poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Więzień

 Kolejny raz straciłam wiarę w swoje istnienie...

Koeljny raz stałam na pograiczu przepaści rozpaczy a przejścia w stronę światła.Kolejny raz ''ktoś'' pojawił się w nieodpowiednim momęcie o nieodpowiednim czasie i uratował moje istnienie.Nie mam już siły trwać,nie potrafię oddychać,spać,patrzeć,czuć,myśleć i żyć.Nie potrafię funkcjonować w świecie kłamstwa,płaczu,bólu i cierpienia.Myślałam,że już mi wszystko jedno.Myślałam,że jestem niezniszczalna-myliłam się.Kolejny raz popadłam w rozpacz jakiej wcześniej nie znałam,kolejny raz zawiodłam ludzi którym na mnie zależy-kolejny raz popełniłam wewnętrzne samobójstwo,kolejny raz stwórca zadrwił ze mnie i postanowił dać mi kolejną nauczkę i udowodnić mi,że to nie ja podejmuję decyzję kiedy skońćzy się moje istnienie.Niestety.

Nie wiem już czym jest Miłość ani czy wciąż w nią wierzę ale samotność i lawina myśli spowodowały,że nie wytrzymałam.Zraniona,rozczarowana przestałam walczyć a teraz nie potrafię na siebie patrzeć.NIENAWIDZĘ swojego JA.Nienawidzę swojego życia i nienawidzę wszystkiego co mnie w nim spotkało.Nie chcę czuć już Twojego dotyku ani zapachu.Nie chcę pragnąć i wierzyć w coś co już nie istnieje.Nie chcę wracać wspomnieniami do miejsc w których byłam pozornie szczęśliwa,nie chcę płakać i czuć tak wielkiej porażki.Nie chcę,! ROZUMIESZ,KURWA-NIE CHCĘ!

Upadłam na tyle nisko,iż nie jestem wstanie niczego w sobie naprawiać.Oaza spokoju mnie męczy a biała ścieżka nie przynosi ukojenia nawet na sekundę.Poczucie bezradności WKURWIA mnie na tyle iż kolejny raz przecinam swoje żyły a wspomnienie Twoich dłoni gdzieś pomiędzy moją szyją a plecami sprawia,że mam ochotę podpalić swoje ciało i płonąć krzycząc z bólu jak bardzo nienawidzę TEGO uczucia.

   Kim jeszcze będziesz pierolona narkomanko?

Kto jeszcze wyrucha cię,okłamie i splunie prosto w twarz.

Ile jeszcze razy będziesz nawinie wierzyć,że masz jakiekolwiek szanse na przetrwanie....

Idiotka.

Jutro znów się zabiję.

poniedziałek, 8 sierpnia 2022

Czasem.

 Zastanawiam się czy Nienawidzę siebie już na tyle,żeby podjąć ostateczną decyzję.

Zastanawiam się czy Nienawidzę właściwie siebie czy każdego swojego faceta,który mnie zniszczył.Zastanawiam się czy nienawidzę Ciebie czy siebie za to,że pozwoliłam by moje życie TAK wyglądało.Zastanawiam się kogo tak zraniłam,iż teraz karma bądź jakaś kara dogania mnie i uderza z podwójną siłą nie zwracają na nic uwagi.Jest 3:30 a ja znów upijam swój umysł i płacze by nikt mnie nie słyszał.Jest 3:30 a ja wciąż nie wiem czy bardziej nienawidzę siebie czy jego. Czasem jest mi wszystko jedno a czasem tak jak dziś czuje tak obżydliwie wstrętną samotność iż mam ochotę wyjść z domu,odpalić samochód i jechać do miasta by błagać każdego ,kogokolwiek by po prostu mnie przytulił-to POPIERDOLONE ale tak jest.Brakuje mi poczucia bezpieczeństwa,schronienia przed nadmiarem emocji i wzroku porządania,brakuje mi pewności siebie i poczucia,że ktoś może mnie kochać tak po prostu bez zbędnych tłumaczeń i właśnie teraz zastanawiam się czy po tym wszystkim co ostatnio mnie spotkało będę potrafiła jeszcze zaufać,kochać i pozwolić komuś kochać mnie.Nie wiem.Czasem wydaje mi się,że błagam każdego dnia o miłość której tak naprawdę już nie jestem wstanie w sobie odnaleźć.Kocham 2 razy tak bardzo mocno i za każdym razem oberwałam na tyle mocno że dziś nie wiem już czy potrafię brnąć w TO znów.I niby potrzebuję czułości,kogoś obok ale kiedy już postanawiam spróbować przypomina mi się BÓL jaki w sobie miałam gdy pękało mi serce.I wtedy zaciskając pięści krzyczę w niebogłosy,że już NIGDY nie pozwolę nikomu siebie tak zrujnować.Nie wiem czy tęsknie,nienawidzę,kocham czy czuję żal.Nie wiem już jak wytłumaczyć wszystko to co dziś toczy bitwę w mojej głowie.Nie wiem czy płakać czy walczyć,czy zabić się na 1234 sposób czy po prostu zwymiotować na dywan,wzruszyć ramionami i udawać,że nic się nie stało.Że ćpunka którą znam dziś z odbicia w lustrze nie jest prawdziwą mną,że dziś przez 10 minut wpatrując się w oceaniczne oczy nadzieii byłam naprawdę sobą...Powiedziałam coś czego bałam się przyznać przed samą sobą,odkryłam całą siebie pomimo iż nigdy wcześniej tego nie robiłam.I nie wiem czy miało to jakikolwiek sens jednak mojej duszy w jakimś stopniu pomogło-przestałam szukać w sobie winny ,szukając usprawiedliwienia na głupotę innych.Przestałam błagać o czas,zainteresowanie i rozmowę,w której zawsze KTOŚ mnie oceniał bądź próbował DORADZAĆ nie mając pierdolonej racji.Przestałam przebierać w słowach i ukrywać fakty-tak zdradzono mnie,tak kochałam i tak nie mam w sobie minimalnej winy kochałam i chciałam by kochano mnie równie mocno.Bolało ale dziś bardziej boli mnie moje EGO iż znów pozwoliłam facetowi z którym już mi nie wyszło,dotknąć mojej duszy po czym znikł jak mydlana bańka a mi pozostał smutek i nienawiść,że znów pozwoliłam sobie mieć nadzieje.Przestałam ją mieć a może miałam ją zawsze bo moja nawiność nie zna graic...Cierpię bo znów pozwoliłam rozumowi poczuć cokolwiek co teraz nie ma najmniejszego znaczenia.Może nie powinnam pozwolić samej sobie by KTOKOLWIEK pojawiał się w moim życiu,wchodził butami,deptał mi serce i wychodził nie mówiąc żegnaj.Pragnę rodziny,domu z ogrodem i faceta,który będzie po prostu ale jak mam TEGO szukać skoro nie potrafię już myśleć racjonalnie i przestać się BAĆ,że znów zostanę sama z przerażeniem i kolejnym popełnianym samobójstwem.

Błagam nie chcę żyć.

Kim jestem ?

 Czasem zastanawiam się kim dla Niego jestem..

Czy tylko koleżanką ze szkolnych lat,czy kumpelą która Ciągle ma rozjebaną głowę,kimś wyjątkowym czy też klijentką,która daje mu zarobić po to by chociaż przez chwilę spedzić z Nim dobry dzień...Nie wiem i nie mam nawet odwagi o to zapytać.Lubię kiedy patrzy i kiedy nazywa mnie ...No właśnie tylko czy to wytwór kolejny mojej wybujałej wyobraźni czy poczucie,że czuję się z Nim wyjątkowo dobrze sprawia,iż wracając do domu zastanawiam się dlaczego właściwie TU jestem .Nie chcę psuć przyjaźni lub czegoś niewyjaśnionego co jest między nami a może nie chcę rujnować poczucia bezpieczeństwa kiedy spędzam z nim godziny na rozmowach o wszystkim o niczym...To zabawne ale brakowało mi poczucia przynależności i chciałam czuć się komuś potrzebna.Kiedy jadę pod znany mi dom i wiem,że znów będę żegnać się z nim 8654 razy bezmyślnie cieszę michę.Dziś poraz kolejny zastanawiam się po co stwórca stawia na mej drodze takich ludzi.Niby się zabijam ale jakaś część mnie walczy o to by trwać i wierzy tak bezmyślnie w innych ludzi iż sama tego nie pojmuje.

2 dni temu miałam nadzieję,że Ktoś inny zawalczy o mnie w jakikolwiek sposób-znów zostałam kopnięta w dupę i wystawiono mi środkowy palec,znów poczułam się jak gówno,które ktoś zdeptał i podpalił bez pożegnania i wyjaśnień.I znów rozmazana w związanych włosach pojechałam pod dom,który mój organizm zna doskonale-pojechałam po ścieżkę ukojenia a w zamian za to dostałam wsparcie od kogoś komu powinnam być zupełnie obojętna.Bo przecież po co przejmować się Nikim kiedy otaczają cię wszyscy.W niewytłumaczalny sposób nie byłam Mu obojętna,płakałam jak idiotka a on nie mówiąc nic spojrzał na mnie i miał rację:sama jestem sobie winna.Sama wybieram takich facetów i sama siebie ranię każdego PIERDOLONEGO dnia.Nie chcę być taka,tak kurewsko niezadowolona,nie chcę tak bardzo siebie nienawidzić bo przecież czasem ktoś się dzięki mnie uśmiecha,ktoś się o mnie martwi i ktoś mnie kocha.Są ludzie którym na mnie zależy pomimo tego kim jestem i co zrobiłam źle w swoim życiu.Nie wiem czy chcę tak żyć czy pragnienie śmierci jest o wiele silniejsze,wiem jednak,że potrzebuję przyjaciół i ludzi których przecież mam i na których zawszę mogę liczyć.Może nie wierzę już w MIŁOŚĆ i może nie sprawię,że ktoś spędzi ze mną resztę swojego życia bo przecież NA ZAWSZE nie istnieje to może będę po to by ktoś inny też uwierzył,że być może.

Jeśli kiedyś zacznę COŚ dla Ciebie znaczyć,daj znać może jeszcze WTEDY będę...

niedziela, 7 sierpnia 2022

Rzobitek

 -Co się stało takiego,że jesteś w takim stanie..

-Hmm od czego znacząć...Moze od tego,że spędziłam noc z kimś na kim mi zależało ale okazało się,że teraz zależy tylko mnie.Moze od tego,że poczułam się źle na tyle,że znienawidziłam znów siebie i może dlatego,że całe moje życie to jakiś pierdolony żart.Jak można myśleć i mieć nadzieję,że ktoś znobaczy w tobie coś wyjątkowego skoro sama nienawidzisz siebie tak bardzo,iż nie możesz rano patrzeć na swoje odbiecie w lustrze.Od tamtego weekendu coś się zmieniło.Przestałam nawet siebie szanować bo jak można szanować kogoś kto tak się zachowuje jak można prosić o uwagę kiedy pierdolona uwaga Ci się należy chcociaż przez 5 minut...

Może dlatego,że cały mój świat rujnuje się a kiedy wydaje mi się,że powoli coś naprawiam,znów padam na kolana i proszę stwórcę o śmierć.Czaisz ja naprawdę nie chcę TU żyć i gdybym mogła podjąć teraz decyzję przestałabym oddychać na zawsze...Na zawsze miał być mój związek,który się rozjebał,na zawsze miała być samotność,która się skurwiła na zawsze miało być wszystko czego teraz nie mam a to co miało być na chwilę zostało do dziś.Paranajoja ? Pojebana iluzja życia nie sądzisz?

Znów mnie obejmuje a ja go odpycham.

-Nie musisz mi współczuć to nie o to chodzi,nie musisz nawet myśleć,że chujowa sprawa bo należy mi się.Za wszystkie kłamstwa,ucieczki za wszystko co zrobiłam innym,należy mi się to moja karma...

-Przestań pierdolić głupoty.Werka,zobacz ile w życiu razy ktoś złamał Ci serce i wykorzystał twoją dobroć i fakt,że wierzysz w pierdolonych ludzi? Zobacz gdzie Cię to zaprowadziło? Jeden olał,drugi wykorzystał,trzeci zdradził a czwarty??

-Czwarty nie chce znać...Zaczynam się śmiać.

-Więc to nie żadna karma i nawet tak nie mów to Ci goście mają jakiś problem jeśli nie widzą tego kim jesteś i nie chcieli spędzić z Tobą reszty życia...Idioci.ŚMIEJEMY SIĘ OBOJE

A tak serio to wcale się nie dziwię bo sprostanie Twoim wymaganią graniczy z cudem..

Odpycham go dłońmi i śmiejemy się tak głośno iż wszyscy patrzą na nas ze zdziwieniem...Kręcimy jointa,siadamy na masce samochodu,odpalamy.Tego mi było trzeba.Tego potrzebował mój umysł,ciało i moja popierdolona psychika...

Niech ta chwila trwa bynajmniej na chwilę...

Spotkanie

 Siedzę na ławce,otulona dymem z odpalanych jointów.Gdy nagle słyszę za plecami:

-Werka....

Odwracam się i nie wierzę,spoglądam jeszcze raz,biorę łyka piwa,odstawiam.

-Co Ty tu robisz??! Krzyczę i biegnę w stronę uśmiechu,który znam doskonale.

-Co Ty tu robisz??Wróciłaś?Co u Ciebie....Chodź tu !

Mocno mnie obejmuje a ja mam ochotę się rozpłakać i w sumie to robię.

-Czemu mała ryczysz,ociera moje łzy i znów mocno obejmuje.

-Nie wiem.To chyba efekt wzruszenia.

Wszyscy dookoła nas patrzą się jak na dwoje idiotów ale szczerze ?Jest mi wszystko jedno bo właśnie mój przyjaciel z dawnych czasów pojawił się przede mną jak jakiś kurwa cud.Siadamy na ławce ,odpalam papierosa:

-Co u ciebie piękna?

-Przestań tak do mnie mówić.Wiesz jak tego nienawidzę.Generalnie to nic.Rozjebana głowa,życie i jak widzisz wróciłam.Nic się nie zmieniło wciąż robie to samo i popełniam te same błędy.

-Czemu się nie odzywałaś...

-A skąd mogłam wiedzieć,że mogę.Przecież...

-Przestań.

Znów ryczę bo nie wiem czy mam przyznać się do rozjebanej duszy czy udawać,że radzę sobie znakomicie.Ryczę bo czuję chwilowe bezpieczeństwo a w ostatnich dniach znów czułam się nikim.Jak powiedzieć,że jestem naćpana i że uśmiech,który dziś jest na mojej twarzy to jedyna przyjemna chwila z ostatniego tygodnia.

-Jedziemy ?

-Gdzie?Ja nie mogę.Muszę zaraz wracać,mama mnie odbierze.

-Przestań a mamie sam powiem,że wrócisz później.Z resztą Kurwa Werka nie widzieliśmy się z 7 lat ?! 

Wzruszam ramionami,Dzwonie do mamy,że jednak znikam na dłużej,wsiadam do samochodu.

-Wiesz,że Ja.....

-Wiem stara ,widziałem odrazu,że wciąż robisz to samo.Nie mi oceniać ale wiesz co o Tym myślę.

-Czyli mogę?

-Jak dla mnie nie ale to Twoja sprawa jeśli musisz.

Wyciągam książkę,rysuję,wciągam,odpalam papierosa i nie wiem czy zderzenie z przeszłością to najlepsze co teraz robię ale opowiadam Mu wszystko ,płaczę,krzyczę i wiem,że nie będzie mnie oceniał,nie skrytykuje a kiedy jesteśmy na miejscu,otwiera moje drzwi,Wysiadam a ON mocno mnie obejmuje mówiąc : DASZ SOBIE RADĘ,Jak zawsze piękna...

I nie mam wpływu na swoje łzy.Pozwoliłam sobie na zbyt wiele a może zbyt wiele razy powstrzymywałam swoje emocje.Teraz nie zamierzam.Czuje ból bo pozwoliłam na coś na co nie powinnam,wciąż będąc samotną i rozjebaną....Potrzebowałam poczucia,że nie jestem sama a kiedy odzyskałam świadomość swoich czunów i zwymiotowałam na podłogę zdałam sobię sprawę,że dałam Mu wszystko otrzymując kolejnego liścia w twarz.Czasem chciałabym być facetem,który wzrószyłby ramionami i poszedł dalej jednak moja analiza,obwinianie samej siebie jestem pojebana.Miałam kolejny raz nadzieję,teraz jest mi wszystko jedno.

Stwórca wysłuchał mojej proźby i postanowił znów zrobić mi psikusa.

Czy przeszłość mnie uratuje,czy zrujnuje do granic możliwości??

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...