niedziela, 30 października 2022

Od nowa

 Wciąż upadam i wciąż zaczynam od nowa.

Wciąż zaciskam pięści i powtarzam samej sobie,że BÓL który w sobie czuje od bardzo,bardzo dawna to jedyne racjonalne uczucie które sprawia,iż czuję,że istnieje.Sprowadza mnie za Ziemię za każdym razem kiedy zbyt długo bujam w obłokach,snując nierealne plany .BA! Nawet zdarza mi się marzyć-chory idealizm.Często myślę o sprawach,które nie mają już znaczenia,często wracam wspomnieniami do miejsc do których wracać nie powinnam.Często moje rozjebane serce wędruje gdzieś po zakamarkach wspomnień szukając schronienia w małych przebłyskach szczęścia-tego pozornego,który w tamtym,danym momęcie był czymś wyjątkowym.I tak zatrzymuje się na wzroku przeszywającym moje ciało i słowach,które rozbijają moją zbuntowaną duszę ZA KAŻDYM PIERDOLONYM razem ale -OBIECAŁAM samej sobie,że już KONIEC z próbami więc uciekam.Uciekam tak szybko i tak by nawet tego nie zauważył bo nie chcę już komplikować swojego istnienia.To zabawne ale jeszcze kilka tygodni temu oddałabym wszystko za kogoś kto trafia w mą duszę tak po prostu,prostymi słowami i może będę tego żałować ale tak będzie lepiej-powtarza mój zmęczony umysł i ma stu procentową rację.Wszyscy dookoła mnie oczekują ode mnie czegoś czego nie mogę spełnić-stabilności,rodziny,pewności i tego całego gówna,którego przecież Ja nie chcę.Myślałam,że jesli zacznę spełniać oczekiwania innych to i moje JA w końcu przestanie stawiać opór dostosowując się do reszty otaczających mnie ludzi.Niestety tak nie będzie,jestem kimś innym-czuje inaczej,myślę inaczej,widzę inaczej i totalnie TUTAJ nie pasuje ale z jakiegoś powodu wciąż trwam i wciąż dane mi jest otwierać oczy każdego ranka.Trochę mi zajeło zrozumienie DLACZEGO tak się dzieje,dziś już wiem.Próbowałam zadowolić wszytskich dookoła siebie lecz nigdy nie próbowałam zrozumieć samej siebie.To było zbyt trudne i bolesne.Dziś usłyszałam coś co dało mi do myślenia ''chciałbym,by wszystko dookoła tak nie bolało''-też bym tego chciała.To nie jest tak,że odbierałam sobie życie tyle razy tyko dlatego,że miałam taki kaprys lub dlatego,że kolejny facet postanowił złamać mi serce.Byłam zmęczona ciągłym upadaniem i ciągłym BÓLEM który w sobie mam,sądziłam,że to moja kara za naiwność i wiarę w ludzi ale dziś podaliśmy sobie dłonie na znak zgody i odbyliśmy długą rozmowę,boledną i kurewsko emocjonalną ale Ból ma rację albo go zaakceptuje albo zje mnie jak samotność i miłość,której tak naiwnie potrzebowałam.Pogodziłam się z kolejnym stanem rzeczy.Kiedy zostaje sama wieczorem a mój pies rozłożony na połowie łóżka kładzie swój pyszczek na moich udach pęka mi serce i czuję się okropnie ale próbuje też pogodzić swoje JA z tym wszystkim.Nie walczę już,nie uderzam pięściami w głowę,nie rzygam i nie obiwniam nikogo bo przecież życie na tym polega-popełniamy błędy które mają nas czegoś nauczyć ja popełniam je po wielokroć bo najwidoczniej ciężej mi zrozumieć ich debilizm i potrzebuję trochę więcej naiwności by zauważyć swój błąd.Nie wiem jaki los sapisany mi jest tam w innej czasoprzestrzeni,pomiędzy gwiazdami a kosmosem ale będąc tutaj nie chcę już próbować naiwności i wierzyć,że gdzieś TAM jesteś mój wybawco.Zniknełeś jak poranna mgła opadająca na pole,znikająca pomiędzy pomieniami słońca,znikasz jak dym z mojego kolejnego papierosa palonego na zimnym balkonie.Nie potrzebuję już Ciebie durna MIŁOŚCI przestałam w Ciebie wierzyć na tyle,iż wiem,że istniejesz tylko w rmoantycznych filmach które oglądam na NETFLIX ,płacząc i naiwnie drwiąc z naiwności ludzi.Samotność moja przyjaciółko ty znasz mnie najlepiej.Twoje ramiona są moim schronieniem przed kłamstwem,rozpaczą i fikcją która nigdy nie bedzie mieć miejsca.Czasem jednak wciąż zamykam oczy,przewijam w głowie wspomnienia,które już dawno powinnam zapomnieć.

ahh marzenia.

piątek, 28 października 2022

Rok

 Minął rok.

Rok od kiedy spakowana w kilka kartonów i worków wróciłam z rozjebanym sercem i umysłem mając nadzieję,że TO wszystko to tylko pierdolony koszmar z którego obudzę się dnia następnego.

Rok od kiedy nie wiem czy bardziej GO nienawidzę czy tęsknie tak bardzo za wszystkim co miałam,iż całe moje wnętrze wrze niczym wulkan emocji,których nigdy wcześniej nie znałam.Zabijałam swoje emocje na wiele sposobów.Płakałam tak długo i głośno,iż moje demony zła zaciskały pięści z radości -gdyż poziom mojego smutku osiągał skalę maksymalną.Krzyczałam emocjami,słowami wszystkim czym mogłam po to by zagłuszyć BÓL jaki w sobie miałam.Ćpałam -bo tylko tak udawało mi się przestać czuć winę i było po prostu łatwiej żyć.Upijałam się wódką po to by przestać czuć nienawiść do samej siebie za bezgraniczną naiwność.Zabijałam się na tyle sposobów iż fakt,że wciąż istnieje jest niewyobrażalną fikcją literacką...To zabawne,że MIŁOŚĆ niszczy tak wiele w naszym życiu i tak wiele bólu sprawia poniesienie porażki gdy zdajesz sobie sprawę,że zawodzi Cię człowiek,który nigdy zawieźć Cię nie miał.Sądziłam,że kocha się tylko raz i po pierwszej porażce nie myślałam,że jeszcze kiedykolwiek,ktokolwiek będzie miał tak wielkie znaczenie dla mej zmęczonej duszy-myliłam się,tak kurewsko się myliłam.Kiedy przyjaciel stał się Miłością mojego życia i kiedy pękło mi serce bo zdradził mnie nie tylko jako facet ale ktoś o wiele wiele bardziej ważny ROZJEBAŁO mi się serce na tryliony kawałków których do dziś nie jestem wstanie poskładać.Rok temu nie chciałam żyć,sądziłam,że bez NIEGO nie potrafię nawet oddychać,że bez NIEGO nic nie ma znaczenia,że bez niego nie istnieje i JA.Głupia ! Szukałam winy w samej sobie-durna idiotka -na zdradę nie ma wytłumaczenie,dziś to wiem.Rok temu umarłam ale dziś uczę się istnieć na nowo.Upadam,wielokrotnie i kurewsko boleśnie ale wciąż zaciskam pięsci powtarzając samej sobie,że NIC nie jest wstanie mnie zniszczyć,po czym płacze,odpalam papierosa,kręce jointa i znów płacze ale NIC na to nie poradzę.TAK MIAŁO BYĆ tłumaczę każdemu kto pyta mnie DLACZEGO?! Nie znam innej odpowiedzi a ta stała się najbardziej wygodną i odpowiednią-nikt nie drąży,nie analizuje,nie zadaje PIERDOLONYCH pytań.Mam 29 lat,rozjebane życie,umsył i serce z kamienia,którego nienawidzę za nawiność i bezgraniczną wiarę w ludzi w którzych wierzyć nie powinnam.Rok temu błagałam BY wrócił,klękałam na kolana błagając stwórcę by pozwolił mu być przy mnie i już nigdy nie odchodzić.Rok temu wypatrywałam Go przez okno -nawinie wierząc,że wróci bo przecież 6 lat wyznawawaliśmy sobie miłość.I właśnie dziś zdałam sobie sprawę z własnej głupoty-cóż ludzie tacy jak ja już tak mają.Spotykają na swej drodze pomyłki i potykają się tyle razy iż normalny człowiek nie dałby rady przetrwać i wtedy zadaje sobie pytanie ; czy żyję bo STWÓRCA ma dziwne poczucie humoru i testuje emocjonalną wytrzymałość człowieka czy jestem superbohaterem swojego życia którego NIENAWIDZĘ i dlatego żyć muszę? Uciekam,wciąż spierdalam jak najdalej uczuć po czym znów próbuję zbudować cokolwiek-uciekam i tak w koło.Od miesiąca nie robię nic co mogłoby skrócić moje istnienie i szczerze? Jest mi wszystko jedno jak potoczy się moje życie.

Dziś żyję i oddycham ale czy jutro nie upadnę i się nie poddam?

Od roku rozpierdalam umysł o biały sufit swojej oazy spokoju.

Od roku tęskne i nienawidzę Cię jednocześnie mając nadzieję,że któregoś dnia dostanę amnezji i zapomnę o wszystkich kłamstwach jakie spotkałam na swej drodze.

naiwne marzenia.

poniedziałek, 17 października 2022

Smutek

 Od kilku dni nie wstaję z łóżka,od kilku dni zatapiam się w rozpaczy dnia codziennego zastanawiając się po co mi to wszystko?Od kilku dni znów jestem zagubiona i nie znajduje odpowiedzi na pytania rodzące się w mojej głowie.

Próbowałam,próbowałam zabić samotność,bezradność i poczucie nienawiści-jednak nie potrafię.Nie potrafię iść dalej,wiedząc,że tkwie w tym jednym punkcie i wciąż zastanawiam się DLACZEGO JA ?Jak wiele jeszcze prób muszę przetrwać byś zrozumiał stwórco,iż już nie mam siły.Oddycham lecz duszę się każdym wdechem,widzę lecz czarne barwy przesłaniają mi świat,czuję lecz tak jakbym miała serce z kamienia-istnieje lecz tak jakbym już dawno umarła.Nie szukam ukojenia,nie szukam już zrozumienia chcę trwać-po prostu i nie czuć TEGO wszystkiego.Uciekam i wiem,że nikt nie jest wstanie dogonić mej rozjebanej na miliony kawałków duszy.Chowam się przed światem i wiem,że dziś nikt nie jest wstanie mnie odnaleźć,krzycze lecz wiem,że nikt nie słyszy krzyku rozpaczy.Błagałam o pomoc już tyle razy iż staraciłam nadzieje na jakikolwiek ratunek.Krzyczałam w niebogłosy mając nadzieje a dziś nie mam nic prócz kilku rozmazujących się wspomnień,pękniętego serca i rozjebanej duszy.Popełniałam wiele błędó,wciąż je popełniam.Podejmowałam wiele złych decyzji-dziś znajac ich konsekwencje.Wypowiedziałam wiele niepotrzebnych słów -dziś milczę by znów nie zranić nikogo.Dym z papierosa otula moje ramiona,odpalam kolejnego-nalewam szklankę wódki i wiem,że TO wszystko może mnie zabić ale czy ból i rozpacz nie są tak samo dla mnie szkodliwe jak TO.Cóż to za różnica czy umrę z bólu czy z przedawkowania.Chciałam coś zmienić,naprawdę próbowałam lecz narkomanka ze świata poprzedniego powraca tak szybko jak znikają moje marzenia.Dusza mnie boli,rozum także i nie mogę pozwolić by ktokolwiek próbował mnie zrozumieć.Jestem skazana na wieczne potępienie i NIKT nie jest wstanie mnie uratować.

Spisano mnie na straty i nie ma już nadzieji.

poniedziałek, 10 października 2022

Nieznane

 Od dnia wczorajszego coś się ze mną dzieje,od wczoraj nie potrafię TEGO powstrzymać i totalnie nie znam tych emocji.

Siedzę na łóżku otulona dymem nikotyny i THC unoszącym się w powietrzu,płaczę,śmieje się i tak cały czas.Analizuje,zastanawiam się a wewnątrz mnie toczy się jakaś wojna,której nie potrafię zrozumieć.Nie chcę mi się oddychać,nie chce mi się widzieć,czuć i myśleć bo wszystko zatacza jakąś Pierdoloną pętle i wraca do mnie każda zła emocja,której do KURWY nie chcę! Chyba wczoraj się poddałam a dziś mam  tego konsekwencje...

DO KURWY !

Pół nocy czytałam 6 lat rozmów-dziś zupełnie nic nieznaczących.Płakałam,śmiałam się i zastanawiałam się czy dziś chociaż jedno z nas jest szczęśliwe.PO CO ?-nie wiem.

Później zawieszona pomiędzy białym sufitem a szklanką wódki z sokiem i cytryną odpalałam papierosa za papierosem chcąc pozbyć się zawartości WSPOMNIEŃ z mojej głowy-nagle przypomniał mi się dotyk sprzed roku,spadająca gwiazda,życzenie -znów analizowałam PO CO?-nie wiem.A gdy już wróciły słowa,głos i obraz miłości mojego życia z przed 10 lat -nie wierzyłam i nie poznawałam samej siebie.TO ZBYT wiele.

Wytrzymałam naprawdę wiele porażek,wytrzymałam wielokrotne poniżenie,rozczarowanie i wieczne pragnienie MIŁOŚCI tej opisywanej w książkach i takiej mijanej na ulicach wytworu mojej wyobraźni.Jak NIGDY wcześniej pragnę dziś przestać oddychać,pragnę przestać czuć się porażką,pomyłką i poczuciem humoru stwórcy,który tym razem przesadza.Pogodziłam się z samotnością a ON znów wystawia mnie na próbę-próbując udowodnić jakim gównem jestem.JA NIE MAM JUŻ SIŁY,PROSZĘ PRZERWIJ TO NATYCHMIAST !

Przestań przypominać mi każdego z nich,przestać udowadniać mi,że nie mam prawa do jakiejkolwiek nadzieji na bycie pozornie szczęśliwym.PRZESTAŃ ! JUŻ DŁUŻEJ TAK NIE WYTRZYMAM.

Telefon wyłączony,smutek i dzieciencą rozpacz czuć w mojej oazie spokoju dziś na tyle,iż nawet haze wtula się w moje drżące ciało-mam wrażenie,iż wyczuwa nadchodzącą burzę.Mam ochotę jechać do znanej mi i wam kamienicy,naćpać się magiczną substancją i zrobić TO co zawsze chciałam.Wciągnąć kilogram białej damy i wypic litry wódki,popłakać się a później przestać ISTNIEĆ tak na zawsze,tak zupełnie naprawdę.Jestem zmęczona,wkurwiona i bezradna,dziś jestem kimś kogo nie znam i znać nie chcę.Odpalam kolejnego papierosa-piszę kolejny rozdział książki o czymś co już nie ma przecież znaczenia.

Padam na kolana i błagam przerwij TO-już dłużej nie wytrzymam.

Mam ochotę zadzwonić do KOGOKOLWIEK by pomógł mi przestać czuć cokolwiek i znów stać się emocjonalnym zawieszenim trwania lecz nie istnienia.Tylko jakie to ma znaczenie?

Próbowałam jednak dziś znów mi nie wyszło.

Biore głęboki oddech,dziś nie przetrwam.

Dziś odchodzę.

niedziela, 9 października 2022

Gówno

 Nie wiem czy to przez potwornego kaca,czy też przez brak normalnego snu ale czuje się jak gówno,śmierdzące,zdeptane i wytarte w poranna trawę...

Tęsknie za czymś za czym tęsknić nie powinnam-potrzebuje czegoś czego potrzebować nie mogę.Niby istnieje ale dziś tak jakbym umarła i z drwiącym uśmiechem obserwowała swój marny żywot.

Dzwoni telefon,odbieram:

-Siemanko,wychodzisz?

-Nie ma szansy,nie mam siły oddychać,potrzebuje ranimacji,tlenu i jakiejkolwiek chęci do życia.

-Aż tak zabalowałaś?

-Niekoniecznie ale alkohol chciał zrobić na mnie zamach...Tak było łatwiej.

-Oj Chuligan.to jak się ogarniesz to daj znać.

Odkładam telefon,okrywam się kołdrą po sam czubek nosa i znów czuję jak moje oczy płaczą chociaż tego nie chcę.Czuje jak mój umysł analizuje każdego napotkanego faceta na mej drodze,każdą miłą chwilę i nagle JEB -przypomina mi się każdy ból,rozpacz i ROZPIERDALA mi się wnętrze.Nie potrafię nad tym zapanować.TO przychodzi NAGLE-czasem jest normalnie.Wstaje ,ogarniam się,mocno tuszuje oczy by nikt nie widział mego smutku i wychodzę do pracy,do znajomych-udaje mi się wtedy jakoś funkcjonować ale czasem tak jak właśnie DZIŚ-budzę się i ten JEBANY ból w klatce piersiowej jest tak KUREWSKI i nie do wytrzymania,że tylko płacz,biała ścieżka i wódka z 5 kostkami lodu przynosi jakiekolwiek ukojenie.Zabawne,znów NIĄ jestem-rozjebaną na miliony kawałków idiotką,która nie robi już nic ze swoim życiem,prócz sprowadzania wszystkiego w czarną,śmierdzącą dziure i każdego dnia zakopywania w niej wszystkiego co ma JAKIEKOLWIEK znaczenie.

Wciąż nie wiem kim jestem ani po co właściwie się TU znalazłam.

Wciąż dopada mnie bezsennosć a wódka smakuje jak woda.

Wciąż uciekam od ludzi a kiedy się zatrzymuje -każda kolejna osoba rani mnie jeszcze bardziej niż poprzednia więc PO CO mi to wszystko?

Dziś chciałabym przestać oddychać.

Nie móc już otworzyć oczu .

Nie musieć czuć TEGO wszystkiego.

Zabawne przypomina mi się każdy BÓL i nie jestem wstanie zrozumieć po co?-przcież już płakałam,już się zabijałam i już to analizowałam.Taki NIKT jak ja nie zasługuje na jakiekolwiek szczęście na jakąkolwiek szansę by ktokolwiek usłyszał mój KRZYK rozpaczy...

Wciąż to samo,wciąż jednego wieczoru ćpam,upijam się i spalam miliony papierosów a następnego ROZPIERDALA mi się umysł i NIENAWIDZĘ SIĘ na tyle bardzo iż zakrywam wszystkie lustra w swoim domu by nie musieć patrzeć na pomyłkę,którą jestem.

Żałosne.

sobota, 8 października 2022

Wartość

 Każdego dnia zastanawiam się kim właściwie jestem.

Każdego dnia próbuje powtarzać sobie,że nie stworzono mnie przez zbieg okoliczności lecz z jakiegoś powodu o którym istnieniu dowiem się w odpowiednim momęcie.Każdego JEBANEGO dnia zaciskam pięści,przygryzam wargi i krzyczę w niebogłosy,że bycie innym i wyjątkowym to nie wada lecz zaleta,której dostrzec nie potrafię...Jestem nad przepaścią albo pierdolnę w odchłań samotności albo mój umysł rozjebie moje ciało.Nie potrafię już nad tym panować.

Każdego dnia brakuje mi czego innego,wieczorami nienawidzę Samotności jednak o poranku jest mi wszystko jedno.Kiedy wymaluję mocno oczy i uczeszę ładnie włosy wiem,że tego dnia się nie poddam bo przecież nie mogę pozwolić sobie na rozpacz.Lecz kiedy wracam do domu,zamykając się w swojej oazie spokoju,otulam się w kołdrę przytulam Hazego i rycze jak dziecko zadając sobie pytanie jak długo jeszcze wytrwam w tej nędzy zwanej życiem.Zabijałam się tyle razy iż teraz nawet nie podejmuję próby bo wiem,że stwórca ma dla mnie inny plan.Jednak jak wiele przetrwać mogę?Rozczarowanie,pęknięte serce,rozjebany umysł i brak poczucia przynależności do świata.Jak wiele może wytrzymać jeden PIERDOLONY człowiek...Jak wiele....

Za pierwszym razem kiedy kochałam sądziłam,że gorzej już być nie może-myliłam się.Teraz wiem i czuję,że nigdy wcześniej moje życie nie było tak wielkim gorącym wulkanem emocji-emocji,których mój umysł nigdy wcześniej nie znał.

Nalewam szklankę wódki z 8 kostkami lodu,zabarwiam sokiem jabłko-mięta i rysuję białą ścieżkę sekundowego ukojenia.Niby jest lepiej i niby mi wszystko jedno jednak wciąż zerkam na telefon mając nadzieję,że TO nie skończy się tak jak zazwyczaj.Wciąż jakaś cząstka mnie liczy,że wzrok spotykający się między działem z piwem a kasą nie jest tylko wytworem mojej POJEBANEJ wyobraźni nad którą nie mam już kontroli.Chciałabym cofnąć czas o wszystkie błędy,które popełniłam i chciałabym przestać czuć obrzydzenie i nienawiść do samej siebie-za naiwność,brak poczucia przynależności do świata i zbytnią uczuciowość do ludzi,którym nie należy się nic prócz środkowego palca wystawionego na samo słowo ''siema''.

Potrzebuję tylko by ktoś mocno mnie przytulił i powiedział,że dam sobie radę,że jestem silną kobietą,której świat nie ma prawa się przeciwstawić.Tylko tyle a zarazem tak wiele.

Gdzie jesteś moja nadziejo ?!

Gdzie jesteś moje wybawienie?!

Gdzie jesteś moja Naiwności?!

Gdzie jesteś??!

Do kurwy gdzie ????!!

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...