którym czułam się jak kobieta jednak wciąż smutna i pijana. Widzisz chciałam być dla niego lepsza i kiedy on opowiadał mi o byłych czy też swoich znajomych wiedziałam,że nie pasuję do jego życia.Ja nie miałam marzeń on miał ich wiele,Ja pragnęłam czego innego on chciał żyć.Okłamałam go mówiąc,że magiczna substancja nic dla mnie nie znaczy..Znaczy zbyt wiele.Lubię być w Kosmosie do którego on nie miał wstępu i kiedy płakałam wieczorami tak by on nie słyszał,wyklinałam sama siebie bo wiedziałam,że przecież nie zasługuję na niego. Jeśli to przeczyta dowie się,że łykałam każdego dnia magiczną substancję,że każdego dnia kiedy czułam się źle miałam zjazd i kiedy mówiłam mu,że boli mnie serce,umierałam..Umieram i najwyższa pora by się z tym pogodzić.Umeiram na własne życzenie lecz komfortem mojej śmierci jest fakt iż to ja mogę zadecydować  w kolejnych dniach kiedy odejdę.Teraz mam przyjaciela,który wie,że chodzę naćpana i że piję.Teraz On wie,że kochałam Emila bardzo mocno ale jestem cholerne dumna z tego,że On być może teraz zacznie nowe życie z lepszą kobietą. Trzymam za niego kciuki. Żałuję,że zmarnowałam jego 11 miesięcy i swój rok istnienia bo nie zmieniłam w swoim życiu nic.
Przepraszam jednak wciąż lubię być pijana i zwiedzać kosmos,mój własny prywatny kosmos.
-Spotykałeś się z kimś przez ostatni rok.
-A co to ma do rzeczy? Ty byłaś zakochana a ja miałem koleżanki.
-I co teraz? Może jedna z nich była tą ..
-Przestań już ci to tłumaczyłem a Ty wciąż swoje.
-No co? Nie potrafię uwierzyć w to co do mnie mówisz,przecież ja nie zasługuję na tyle dobra.
-Zasługujesz tylko o tym nie wiesz.
-Chciałabym teraz zapomnieć o całym świecie i przestać udawać,że magiczna substancja przynosi ukojenie.
-To przestań.
Nagle słyszę wodę obijającą się od drzew i szum nocy.
-Potrzebuję wsparcia i cierpliwości.
-No przecież jestem.
-A co jeśli znów ucieknę?
-Przecież wiesz,że cię znajdę wszędzie, będę szukać ile trzeba.
-Jesteś uparty.
-Zawsze byłem.
Nagle panuje cisza między nami.Jesteśmy na tyle blisko siebie,iż milczenie nam nie przeszkadza.On delikatnie muska moje usta po czym natychmiast wstaje i..
-Przeprasza....
Wstaję naprzeciw niego i teraz to ja zamykam jego usta pocałunkiem,czuję jak łzy płyną mi po policzkach bo przecież nie powinnam dawać nadziei komuś kto uratował mnie przed zagładą.Wtulam się w jego ramiona..
-Przepraszam .
-To ja przepraszam.
Jednak mimo wszystko wciąż się przytulamy a ja łapię sie na tym iż niewinnie się uśmiecham.On ociera mi łzy.
-Nie obwiniaj się on i tak pewnie ma inną a ty będziesz teraz rozpamiętywać.
-Ale to ja dałam mu powody do odejścia.
-Bo tego chciałaś a jeśli tego chciałaś to dlaczego teraz płaczesz.
-Bo czuję się przy tobie dobrze i pęka mi serce bo już nie chcę nikogo ranić.
-Nie będziesz.
-Wiesz dobrze o tym,że ucieknę .
-Znajdę cię a teraz przestań płakać.

Wychodzę z domu,jest mrok,wybieram numer,którego dawno nie używałam,uśmiecham się sama do siebie,mówiąc:
-Widzimy się dziś?
-Jasne przed 21 będę.
Wchodzę do sklepu kupuję setkę wódki,papierosy i siadam na ławce wspomnień.Przypominam sobie jak mogłam jej o wszystkim powiedzieć,jak smakowały papierosy kiedy przyjaźń istniała w moim życiu,jak pocieszała mnie za każdym razem kiedy w siebie wątpiłam i jak przy niej nie mogłam być smutna.Zjebałam wiele rzeczy w swoim życiu ale najbardziej żałuję tego,że zjebałam 10 letnią przyjaźń bo brakuje mi rozmów z nią i chciałabym wypłakać jej się w ramę mówiąc,że znów piję i ładuję w siebie magiczną substancję.Ona pewnie znów by mnie uratowała a ja dziękowałabym jej następne lata,że nie pozwoliła mi się poddać.Tylko,że teraz to bez znaczenia.
Wypijam wódkę,palę papierosy jest kurewsko ciemno,zimno a ja wciąż wpatruję się w ekran telefonu i krzyczę sama w sobie,że potrzebuję rozmowy.
Podjeżdża samochód,wysiada.
-Cześć piękna,chodź jedziemy gdzieś.
-No coś ty,potrzebuję pogadać.
-To chodź pogadamy po drodze.
Mocno mnie przytula,całuje w czoło i pomimo ciemności widzę jego uśmiech. Rozmawiamy.
To zabawne opowiadam mu o tym jak kurewsko się dziś czuję i jak nie potrafię zrozumieć dlaczego facet,dla którego zmieniłam całe swoje życie wyjebał na mnie...
-Skurwysyn,powtarzam.Jebany skurwysyn.
Mój nieznajomy wyciąga z tylnego siedzenia piwo.
-Napij się, nie ma co się denerwować.
Podróżujemy pośród ciemności,siadamy na ławce tuż nad wodą,opieram ciężką głowę o jego ramię.
-Przepraszam.
-Za co?
-Za to,że byłam takim skurwysynem i za to,że miałam tak wyjebane a przecież zawsze chciałeś dobrze.
-Oj przestań,zmieniłaś się i ja też...
-I tak powinno się zacząć,prawda? Chyba przestało mi zależeć wiesz..
-Zależy ci wiem o tym i wiem,że On na ciebie nie zasługiwał a ty głupia siebie teraz obwiniasz jak zawsze.
-Dlaczego więc ze mną rozmawiasz?Przecież i ciebie skrzywdziłam i wyjebałam na ciebie.Powinieneś mnie nienawidzić jak wszyscy i być teraz z jakąś spoko panną,która by cię wspierała,kochała i nie płakała w ramię.
-Ty nie rozumiesz,tyle czasu czekałem więc poczekam jeszcze trochę.Czy naprawdę muszę ci wprost powiedzieć,że gdyby mi nie zależało wyjebałbym i nigdy więcej z tobą nie rozmawiał.
-Ale ja chyba nie potrafię kochać mężczyzn.
-Nie musisz kochać,wystarczy,że między nami będzie przyjaźń a reszta przyjdzie sama.Pożyjemy zobaczymy, przecież nic nie dzieje się bez przyczyny.
-To prawda,przepraszam za to,że piję.
-Mnie nie przepraszaj,tylko samą siebie i ogarnij bo wciąż pijana nic nie zmienisz.
-Dziękuję,że jesteś.
-Będę.

piątek, 12 września 2014

Jest 13:45 słyszę jak na moje podwórko wjeżdża samochód. Nie robię z tego tragedii bo przecież to mama,która właśnie wróciła z pracy,słyszę jednak jak dziadem woła mnie bym zeszła na dół.
Wstaję z pod kołdry,biorę 3 gumy do żucia i wychodzę.Mam na sobie dresy,za dużą bluzę,widzę Jego. Moją miłość sprzed 4 lat.
-Cześć Weronika.
-Cześć Wojtek,przecież miałeś tu już nie przyjeżdżać.
-Przeczuwałem,że coś z tobą nie tak.
-To siadaj.
Siadamy na ławce przed moim domem. On uśmiecha się ciągle i patrzy na mnie.
-Znów bierzesz.
-Nie próbuj prawić mi morałów bo ty robisz to samo.
-Śmiesznie,nie? Po tylu latach i tylu akcjach znów siedzimy na ławce i gadamy.
-I tak cię nienawidzę za wszystko co mi zrobiłeś ale jak już jesteś,to co u ciebie?
-Nic konkretnego,okazało się,że dupa nie ze mną jest w ciąży więc cała szopka odwołana a Ty jak tam z twoją miłością?
-Ja byłam tylko raz zakochana więc hmm nijak. Skurwysyńsko i ciężko ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.
-Ty pijana jesteś.
-A ty naćpany .
-Hahaha japierdole my naprawdę jesteśmy pojebanymi osobami.
-Masz rację ale jest dobrze jak jest nie chcę już niczego naprawiać i udowadniać samej sobie,że zasługuję na szczęście.
-Ja mam podobnie.Fajnie,że jednak wyszłaś ze mną porozmawiać chyba potrzebowałem ciebie tak jak ty mnie.
-A kto powiedział,że ja ciebie potrzebuję? Prosiłam byś nigdy więcej tu nie przyjeżdżał bo tego nie chce,prosiłam byś dał mi spokój bo tak jest łatwiej i dalej uważam,że wolałbym by teraz cię tu nie było.
-Musiałeś zobaczyć czy sobie radzisz,wiesz dobrze...
-Wiem kurwa Wojtek ale naprawdę nie jesteś osobą,której chcę się zwierzać teraz bo skończyło się we mnie wszystko.
-Ja dalej ciebie pragnę.
-A ja dalej ciebie nienawidzę i nic tego nie zmieni.
W jego oczach pojawiają się łzy,klepię go po ramieniu:
-Lepiej będzie jak już pojedziesz i nigdy tu nie wrócisz. Jest mi kurewsko ale dam sobie radę, choćbym miała zdechnąć dam sobie radę.
-Nie dasz kolejny skurwysyn robi z ciebie NIC.
-Jestem Nikim i Nikim pozostanę a teraz,żegnaj.
Wsiada do samochodu,macha a ja ocieram jedną łzę słabości. Koniec miłości w moim życiu.

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...