sobota, 30 stycznia 2016

Może wcale nie powinnam płakać.Może łzy nie są już moim wybawieniem. Może tym razem świat stanie się kolorowym obrazem znanego malarza . Może tak po prostu bez zbędnych pomocy wszystko będzie banalną łamigłówką,którą rozwiąże w mgnieniu oka. Może..
Może gdybym znała cel swojej przyszłości dziś nie zastanawiałabym się nad strachem,bólem i rozczarowaniem.Może gdybym wiedziała kim jesteś i gdzie się znajdujesz wypłakała bym ci się w ramie i krzyczała,że kocham życie!
Widzisz to wszystko jest bardzo banalne. Żyjemy,oddychamy i po prostu mamy coś do zrobienia. Nasz worek doświadczeń przestrzega nas za każdym razem przed rozczarowaniem jednak,kurwa zawsze popełniamy ten sam błąd-ufamy zbyt mocno.
Faceci to dziwne istoty i chodź chciałabym zrozumieć ich tok myślenia i czytać w ich głowach czasem po prostu nie pojmuje ... Kochasz?-jesteś. Nienawidzisz?-odchodzisz. To bardzo proste...
Po co zbędne nadzieje,po co zbędne obietnice. W samotności też można żyć..
Tak wiem razem jest lepiej.
Ja też lubię kiedy mnie przytula,kiedy całuje mnie w czoło i powtarza,że wszystko będzie dobrze,kiedy łapie mnie za rękę i powtarza,że nigdy mnie nie opuści...jednak...
Jednak to nie wszystko.
Czasem łapie się na tym,iż tęsknie za czymś co dawno przestało mieć znaczenie.
Czasem tęsknie za czymś co rozmyło się jak mydlana bańka i stało się tylko wspomnieniem.
Czasem tęsknie za Tobą ale wtedy przypominam sobie,że kocham i jestem kochana jak nigdy wcześniej...
To sprawia,że cała reszta jebie się za marne 10 zł. A ja. A ja wiem,że niczego więcej mi nie potrzeba...

poniedziałek, 25 stycznia 2016

To wszystko przestało mieć znaczenie.
To wszystko przestało mieć jakikolwiek sens.
To wszystko to tylko masa bezsensownych wspomnień.
Przestaliśmy dla siebie istnieć,być może przestaliśmy żyć.-Obojętnie przecież życie podobno na tym polega.
Tam gdzie pojawia się początek tam też jest i koniec. Prawda?
Tak wiele odpowiedzialności dziś spoczywa na mych barkach,tak wiele nie dokończonych spraw.
Nie mam na to siły ale próbuję coś zmienić...
Muszę dać radę coś w środku powtarza mi wciąż bym się nie poddawała,coś w środku mówi mi,że dam sobie radę pomimo wszystko. Pomimo dziury w sercu tak olbrzymiej iż mogłabym nią srać na podłogę.
To takie popierdolone. Nagle wszystko skleja ci się w jedną całość a Ty przestajesz żyć iluzją dnia wczorajszego.Nagle wszystko jest zrozumiałe i tak banalnie proste.
Nagle nic nie ma znaczenia i liczy się tylko ta chwila.
Zakładam kurtkę,wychodzę...
Dziś chcę utonąć w oceanie łez tym razem nie sama,tym razem mam wsparcie.
Upadłam ale podniosę się.Może nie jutro bądź pojutrze ale z biegiem czasu....
KURWA kogo ja próbuję oszukać. Rozpierdalam się i nie potrafię TEGO powstrzymać.
Szukam telefonu pod białą poduszką szpitalnego łóżka.
Wybieram numer do taty.
-Haloo? Słysze w słuchawce.
-Tato jestem w szpitalu za godzinę będziesz mógł mnie odebrać?
-Co się znów stało?
-Nic pogadamy jak przyjedziesz.
-Ok przyjadę ale wszystko ok?Dlaczego płaczesz?
-Bo nie mam już na to wszystko siły tato. Nie mam siły. Straciłam wszystko i nie widzę sensu by naprawiać cokolwiek.
-Weronika damy sobie radę słyszysz a nim się nie przejmuj.Za godzinę będę po ciebie.
-Dziękuję.
Kiedy się rozłączam przychodzi pielęgniarka. Każe uspokoić mi swój płacz jednak nie mogę, EKG wyszło źle,tętno? za szybkie. Nie czuję całej lewej strony i kiedy zamykam oczy czuję tylko ból, Wewnętrzny ból rozpierdalający mnie od środka. Dostaję trzy zastrzyki,podłączają mi kroplówkę. Otwieram oczy.
Widzę lekarza i chcę mu powiedzieć by zostawił moje ciało w spokoju jednak nie mogę. Po 20 minutach wszystko znika. Nie czuję bólu,żalu,smutku i cierpienia. To jakiś cud.
Otwieram oczy lekarz wypisuje receptę,tata czeka za drzwiami. Kilka skierowań i wychodzę
Tata mocno mnie obejmuje i powtarza,że damy sobie radę. Ja nie odzywam się nic. Kiedy dojeżdżam do domu wciąż nic nie mówię,wchodzę do pokoju tonę w swoim łóżku i zasypiam. Słyszę tylko jak mama powtarza tacie,że potrzebuje pomocy. Marzę o tym by mnie gdzieś zamknęli . Naprawdę sama o to ich poprosiłam. On mnie zniszczył. Przez niego jestem NIKIM wpierał mi że jestem chora psychicznie i choroba psychiczna objęła moją duszę swoimi ramionami. Wmawiał mi że jestem pojebana i zwariowałam. Wmawiał mi że nic dla niego nie znaczę i przestałam znaaczyć cokolwiek dla siebie samej.
Nie wierz w miłość nie ufaj facetom bo są w stanie w ciągu minuty zrobić z siebie NIC totalne ZERO którym jesteś każdego następnego dnia.
Te nic nie znaczące wspomnienia bolą ale leki uśmierzają ból. Sprawiają,że mam jeszcze iluzje w które sama nie wierzę.
Przestałam wierzyć.
Przestałam żyć.
Już nikt mnie nie uratuje.
To przecież takie proste. Kiedy się poznajecie zakochujesz się bez opamiętania lecz kiedy odchodzi musisz po prostu zapomnieć.
Nienawidzę swojej naiwności..
Jak wiele jeszcze bólu musi spotkać moją duszę?Jak wiele jeszcze łez muszę wylać by po prostu być kochana...NIE OCZEKUJE CZARÓW!
Nie oczekuje nawet cudu,nie oczekuję niczego zbyt wielkiego-a może jednak.
Znowu czuję się jak przegrany śmieć i wszystko się wali prócz tej ściany przede mną...-KUREWSKO boli. To tak jakby ktoś wyrwał mi serce,zdeptał 18 cm szpilką i obrzygał wczorajszą wódką z colą. Nie do opisania. Kolejny raz nie mogę złapać tchu,mama płacze razem ze mną,leże na szpitalnym łóżku i krzyczę by dali mi święty spokój ! Jestem ja,miliony wspomnień i okropny ból,cierpienie,żal do samej siebie za to,że tak beznadziejnie się zakochałam. Życie toczy się dalej a ja utkwiłam w martwym punkcie,chce odjeść,uciec albo się rozjebać tak po prostu. Nie chcę już czuć masy smutku i płakać jak naiwne małe dziecko wierząc,że kiedyś będzie lepiej,
-Nie będzie Weronika. On nie zasługiwał na ciebie a ty musisz żyć dalej. Słyszę mamę która płacze obok mnie.
-Mamo ja nie mam siły. Kochałam go tak bardzo a teraz? Teraz nie dość,że moje życie nie ma sensu to jeszcze wy macie problemy.
Wchodzi dwóch policjantów.
-Dzień dobry,możemy porozmawiać z Weroniką sam na sam?
Mama łka jeszcze głośniej.
-Tak.
Wychodzi.
Zostaję sama z policjantem,którego znam i drugim zupełnie mi obcym.
-Weronika czy wiesz gdzie znajduje się A? lub gdzie mógłby przebywać?
-Nie wiem. I chociaż wiem że kłamie nie potrafię powiedzieć prawdy.
Nie chcę go znać jeśli go znajdziecie powiedźcie że spierdolił mi życie.
-Uważam,że wiesz gdzie jest i powinnaś nam pomóc bo i ty potrzebujesz adwokata.
Wzruszam ramionami,zaczynam po prostu płakać.
-Wiem. Ale niczego już nie zmienię jeśli potrzebuję to będę go miała ale nic więcej mnie nie interesuje.
Jeden z nich pisze coś na kartce.Wręcza mi ją.
-Jeśli się zastanowisz daj znać. Tu masz numer, My i tak go znajdziemy wiesz o tym a możesz pomóc sobie i nie odpowiadać za jego przewinięcia .
-Mi nie potrzebna jest pomoc ja już i tak przegrałam.
-Trzymaj się i wracaj do zdrowia. Do zobaczenia.
-Do widzenia.
Kiedy wychodzą mama wchodzi do pokoju.
-Weronika jest wszystko ok?
-Nie wiem,potrzebuje adwokata tak mi powiedziano i pomocy psychologicznej mamo . Ja już sobie nie radzę naprawdę nie chcę żyć.
-Nie mów tak damy sobie radę.
-Nie wiem czy ja dam... Przepraszam
I płacze tak głośno iż nie mam już siły. Ryczę,zanoszę się nie mam kurwa siły !

piątek, 22 stycznia 2016

Nie radzę sobie z własnymi emocjami.
Nie radzę sobie z własnym ja,które wpierdala moje uczucia łyżeczką do kawy.
Nie rozumiem,dlaczego?
Tak bardzo oddaleni? Tak bardzo znienawidzeni,tak bardzo samotni.
Jesteśmy chociaż tak naprawdę nas nie ma, czujemy chociaż tak naprawdę żadne z nas nie zna jakichkolwiek uczuć,miewamy marzenia chociaż marzenia są iluzją świata wczorajszego,marzniemy chociaż mróz jest wytworem naszej wyobraźni zawieszony na złotej nici istnienia.
Jesteśmy tak bosko opętani,beztroską mgłą substancji,która delikatnie owija nas peleryną przetrwania.żyjemy umierając,umieramy żyjąc nie mają nic,mamy wszystko.
Zapomnieni,zniesmaczeni,znienawidzeni.
JESTEŚMY mgłą,wiatrem,deszczem,słońcem i burzą jesteśmy dziećmi Kogokolwiek,gdziekolwiek będący.
Mamy tak wiele nie mając nic. Żyjemy chociaż nasze istnienie jest niewytłumaczalną wolą kogokolwiek.
Opętani szponami zawiści,bólu i cierpienia nie czujemy nic. Staliśmy się obojętni tak bardzo znienawidzeni.
Jesteśmy Kimkolwiek,ktokolwiek,jakkolwiek to rozumiesz.

niedziela, 17 stycznia 2016

Kiedyś obiecałeś mi że nigdy mnie nie opuścisz dziś?-jestem sama.
Kiedyś obiecywałeś,że nigdy nie pozwolisz bym płakała dziś?-ryczę jak dzieciak.
Kiedyś obiecywałeś,że uratujesz moją duszę przed wewnętrznym samobójstwem dziś?-uwieram w milczeniu.
Kiedyś obiecywałeś,że nigdy nie przestaniesz mnie kochać dziś? - to tylko nic nieznaczące słowa.
Kiedyś obiecywałeś,że zestarzejesz się ze mną dziś?-mam 23 lata i jestem tu sama.
Kiedyś obiecywałeś,że nigdy mnie nie skrzywdzisz - skrzywdziłeś nawet o tym nie wiedząc.
Kiedyś obiecywałeś,iż nigdy nie będe ci obojętna - dziś obojętność jest twoim  imieniem.
To zabawne dwoje ludzi spotyka się w jednej chwili i są przekonani,iż nic nie jest wstanie ich rozdzielić-a jednak. Wystarczył moment a może już dawno wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie tyle tylko,iż żadne z nas nie potrafiło odejść.
Co z miłością? chyba zostaje pustym opisem w książkach czytanych na dobranoc małym dzieciom.
Przepraszam.
Jestem pijaną,naćpaną wariatką,która nigdy nie zrozumie sensu istnienia.
Naprawdę! Proszę stwórco życia odbierz mi resztki sił bym mogła spotkać się z tobą w królestwie niebieskim. Tak po prostu bez żadnych tłumaczeń.
Miałaś rację,zranił mnie na tyle iż już nigdy nie uwierzę w swoje dobro istnienia.
Zranił mnie na tyle iż znów wymiotuję zawartość serca na czysty dywan i pluję sobie w twarz,że byłam tak naiwna i tak bardzo zjebałam wszystko co miało sens.
Przyrzekam ! Już nigdy nie pokocham.
Przyrzekam ! Już nigdy nie poświecę niczego dla faceta.
Przyrzekam! Już zawszę będę sama!
Wyrzucam wszystko co ma jakiekolwiek wspomnienie,pierścionek,koszulę,bluzę. Wszystko co nim pachnie,wszystko co nim jest,wszystko co kiedyś miało znaczenie.
Dziś jest dla mnie NICZYM bo i ja jestem NIKIM.
Jest mi już wszystko jedno.
Widzisz zima za oknem przestała mi nawet przeszkadzać. NIENAWIDZĘ SAMEJ SIEBIE.
Dlaczego pomimo tylu porażek znów jestem tak naiwna?
Dlaczego pomimo takiego obrotu sprawy znów mam nadzieję.
A może nie mam już nic? Pusty pokój,pies leżący na dywanie pachnącym zimą..Mam w garści 4 razy magiczną substancję,szklanka wódki ja i miliony nic nieznaczących wspomnień.
Chciałabym do kogoś zadzwonić i błagać o pomoc jednak JESTEM SAMA.
Chciałabym powiedzieć komuś jak wiele bólu,żalu i cierpienia skrywa moja dusza lecz JESTEM SAMA.
Chciałabym wykrzyczeć w niebogłosy iż już nigdy nie pozwolę sercu poczuć czegokolwiek.
Staje się KIMKOLWIEK.
Bezsensowne nic nieznaczące obietnice.
Puste słowa i worek uczuć,których nie chciałam poznawać.
Wróciłam.
Znów jestem tą samą Tytonioholiczką,którą byłam i znów nie mam nic. Klęczę na podłodze,zapłakana lecz inna. Powtarzam sobie,że dam radę tym razem dam! Obracam się i leże wpatrując w biały nic nieznaczący sufit.
Przestańmy siebie oszukiwać przecież to wszystko NIC NIE ZNACZYŁO.


sobota, 16 stycznia 2016

-I co mam zrobić skoro jestem smutnym człowiekiem?
-Odnajdź w sobie emocje.
Niby nic a jednak coś. Niby tak prosto a wciąż śmieję się sama z siebie bo..Bo przecież odpowiedź jest we mnie.
To ja stworzyłam samą siebie,to ja stworzyłam taką Weronikę.Smutną,samotną i cholernie zdesperowaną...Nie rozumiem dlaczego?
Czy miłość to wszystko co może nas uszczęśliwiać?Czy po prostu to ja przestałam cieszyć się z czegokolwiek..Tak niewiele czasem potrzeba.
Przecież znam emocje inne od smutku,żalu,rozpaczy,bólu i cierpienia.
Ale czy tak bardzo zraniona potrafię jeszcze je odczuwać ? Czy tak kurewsko skopana po dupie potrafię jeszcze żyć?
Zastanawiam się czym jest dziś dla mnie szczęście? Minutą,sekundą a może po prostu literką.
Radość? powietrzem,zapachem,smakiem ah nie wiem.
Tak bardzo zatracona w rozpaczy przestałam się uśmiechać.
Tak bardzo zatracona w udręce przestałam mieć marzenia. 
Ale czy naprawdę powinnam była przestać marzyć? 
Boże czy nie mógłbyś postawić na mej drodze kogoś kto potrafiłby wytłumaczyć mi sens istnienia w taki sposób bym znów była szczęśliwym człowiekiem?
Nie chcę już odczuwać smutku.
Nie chcę już tęsknić.
Nie chcę by samotność była moją przyjaciółką.
Nie chce pustych wieczorów w oazie spokoju z kubkiem herbaty. Chcę żyć!
Żyć.
Ktokolwiek,jakokolwiek.

czwartek, 14 stycznia 2016

Czasem tak po prostu bywa a może czasem to u mnie zawsze?
Może nie zasługuję na jakiekolwiek współczucie,może nie zasłużyłam na Twoją miłość?
Może już dawno powinnam pozwolić ci odejść?
Może już dawno powinnam pozwolić ci zapomnieć.
Na co komu psychiczna idiotka,naćpana magiczną substancją upita kolejną szklanką wódki.
Na co komu beznadziejna idiotka z toną smutku w sercu i milionem żali w kieszeni.
Na co komu rozczarowanie,ból i rozpacz.
Mam depresję i schizofrenię przecież już dawno o tym wiedziałam. Kolejny papieros.
Przepraszam,że zawiodłam ciebie ich i siebie.
Może już dawno powinniśmy przestać wierzyć w naszą miłość,która od dnia pierwszego była skazana na niepowodzenie.
Może już dawno powinniśmy odpuścić bo jak mogło się udać skoro wciąż opętani pretensjami przestaliśmy zauważać siebie.
Może już dawno miłość przestała być nami a my przestaliśmy być miłością.
Może tysiąc km to zdecydowanie zbyt wiele,może tysiąc km to zdecydowanie za dużo dla mnie mojego serca i mojej zmęczonej duszy. Może nie zasługuję na jakikolwiek cud i jakiekolwiek uratowanie mojej duszy. Może On miał rację kiedy powiedział że nigdy nie będę szczęśliwa bo się o to postara...Może ktoś inny odpowiedzialny za moje życie skreślił moje istnienie już dawno.Może w moim życiorysie jest tylko jedna wielka SAMOTNOŚĆ przytulająca mnie swoimi czarnymi szponami tak mocno iż wbijają się w moje obolałe ciało.
Jestem już naćpana? czy może pijana? Nie wiem gdzie kończy się smutek a gdzie zaczyna się rzeczywistość.
Nie wiem czy kiedyś mi wybaczysz. Nie wiem czy kiedyś przestanę cię kochać.
Wiem jedno dłużej tak nie wytrzymam.
Wiem jedno padam na podłogę,uderzam głową o podłogę,wstaję ocieram łzy,ubieram kurtkę,wychodzę.
Za chwilę mój organizm dozna ulgi.
Za chwilę choć na moment nie będę czuła niczego.
Ktokolwiek,kimkolwiek,jakolwiek to rozumiesz.
Przepraszam.

wtorek, 12 stycznia 2016

Kiedyś myślałam,iż teoria szczęścia polega na tym,iż w którymś momencie swojego życia spotykasz osobę,która ratuje twoje życie i każdy dzień spędzony obok niej jest tą właśnie teorią.
Dziś śmieję się sama z siebie bo to naiwne myślenie. Przecież czy ktoś z nas jest w pełni szczęśliwi?Szczęście to tylko ułamki chwil.
-Dlaczego nie da się iść ulicą i cały czas się uśmiechać?
Nigdy się nad tym nie zastanawiałam ale to dobre pytanie.Może dlatego,że nie jesteśmy w pełni szczęśliwymi ludźmi. Może dlatego,że szczęście nie polega na ilości tylko jakości.
Może...
Może gdybym wiedziała,że szczęście można dać i odebrać w sekundę nie byłabym tak naiwna.
Może gdybym wiedziała,że szczęście nie polega na marzeniach,iluzjach i wierze to przestałabym odczuwać smutek.
Może.
Może gdybym tylko wiedziała,że lekarstwem na ten okropny ból w miejscu gdzie kiedyś było serce jest chwilowy uśmiech wywołany czymkolwiek,nie bałabym się uśmiechać.
Jestem tym czymś kim nigdy być nie chciałam.Jestem kimś kto przestał wierzyć zaczął bezmyślnie być.Nie istnieje,nie wierzę,nie marzę,nie czuję.Jestem BRAKIEM,NICZYM,NIKIM I BYLEKIM. JETEM KIMKOLWIEK.
Znasz to? to tak jakbyś miał wszystko a zarazem nie miał nic.
Potępiony,wygnany,przegrany.
Ktokolwiek
Nigdy się tak nie czułam.
To cholerne uczucie paraliżuje każde pozytywne emocje.
Mam jedynie ochotę paść na ziemię na kolana i walić głową w podłogę tak mocno i tyle razy bym przestała myśleć .
Nie rozumiem jak to możliwe. Ja oddałabym wszystko by mieć go przy sobie-on jest obojętny.
Ja zrobiłabym wszystko by dziś wtulić się w jego ramiona-on ma to gdzieś.
Ja chciałbym wierzyć że będzie dobrze-on a co to za różnica?
Znów to samo. Znów niby coś jest a jednak czegoś nie ma . Pustka,żal,rozpacz i TO uczucie.
Jakby ktoś przerywał moje serce na pół. Magiczna substancja nie przynosi ukojenia.
Straciłam kontrolę a może po prostu się poddałam.
2 razy,szklanka wody,szklanka wódki. Wróciłam?
Płacz,rozpacz,rozczarowanie. Obojętność mnie paraliżuje,obojętność sprawia że jestem NIKIM.
Przepraszam kochanie straciłam życie.
Przepraszam.

wtorek, 5 stycznia 2016

Chciałabym dziś zadzwonić i powiedzieć ci jak bardzo źle się czuję.
Chciałabym wsiąść w samochód i pojechać do ciebie,rzucić ci się na szyję i krzyczeć,że kocham cię najmocniej na świecie.
Chciałabym usiąść obok ciebie,wtulić się w twoje ramiona i płakać,po prostu. Wylać tysiące niepotrzebnych łez.
Chciałabym opowiedzieć ci jak bardzo cierpi moje serce,dusza i jak zmęczony jest mój organizm.
Chciałabym mieć cię tu przy sobie,obok siebie. Zasypiać,budzić się wiedząc,że jesteś obok i,że zawsze będziesz...
Obraz się rozmywa...
Nie mam już wiary,wiary,że jeszcze istnieje między nami miłość. Jest pustka,szary obraz i tysiące wspomnień.
Spacer po pustym nocnym mieście.
Pierwsze pocałunki .
Pierwsze rozmowy.
Pierwszy sen obok ciebie.
Już nigdy o tobie nie zapomnę.
Chcę zapomnieć ale nie mogę.
Chce przestać tęsknić...
Znów jestem sama.
Znów trzymam w dłoni szklankę wódki z 15 kostkami lodu. Znów mam ochotę na wannę magicznej substancji by tylko zniknęło to pierdolone uczucie wewnętrznej samotności.
Nie pojmuję swojego życia a może porostu znów umarłam i żyję obok siebie. To coraz bardziej przytłaczające. Czuję samotność i to ona sprawia,że nie wierzę już w nic.
Pusty pokój,cisza i pies leżący obok mnie.On także czuje mój smutek.
Znów płaczę i znów drę się sama na siebie,że nie chcę tak żyć.Znów wmawiam sobie,że dam radę SAMA ale przecież miałam już nigdy nie być sama.
Ah moja pierdolona naiwność.
Moja pierdolona wewnętrzna kurwa.
Zabawne,niby wszystko jest a jednocześnie nie ma niczego.
Potrzebuję ramion,miłości,chcę być znów kochana.
Jestem sama to kurewskie uczucie-wiedzieć,że obok ciebie nie ma nikogo.Jesteś tylko Ty,tysiąc chujowych myśli,wewnętrzne samobójstwo i strach.
Znów okrywam się kołdrą,mocno by nikt nie słyszał jak głośno płaczę a beczę tak mocno,iż słyszę tatę stojącego za drzwiami. Nie ma odwagi mnie ratować bo...
Bo mnie nie da się już uratować.
Straciłam nadzieję.
Nie mam już nic.

niedziela, 3 stycznia 2016

Znów nienawidzę samej siebie ale...ale czuję ulgę rozpierdalającej się duszy.
Nie rozumiem- jak można aż tak nienawidzić . Dlaczego ona wciąż udaje?Dlaczego wciąż nie jestem ideałem za który chciałaby mnie uważać.Nienawidzi mnie a dzięki niej ja nienawidzę siebie.
Pakuje dokładnie swoje rzeczy.Tak znów uciekam.Nie wiem dokąd wiem jednak iż dłużej nie wytrzymam. Płacze skulona w koncie jak małe naiwne dziecko a ona tylko szyderczo ze mnie szydzi i znów powtarza iż zawsze nie dawałam sobie rady ze swoim życiem,kurwa przecież to ona dała mi istnienie,którego ja nie chcę.Każdego dnia uświadamia mi jak wielkim ciężarem byłam dla niej,bagażem zbędnym,niepotrzebnym, nieprzydatnym.
Płacze i nie potrafię tego powstrzymać. Odpalam papierosa,ona krzyczy a ja chowam się pod łóżko myśląc iż tam znajdę ukojenie.
Potrzebuję go teraz,tu. Jednak go nie ma.
Szukam jego zapachu gdzieś pomiędzy karkiem a starym swetrem lecz nie ma...
Zamykam oczy próbuję przypomnieć sobie jego ramiona...Nie pamiętam.
Kochanie ratuj moją duszę,kochanie ratuj mnie.
Upadłam tak nisko. Upadłam i nie mam siły się podnieść.
Padam na kolana,uderzam głową o podłogę 6 razy,płaczę i łkam jednoczenie. Prosząc Boga,diabła czy kogokolwiek by pozwolił mi się do ciebie przytulić. Tak po prostu zwyczajnie.
Dłużej nie wytrzymam.
Mnie już nie ma...
To tylko ciuchy na manekinie.
Kochanie ratuj mą duszę.
Kochanie...

sobota, 2 stycznia 2016

Już nic nie jest takie samo.
Siedzę w swojej dawnej oazie spokoju lecz straciła ona swe magiczne moce i nie przynosi ukojenia myślą.
Moje łóżko nie jest zbawieniem zmęczenia lecz udręką łez,wylewanych co noc.
Znów myśli rozpierdalają się pomiędzy białym sufitem a drewnianą podłogą. Jestem sama.
Tysiące myśli,słowa,które wciąż bolą i Ja. Zmęczona,wycieńczona i bezradna.
Tak niewiele mi potrzeba. Zwykłych słów a może po prostu miłości.
Chyba nigdy nie czułam się kochana na tyle mocno bym mogła uratować swoją duszę. Znów TO czuję-znów pragnę pożegnać bezsensowne istnienie niż wierzyć,że kiedyś będzie dobrze.
Nie potrafię trwać -taka jest moja przypadłość.
Nie potrafię uszczęśliwiać ludzi a jeśli nawet mi się udaję za minutę rujnuję cały mur uśmiechu.Jestem beznadziejną idiotką,która nigdy nie prosiła o dar życia a do kurwy go dostała.
Chciałabym odejść tak po prostu bezboleśnie albo czuć tak ogromny ból by później zaznać ukojenie.
Tak jestem chora psychicznie a może nigdy nie byłam zdrowa.
Tak jestem bezmyślną dorosłą kobietą która wciąż pragnie poczucia bezpieczeństwa.
Nigdy nie szanowałam życia nigdy mi na nim nie zależało i może to jest własnie przyczyna mojego wewnętrznego nieszczęścia?
Wiesz jak to jest? Biją się we mnie dwie osoby.Jedna jest dobra druga to kurwa,która zjada moje jelita i zatrzymuje bicie serca. Tak-popełniam wewnętrzne samobójstwo trzy razy dziennie.Ba,od kilku dni kilkanaście razy i wciąż nic nie pomaga.
Zastanawiam się tylko czy gdzieś w mojej dawnej oazie spokoju ukryta jest Magiczna substancja,która w tej chwili w tym jebanym momencie mogłaby mnie ocalić.
Nie wiem-chyba znów się upiję i przestanę żyć.
To zabawne jestem manekinem,który upadł na kolana i błaga stwórcę o odejście.
Tak po prostu bez zbędnych tłumaczeń.
Chcę odejść
rozjebać się
zniknąć.

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...