środa, 8 grudnia 2021

Przypadek

 - Część Weronika...

Ogladam się za siebie, moje oczy są zmieszane, nie potrafią uwierzyć w to co widzą... Próbuje wydusić słowo ale..

-Cześ........ Nie jestem wstanie powiedzieć nic więcej, spuszczam wzrok w podłogę, zaciskam pieści.

-Wróciłaś? Co ty tu robisz!? Co u ciebie?

Masa pytań na które nie potrafię odpowiedzieć albo tak naprawdę nawet nie chce. Masa emocji mieszkających się ze smakiem tytoniu i wódki.

-Wróciłam bo rozjebało mi się życie, to chciałeś usłyszeć?! Co u mnie!? To co zawsze, umieram tak jsk umierałam kazdego roku kiedy...

-DAsz zaprosić się na kawe??

-Sądzisz że to dobry pomysł?! Naprawdę?

Mam ochotę krzyczeć ale wiem ze i tak to nic nie da. Mam ochotę powiedzieć mu że gdyby nie miłość do niego 10 lat temu teraz nie bylabyn tym kim jestem.

-Myślę że potrzebujesz tego tak samo jak ja Weronika, cieszę się że cie spotkałem.

Podnoszę wzrok i widzę te same oczy co kiedyś, ten sam uśmiech co kiedyś jednak czuje pustkę wielka pustkę po człowieku który jeszcze wczoraj był miłością mojego życia.

-W po co to wszystko? Przecież wiesz że ja już...

-Wiem ale widzę że potrzebujesz rozmowy tak samo jak ja.

-Rozmowa i nic więcej?

-Kilka emocji i nic więcej.

-Ok myślę że na tyle mogę się zgodzić...

Uśmiecham się bo jest jedyną osobą z którą chciałabym porozmawiać, jedyna której jestem wstanie powiedzieć o wszystkim co czuję i co przeżyłam jak bardzo pragnęłam wczoraj śmierci. Słucha a ja wiem że zawsze był kims dobrym w moim życiu jednak w tym momencie nie ocenia, nie komentuje, ociera mi łzę a ja ryczę jeszcze głośniej bo przecież zawsze TEGO chcialam, chciałam by był a on wciąż uciekał a kiedy teraz zatrzymał się i jest tu obok ja kocham całym sercem kogoś kto sra na moje serce kazdego dnia....

-Zdradził, okłamał, potraktował jak śmiecia. Wiem że u mnie to normalne ale W ja pragnę umrzeć, chcę odejść z tego pierdolonego świata. Mam dość kłamstw, zdrad i tajemnic z dnia wczorajszego wiem że nie zasługuje na szczęście a trwanie w tym sycie osłabia mój umysł na tyle iż...

Podchodzi i mocno mnie obejmuje.

-Kiedyś też upadłaś i nie wierzyłaś że się podniesiesz a jednak tu jesteś... Bylas chociaż przez miesiąc szczęśliwa?

-byłam.... Płaczę dalej

-To bądź z siebie dumna a on kiedyś zrozumie co stracił tak jak ja zrozumiałem.

Odsuwam się, patrzę otępiała, zdezorientowana...

-Co ty pierdolisz?

-Walczyłaś o mnie przez 3 lata, przez kolejne 3 bylas a ja tego nie widziałem. A kiedy się zakochałaś i widziałem uśmiech w twoich oczach i sercu nie mogłem zrozumieć dlaczego pozwoliłem ci odejść...

-W ty nigdy mnie nie chciałeś...

-Chciałem ale byłem tak samo nacpany jak ty..

Wzruszam ramionami. Jest mi wszystko jedno co teraz mówi cieszę się że jest, potrzebuje przyjaciela, potrzebuje kogoś kto zrozumie moja szklankę wódki, garść magicznej substancji i płacz, krzyk duszy które rozjebana na milion kawałków krwawi jak dzika świnia...

-Proszę nie płacz już.

Mocno mnie obejmuje, całuję w czoło. Nie bronię się, nie walczę, po prostu stoje.

Obejmuje go swoimi rękoma i wiem że to nic nie znaczy. Ale płaczę jeszcze głośniej jeszcze mocniej.

-Ja tak bardzo go kocham.

-Wiem i musisz z tym żyć.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...