sobota, 28 maja 2022

Sobotni wieczór

 Czasem przychodzi taki dzień jak dziś-kiedy moja oaza spokoju jest zbyt mała by pomieścić mój ból i natłok myśli rozbijający się o ściany i sufit.Czasem,tak jak dziś spadam ze schodów i nie mam nad tym kontroli,czasem-tak jak dziśęsknie,płacze i śmieje się jednocześnie nie mając kontroli nad swoimi emocjami.Brakuje mi Ciebie...Gdziekolwiek teraz jesteś i cokolwiek teraz robisz-obiecałeś,że będziesz kiedy rozsypie się na tryliony kawałków więc KURWA bądź.Obiecałeś,że zawszę będę mogła na Ciebie liczyć więc gdzie KURWA jesteś kiedy najbardziej Cię potrzebuje? ! Umieram i już nie z powodów popełniania samobójstw wewnętrznych lecz po prostu bo stwórca tak chce.I gdy trzymam w dłoni telefon mam wykręcony Twój numer -wiem naiwna idiotka.Blokuje,odkładam lecz po chwili kiedy łzy znów otulają moje policzki,wykręcam znany mi numer.I chociaż miałam TEGO nie robić ,dziś jest mi wszystko jedno...Odbiera.

-Werka?!

-Mógłbyś przyjechać za pół godziny?

-Przecież...Czyemu znów płaczesz?Co się dzieje?

-Mógłbyś? 

-Będę za 15 minut.

Pęka mi serce i drżą mi ręce.Miałam nie być już naiwną narkomanką,która zabija się z poczucia beznadziejności jednak dziś to ONA wygrywa.Nie mogę jej powstrzymać bo sama chcę KOSMOSU za którym dziś tęskni nawet moje uszkodzone serce...Wróciło WSZYSTKO-wspomnienia,słowa,gesty,nawet KURWA słyszę TWÓJ głos i magiczna substancja go nie zagłusza,alkohol też nie przynosi ukojenia.

Zakładam szarą bluzę,nawet Ona pachnie Tobą,kurtka,czapka,owijam się szalem.Drże z zimna i telepie się z głodu...Samochód wjeżdża na podwórko.Mama wychodzi ze swojego mieszkania.

-Gdzie Ty znów idziesz miałaś odpoczywać.

-Niedługo wrócę.

I zamykam drzwi.Gdy wychodzę,wiatr rozwiewa moje włosy a ja podnosząc wzrok dostrzegam ten szyderczy uśmiech dilera,którego znam ja i wy również go znacie.Otwiera okno.

-Miło Cię widzieć.

Wsiadam i otwieram schowek-doskonale wiedział po co dzoniłam.Wysypuje,wciągam,odpalam papierosa.

-Miałaś nie dzwonić.

-Czy możesz o nic nie pytać i po prostu jechać.Umieram.

-Co KURWA ?!

-Umieram i nie wiem czy teraz tego chcę ale nie mogę NIC z tym zrobić.Moje serce pękło nie tylko z powodu litrerackiej miłości do człowieka,który mnie zdeptał i odebrał wszelką nadzieje.Pękło i w realnym tego słowa znaczeniu.Zaczynam płakać...Kurewsko się boję,rozumiesz i jesteś jedyną osobą,którą to w jakikolwiek sposób interesuje....Zatrzymuje samochód a ja skręcam jointa,na tylniej kanapie leży piwo-takie jak lubię....Otweram,skręcam.

-Werka,żartujesz prawda?

-A wyglądam na kogoś kto ma dziś ochotę na żarty ?

-Nie wiem KURWA nie odzywałaś się od kilkunastu tygodni a teraz mówisz mi że...

-Czy to ważne.Zabijałam się już tyle razy że powinnam być gotowa na wszystko jednak jakaś część mnie wariuje i boi się.Kurewski strach ogarnia moje ciało,tak przerażający że chce mi się rzygać...

-Nie wiem co mam powiedzieć.

-Nie mów nic,zabierz mnie nad morze.Nie mogę wrócić teraz do domu bo nie wytrzymam.

-Dobrze.

Odpalam jointa,podgłaśniam muzykę i osuwam się w dół na fotelu pasażera...Uchylam okno,wiatr znów otula mnie swymi zimnymi dłońmi a cisza i spokój jakie teraz mi towarzyszą są warte więcej ,warte nawet utraty życia...

Zabawne? 

Gdy najbardziej kogoś potrzebujesz zostajesz sama.

Gdy umierasz nie masz nic prócz samotności-PIERDOLONA kurwa,jest tak doskonale przebiegła.

Dziś nie jestem sobą,dziś znów jestem NIKIM.

A ty?

sobota, 21 maja 2022

Upadek

 Jest sobotnia noc,3:21 a ja pijana,w innej czasoprzestrzeni zastanawiam się gdzie zapodziałam nadzieje.Gdzieś w kieszeni,pomiędzy papierosami,kartami i rurką znajduje -niepewność pomieszaną z białym proszkiem starości i nutką poczucia porażki.Nie wiem gdzie się zgubiłam ale nie potrafię w tej chwili się odnaleźć,nie wiem jak bardzo pijana jestem ale znów w samotności w swojej oazie spokoju dopada mnie ONA -bezsilność z poczuciem bezradności i płacze,po prostu bez wyjaśnień i jakichkolwiek znaczących argumentów wyjaśniających mój teraźniejszy stan.To zabawne lecz powród do domu w którym czeka tylko twój pies to niby coś ważnego i znaczącego jednak dziś mi nie wystarcza.Samotność mnie dobija,dusi mnie swoimi szponami a ja jedyne co mogę zrobić to nasypać białą ścieżkę ukojenia by chodź na moment zagłuszyć kurewskie krzyki w moim umyśle powtarzające mi jakim zerem wciąż jestem-pomimo starań i codziennej walki nie potrafię się dziś pozbierać.Jestem już zmęczona,zrozpaczona i zagłubiona na tyle iż proszę POMOCY-usłysz mnie,gdziekolwiek teraz jesteś i cokolwiek teraz robisz,kimkolwiek będąc....Jeśli to kolejna próba na którą wystawia mnie stwórca-przetrwam ją pomimo iż nienawidzę dziś samej siebie tak bardzo,że poraz setny myślę jak popełnić ostateczne wewnętrzne samobójstwo.TO nie działa-dziś jest bezużyteczną teorią dnia poprzedniego i milionami słów niewypowiedzianych pośród muzyki,alkoholu i rozpaczy.Jestem skurwysynem,który dziś upadł poraz kolejny i pomimo to zaciskam znów pięści próbując walczyć o powtanie z cuchnącej ziemi łez,wsiąkającej w mój różowy dywan.Zderzenie z rozczarowaniem i brakiem poczucia zauważenia powoduje iż znów czuje się jak NIKT pośród otaczających mnie wyjątkowych ludzi.

Tytonioholiczka dopada mnie znów i odpala papierosa od papierosa,krzycząc w czarne niebo: Kurwa ratuj mą duszę!RATUJ me serce by nie przestało bić w rytm opadającej mgły..

jestem bezradna,

Dziś jestem nikim.

poniedziałek, 16 maja 2022

Analiza

 Jest poniedziałek.Zegarek wskazuje 01:55 a ja otulona delikatnym szlafrokiem,zaciągam się kolejnym buchem papierosa....

To takie banalne-stwerdza mój rozum,bo właśnie dziś zdałam sobię sprawę jak łatwo było mi odnaleźć TU swoje miejsce i to TU dostosować się do zaistniałej sytuacji.Już nie tęsknie,już nie czuję nienawiści,już nie szukam wyjaśnien na coś czego wyjaśnić się nie da a kiedy ktoś poraz setny pyta mnie ''A co Ty tutaj robisz?!'' odpowiadam ''Tak miało być'' i wzruszam bezsensownie ramionami.Bo dość już mam opowieści o czymś czego nie ma sensu wspominać,bo prócz jakieś pustki wewnętrz mnie nie ma już NIC co mogłoby sprawić,że byłoby mi teraz jakoś łatwiej iść do przodu-bo wciąż podążam w stronę słońca i pomimo,iż zaciskam każdego dnia pięści to uśmiecham się,powtarzając samej sobie,że zasługuje na wszystko TO czego dotychczas nie znałam,nie miałam i co uważałam,że mi się nie należy bo nie należy bo jedyne na co załuguje to na powolną,długą,bolesną śmierć-GÓWNO PRAWDA ! Zasługuje na uśmiech,długie spacery z słuchawkami i paleniem papierosów w takich ilościach jak mi się podoba.Mam prawo założyć sukienkę i nie przejmować się wzrokiem obcych mi ludzi-mam prawo walczyć sama o siebie bo przecież NIGDY wcześniej tego nie robiłam a może warto spróbować.?Chociażby po to by znów upadać i podnosić się z jeszcze większą siłą i wolą istnienia.

Napisałam kolejne rozdziały swojej książki-tak byłam gotowa znów zmierzyć się ze wspomnieniami i TYM momentem w którym nigdy w życiu się tak nie czułąm.I wiesz-kiedy teraz mówie komuś,że gdy wróciłam pękło mi serce to sama z siebie się śmieje bo brzmi to jak absurd i totalna ściema ale z drugiej strony jestem z siebie dumna,że potrafię przyznać się do tego,iż kochałam tak bardzo.To zabawne już nie płacze na dzięk wypowiadanego JEGO imienia,bądź niekontrolowanych wspomnień mojej mamy -teraz wzruszam ramionami ,uśmiecham się i każdemu powtarzam-TO JUŻ nie wróci,mineło i tyle...

Chciałabym dokońćzyć książkę i pozwolić innym poznać siebie taką jaką jestem gdy zamykam drzwi w swojej oazie spokoju.Chciałabym by inni mogli czytać i może kiedyś pomyśleć : JA TEŻ SIĘ NIE PODDAM.

Pomimo,iż wielokrotnie odbierałam sobie życie na różne sposoby czy to naroktyki,alkohol,czy po prostu niszczenie swojego organizmu w taki sposób,iż następnego dnia prócz mrugnięcia powiekami nie mogłam zrobić NIC więcej -dziś nie chcę umierać.

Dziś żyję i żyć chcę a TY ? Jaką podejmujesz decyzję?

niedziela, 15 maja 2022

Samotność

 Czasem kiedy dzień pachnie słońcem a woń skoszonej rano trawy unosi się pomiędzy dymem z papierosa a moimi łzami,wylewanymi na balkonie-mam ochotę krzyczeć do KOGOKOLWIEK odpowiedzialnego za nasz los,że potrzebuje KOGOŚ kto mocno mnie przytuli,szepcząc,iż wszystko będzie dobrze...Brakuje mi zapachu.brakuje mi bezsensownych słów i kogoś kto byłby zawsze kiedy tak jak dziś rozpadam się na tryliony organów,których nie jestem wstanie ogarnąć...W poiwetrzu unosi się MIŁOŚĆ-mijam ją każdego dnia samochodem,przechodząc na ulicy,czy też przeglądając rano internet-ONA tam jest lecz mam wrażenie,że jest wszędzie i otacza wszystkich swą radością,naiwnością,chwilami zawieszenia lecz mnie omija tak KUREWSKO szerokim łukiem,iż NIE ROZUMIEM-KURWA ! NIE rozumiem.

Wiesz kiedy pół roku wróciłam i zdałąm sobie sprawę,iż JEDEN człowiek złamał mi serce-tak po prostu.Nie wierzyłam nigdy nikomu gdy opowiadał mi,że gdzieś TU gdzie znajduje się serce można czuć tak wielki ból rozpaczy,tak ogromny iż łamie ci wszystkie żebra,brakuje ci tchu a jedyne co możesz zrobić to ryczeć,beczeć i krzyczeć tak bardzo,iż wszyscy dookoła czują jak bardzo cierpisz...Tak bardzo krzyczałam,iż moja mama prosiła bym się uspokoiła-bym przestała płakać za kimś kto nie był mnie wart-banalne ale mnie tak bardzo bolała dusza,iż nie mogłam.Wiecie jakie to uczucie?-tak bardzo głębokie i tak opentane demonami,tak bardzo palące twoje ciało-nie do opisania...Nie sądziłam,że rozejście się z kimś może wywoływać tak wielkie,skrajne emocje,których nie jesteś wstnie opanować-BA KURWA !Nie jesteś wstanie zrobić niczego by TO powstrzymać.To się dzieje a Ty albo to przetrwasz albo przestajesz oddychać-tak po prostu.To jak łamanie wszystkich kości jednocześnie w jedej chwili to jakby ktoś włożył Ci dłoń,rozdzierając skórę,łamiąc kości,rozrywając wszystkie tkanki i gołymi rękoma wyjął ci serce.BRUDNYMI,CZARNYMI PAZNOKCIAMI Wyszarpywał ci je odrywając kolejne aorty...Dziś jestem gotowa opowiadać swoją historię MIŁOŚCI-bo przecież była to miłość,tak toksyczna i tak naiwna,że nie miała szansy przetrwać jednak myślę,że zdrada kogoś z kim spędzałaś ostatnie 6 lat KAŻDEGO dnia nie bolała tak bardzo jak KŁAMSTWO,którego się brzydzę i fakt,że OKŁAMAŁ Cię nie tylko Twój facet ale i PRZYJACIEL z którym śpiewałaś piosenki w samochodzie,piłaś piwo wieczorem,paliłaś joiny i wciągałaś kreski....Z którym śmiałaś się,uprawiałaś sex ale i płakałaś kiedy nie było Ci łatwo.To podniesione do kwadratu odebrało mi wiarę w siebie,chęć życia i przez ostatnie pół roku próbowałam walczyć o KAŻDY pierdolony dzień.O każdy oddech,o każdy poranek-na początku po prostu wstawałam i robiłam wszystko po to by nie zawieść już ani mamy ani taty,którzy każdego dnia robili wszytsko bym się nie poddała.Naprawdę- mama po tygodni mojego spania całymi dniami i płakania dzień i noc,któregoś poranka weszła i wyciągneła mnie z łóżka za nigi mówiąc-MUSISZ COŚ ZROBIĆ! Zrobiłam wstałam,zapaliłam papierosa i wróciłam do łóżka mówiąc,że chcę umrzeć,uciec,rojebać się,że chcę by ON wrócił,by wróciło wszystko co było...Mama się nie poddawała-kiedy mijały tygodnie monotonia wkradająca się w moją codzienność wprowadziła mój umysł w obojętność,która z dnia na dzień zmieniała się w rozpazany obraz wspomnień,które były dla mnie dobre,słów,które okazały się kłamstwem i obenic,które zostały złamane.Bolało ale coraz mniej-dziś również boli lecz jestem już wstanie panować nad tym bólem i z uśmiechem na twarzy powiedzieć,że WYBACZAM jednak dzięki tej porażce i kolejny raz powtórzę to samo ale : nie wiem dlaczego ktoś tam na górze lub może On w bramach piekieł nie pozwolił mi się poddać.Zabijałam się przez 4 miesiące KAŻDGO DNIA.Każdego dnia płakałam i prosiłam by ktoś mnie stąd zabrał,ćpałam,upijałam się i zabiajałam na miliony sposobów jednak od 2 miesięcy nie robię nic co mogłoby wprowadzać mnie w chęć samozagłady i odbierania sobie życia.

Ba! Od dwóch miesięcy zauważam wiele rzeczy,dostrzegam ludzi,którzy byli kiedy ja kazałam im SPIERDALAĆ.Kiedy nie słuchałam,kiedy uciekałam i kiedy na totalnym odlocie rzygałam gdzie popadnie.Czuje więcej zapachów,widzę więcej kolorów ...I wtedy pojawia się ON.

Tajemniczy ktoś kto w jedną sekudnę sprawia,iż nie pamiętam o niczym a świat nie istnieje.Jest coś co ja nazywam niewytłumaczalnym i chuj w to,że nie wiem kim jest ten człowiek,że prócz mojego ołędu nie wiemy o sobie NIC jednak kiedy 5 sekund dziennie sprawia,że nie mogę zasnąć w nocy a w głębi duszy powtarzam sobie,że dziś-dziś będzie ten dzień kiedy odważę się zapytać KIM jesteś...I nigdy to nie następuje to POMAGA mi to mieć nadzieję i wierzyć,że może JUTRO odnjdę arkę w której skryje swe serce i już nigdy nikt mnie nie zawiedzie...

Wierzę w to i każdego dnia walczę z poczuciem własnej wartości i powtarzam sobie,że to nie KARMA za przeszłość lecz wypadek przy pracy gdy ktoś malował mój obraz życia....

Uśmiech i iskierka w oku,które połączone w jedność sprawiają,że znów jestem naiwną Tytonioholiczką szukającą Cię pośród otwierających się drzwi nadzieji...


sobota, 7 maja 2022

emocje

 Otulona dymem papierosa znów siadam na balkonie na którym zapach świerzo skoszonej trawy delektuje moją świadmość a rozlegająca się odchłań horyzontu rozmywa się kiedy tylko podonoszę swój wzrok.

Jestem chyba zmęczona sama sobą-nie rozumiem swoich myśli,analizy dnia codziennego.Nie rozumiem jak mogę pozwalać samej sobie wymykać się ''chwili szczęścia'',która jest na wyciągnięcie mojej dłoni lecz po wszystkich doczesnych przygodnach nie mam odwagi by ową dłoń wyciągnąć i znów podjąć ryzyko.TO CHORE!

Lecz zraniona i zdeptana już tyle razy nie potrafię podjąć ''męskiej'' decyzji wole trwać w niewiedzy myśląc,że kiedy i ja myślę jakaś część jego nieznanego mi umysłu czasem wyświetla komunikat -pamiętaj.Naiwne? nie sądzę,myślę jednak,że pomimo iż ZAPOMNIAŁAM,spakowałam walizki przeszłości gdzieś tu pomiędzy oraganami odpowiednimi za funkcje życiowe moje serce wciąż ma wielką ranę,która zamiast znikać pogłębia się za każdym razem kiedy pozwalam Ci odejść.Czasem mam wrażenie,że wykreowałam sobie w głowie coś co nie ma prawa się wydarzyć a potem zastanawiam się dlczegp niby ja nie zasługuję na coś takigo.Znów przestałam się uśmiechać i znów czuję tak kurewski ból iż nie mogę złapać oddechu. Mam ochotę wsiąść w samochód,jechać pod znaną mi i wam kamienicę i....Wciągać białe kreski,upalać się jointami i utopić w wanie magicznej substancji tylko po to by przestać czuć się tak beznadziejnie niepotrzena,niekompletna,niedopasowana do ludzi,którzy każdego dnia mnie otaczają...Jednego dnia toleruje samą siebie,drugiego zaś nienawidzę w sobie wszystkiego-dosłownie kurwa!Wszystkiego czym jestem.Nienawidzę nawet świadomości,że mam nadzieje na cud który NIGDY się nie wydarzy.

Naiwna narkomanka z pustego balkonu,owiana kocem rozpaczy nie potrafi żyć.Trwam,wciąż trwam mając nadzieje,że mnie odnajdziesz...Mając nadzieje,że usłyszysz mój krzyk a kiedy znów zacznę krzyczeć i wyć z bólu-przyniesiesz ukojenie.Nie wiem czy jesteś błyskiem w oku czy nadzieją w sercu wiem jednak,że jeśli istniejesz nadejdzie dzień kiedy mnie usłyszysz i ten fakt trzyma mnie dziś przy życiu.

Nie zabijam się już na milion sposobów ale terroryzuje swą duszę tak skurwysyńsko iż sama boje się demonów w swojej głowie.

Jestem zmęczona czekaniem ale nie potrafię zrobić nic byś mnie zauważył.

    PARANOJA 

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...