Mijają sekundy,mijają minuty...Mija godzina.Dzwoni telefon.Słyszę samochód wjeżdżający na moje podwórko.Ubieram buty,kurtkę,owijam się szalem....Biegnę do lodówki nalewam szklankę wódki,wypijam.Wychodzę.
Czuję,że zaraz eksploduję,czuję,że zaraz zwymiotuję zawartość serca i umysłu.Wsiadam do samochodu.
-Cześć.
-Hej.
-Boże Werka co jest z Tobą? Dlaczego tak się telepiesz.
-Masz coś dla mnie?
-Nie.
-Kurwa!Przecież widzisz.Przecież ja już nie wytrzymam.
Ruszamy.I czuję jego wzrok,który co chwilę kontroluje stan emocjonalny mojej osoby.Czuję,że chce powiedzieć milion słow jednak milczy,czuję,że zaraz nie wytrzyma..Przerywam ciszę.
-Nie mów lepiej nic.Wiem jak wyglądam i wiem co chcesz powiedzieć ale ja ,ja już nie chcę żyć.Nie chcę TU być,nie chcę oddychać,nie chcę czuć,nie chcę niczego co jest teraz TU.
Zatrzymuje samochód,wychodzi,otwiera moje drzwi.
-Wyjdz.
-Teraz tu??
-Tak.Natychmiast.
Wychodzę a On mocno mnie obejmuje.
-Co ty KURWA robisz?
Przytula mnie jeszcze mocniej a ja wiem,że tego potrzebuję .Wiem,że potrzebuję kogoś kto uciszy demony w mojej głowie.Płaczę.
-Nie możesz tak się zachowywać.Nie możesz ćpać,pić,upalać się bo tak jest łatwiej.Nie możesz się poddawać bo tak wypada.Kim się stałaś?Popatrz.Rozpierdalasz się i dobrze wiesz dlaczego i doskonale zdajesz sobie sprawę z tego co właśnie robisz ze swoim życiem....Werka nie możesz,naprawdę .Są ludzie,którzy Cię potrzebują.....Znów mnie obejmuje.
Ja zaczynam ryczeć jak dziecko.I wiem,że ma rację,wiem że KURWA ma rację i nie chcę żeby jej miał.Nie chcę,żeby teraz tu był,żeby mówił to wszystko.Nie chcę go słuchać.Chcę odlecieć,chcę odnaleźć KOSMOS który daje mi magiczna substancja,chcę narysować tak wielkie słońce z białej drogi iż porzygam się po jej wciągnięciu a później chcę popić to wszystko szklanką wódki i zwymiotować na różowy dywan w mojej oazie spokoju.Jednak..
Jednak wyciągam ręce z kieszeni i obejmuje Go tak mocno,iż czuję bicie Jego serca.
-Wiem jednak ja już nie mogę,nie potrafię udawać,że daję radę.Nie chcę już udawać,że wszystko będzie dobrze.NIE CHCĘ KURWA TAK ŻYĆ.Ryczę i wiem,że jest kimś kogo teraz potrzebuję.
-Chciałbym powiedzieć Tobie,że wszystko będzie dobrze ale...Zaczyna się śmiać.Ale KURWA nie będzie i jeśli ty nie zaczniesz walczyć ja będę walczył za Ciebie.
-Przestań po co?To nie ma sensu ja już nie chcę niczego prócz tego o co Cię prosiłam.
-Już nic ode mnie nie dostaniesz.Nigdy.Nie pozwolę Ci popełniać samobójstwa każdego dnia.Ty kiedyś też mi nie pozwoliłaś.Taki jest mój zasrany obowiązek.Uratować Cię przed samą sobą.
-Wiesz,że robiłam To bo ..
-Bo mnie kochałaś.Wiem,wiem,że już nie kochasz i wiem,że już nigdy nie pokochasz ale czy pozwolisz mi spróbować walczyć o twój uśmiech każdego dnia?
-Jaaaaa...Nie wiem co mam powiedzieć i wiem,że On doskonale wie,że NIC dla mnie nie znaczy.Jest moim dilerem słów niewypowiedzianych,jest dostawcą towau do przetrwania i trwania w zawieszonej sinusojdzie.
Wybacz ale nie mogę Ci na to pozwolić.Ja nawet tego nie chcę.Jedynę czego dziś chcę to śmierci.
-Jesteś nienormalna,słyszysz co ja do Ciebie mówię?!!
Wzruszam ramionami,sięgam ręką do jego kieszeni.Znajduję to co znaleźć chciałam,wyciągam,uśmiecham się pod nosem.Odwracam się a On zatrzymuje mnie przed otwarciem drzwi.
-Jesli to zrobisz nie będzie odwrotu.
Patrzę w Jego oczy,wzruszam ramionami.
-Mam to w dupie.....
Wsiadam do samochodu wyjmuje płytę,rysuje drogę do ocalenia,wciągam,przełykam,wyciągam dwie magiczne substancje,połykam,Odpalam papierosa i czuję,że jestem już poza rozbitym lustrem świata codziennego,czuję,że jestem tak naćpana emocjami umysłu,iż demony w głowie przestają krzyczeć.
-Odwiozę Cię do domu.
Uśmiecham się pod nosem.
-Wiesz,że ja UMRĘ ?Wiesz,że chcę tego każego dnia.Każdego jebanego dnia poroszę STWÓRCĘ by zabrał mnie z tego pierdolonego świata-a on jak naiwny egoistyczny skurwysyn pozwala mi tu trwać kiedy ja nie czuję już nic prócz obojętności,bólu i tak kurewskiego żalu,iż jest mi wszystko jedno co się stanie ze mną dziś,jutro za miesjiąc.Jest mi KURWA wszystko jedno czy umrę sam na sam z przerażeniem czy sam na sam ,nacpana ze złotym szczałem w rynsztoku,osiedlowych bloków.Jest mi wszystko jedno czy ktoś będzie płakał kiedy odejdę lub czy nikt nie będzie nawet o mnie pamiętał.Przetrwam jeszcze kilka tygodni a później podejmę kolejną próbę popełnienia wewnętrzenego samobójstwa.... Dlatego i Ty musisz zapomnieć o moim istnieniu,dlatego Cię proszę zapomnij o śmieciu,który dziś siedzi na fotelu pasażera i udaje,że żyje.
-Nigdy o Tobie nie zapomnę.
-Musisz bo dziś umrę.
Jestem emocjonalnym wrakiem.Jestem krzykiem,którego nikt już nie słyszy,ciszą,której nikt już nie widzi.Jestem demonami,które dziś prowadzą moją duszę pod bramy piekieł.
Nadchodzę.
Czy ja już umarłam???