Siedzę na ławce,otulona dymem z odpalanych jointów.Gdy nagle słyszę za plecami:
-Werka....
Odwracam się i nie wierzę,spoglądam jeszcze raz,biorę łyka piwa,odstawiam.
-Co Ty tu robisz??! Krzyczę i biegnę w stronę uśmiechu,który znam doskonale.
-Co Ty tu robisz??Wróciłaś?Co u Ciebie....Chodź tu !
Mocno mnie obejmuje a ja mam ochotę się rozpłakać i w sumie to robię.
-Czemu mała ryczysz,ociera moje łzy i znów mocno obejmuje.
-Nie wiem.To chyba efekt wzruszenia.
Wszyscy dookoła nas patrzą się jak na dwoje idiotów ale szczerze ?Jest mi wszystko jedno bo właśnie mój przyjaciel z dawnych czasów pojawił się przede mną jak jakiś kurwa cud.Siadamy na ławce ,odpalam papierosa:
-Co u ciebie piękna?
-Przestań tak do mnie mówić.Wiesz jak tego nienawidzę.Generalnie to nic.Rozjebana głowa,życie i jak widzisz wróciłam.Nic się nie zmieniło wciąż robie to samo i popełniam te same błędy.
-Czemu się nie odzywałaś...
-A skąd mogłam wiedzieć,że mogę.Przecież...
-Przestań.
Znów ryczę bo nie wiem czy mam przyznać się do rozjebanej duszy czy udawać,że radzę sobie znakomicie.Ryczę bo czuję chwilowe bezpieczeństwo a w ostatnich dniach znów czułam się nikim.Jak powiedzieć,że jestem naćpana i że uśmiech,który dziś jest na mojej twarzy to jedyna przyjemna chwila z ostatniego tygodnia.
-Jedziemy ?
-Gdzie?Ja nie mogę.Muszę zaraz wracać,mama mnie odbierze.
-Przestań a mamie sam powiem,że wrócisz później.Z resztą Kurwa Werka nie widzieliśmy się z 7 lat ?!
Wzruszam ramionami,Dzwonie do mamy,że jednak znikam na dłużej,wsiadam do samochodu.
-Wiesz,że Ja.....
-Wiem stara ,widziałem odrazu,że wciąż robisz to samo.Nie mi oceniać ale wiesz co o Tym myślę.
-Czyli mogę?
-Jak dla mnie nie ale to Twoja sprawa jeśli musisz.
Wyciągam książkę,rysuję,wciągam,odpalam papierosa i nie wiem czy zderzenie z przeszłością to najlepsze co teraz robię ale opowiadam Mu wszystko ,płaczę,krzyczę i wiem,że nie będzie mnie oceniał,nie skrytykuje a kiedy jesteśmy na miejscu,otwiera moje drzwi,Wysiadam a ON mocno mnie obejmuje mówiąc : DASZ SOBIE RADĘ,Jak zawsze piękna...
I nie mam wpływu na swoje łzy.Pozwoliłam sobie na zbyt wiele a może zbyt wiele razy powstrzymywałam swoje emocje.Teraz nie zamierzam.Czuje ból bo pozwoliłam na coś na co nie powinnam,wciąż będąc samotną i rozjebaną....Potrzebowałam poczucia,że nie jestem sama a kiedy odzyskałam świadomość swoich czunów i zwymiotowałam na podłogę zdałam sobię sprawę,że dałam Mu wszystko otrzymując kolejnego liścia w twarz.Czasem chciałabym być facetem,który wzrószyłby ramionami i poszedł dalej jednak moja analiza,obwinianie samej siebie jestem pojebana.Miałam kolejny raz nadzieję,teraz jest mi wszystko jedno.
Stwórca wysłuchał mojej proźby i postanowił znów zrobić mi psikusa.
Czy przeszłość mnie uratuje,czy zrujnuje do granic możliwości??
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz