środa, 21 grudnia 2022

CHaos

 Dziś jest TEN dzień kiedy nie potrafię się odnaleźć.

Dziś jest chaosem,którego mój umysł nie potrafi uciszyć.Toczę jakąś jebaną walkę z głosami w głowie,które poraz setny powtarzają mi,że nie pasuję do otaczającego mnie świata.Czasem próbuję uwierzyć i mieć minimalną nadzieję,że wszystko jakoś się ułoży i wtedy śmieję się samej sobie w twarz myśląc:KURWA jaka ty jesteś naiwna.Mam 29 lat,rozjebane życie,umysł,który wciąż zastanawia się jak popełnić wewnętrzne samobójstwo w taki sposób by nikt nie cierpiał i serce,które pomimo wad wciąż naiwnie bije wierząc,że za jakiś czas przestanie walczyć o coś co i tak nie ma sensu-walczyć o własne istnienie.To nie jest tak,że nie chcę żyć lecz jak mam istnieć skoro każdy organ,każda tkanka mojego ciała udowadnia mi,iż nie mam już sił by uciekać,chować się w oazie spokoju,płakać i próbować zrozumieć DLACZEGO właśnie mnie wystawia się na próby życiowych porażek skoro jestem już na pograniczu życia i śmierci.Wielokrotnie powtarzałam sobie,że to co się wydarzyło - że muszę to zaakceptować ponieważ muszę pozwolić MU być szczęśliwym pomimo,iż ja będę rozpierdalać umysł o ścianę milion razy dziennie,pomimo,iż będę błagać by ktoś TO przerwał i pozwolił mi przestać oddychać.Teraz już nie wiem czy jestem na tyle silna by wciąż jakoś funkcjonować,zaciskać pięści i próbować mieć nadzieję.KURWA od roku analizuję to samo,od roku upadam,wstaje,idę dalej,potem znów upadam,rozpierdalam się na miliony kawałków i znów zaciskam pięści a mimo to teraz jest jakby inaczej...Ostatnio ubierając choinkę płakałam 2 godziny nie znając w sumie racjonalnego powodu po czym moja nainość i bezradność tak mnie wkurwiły,że ryczałam jeszcze gośniej tak by usłyszał mnie sam szatan.Ostatnio tak bardzo BOLAŁA mnie dusza iż krzyczałam do samej siebie :TO KARMA SUKO za wszystko co zrobiłaś ludzią którzy byli dla Ciebie ważni.-głupota.Ja już naprawdę nie wiem jak MAM to udźwignąć i jak toczyć walkę z niewidzialną SUKĄ która wcija mi czarne brudne szpony pomiędzy żebra i szyderczo cieszy się kiedy znów błagam o przerwanie GÓWNA w jakim się znajduje.Nie chcę już WSPOMNIEŃ z nim związanych,nie chcę momentów kiedy ten SYF wraca do mnie i kiedy tęsknie za czymś czego do KURWY już NIGDY nie bedzie.Nie chcę już słyszeć słów,które nic nie znaczyły i nie chcę czuć się GÓWNEM którym dla NIEGO byłam.Nie potrafię już pisać ani mówić,nie porafię już nawet oddychać-jestem tak kurewsko zmęczona iż chciałabym by koniec roku był końcem wszystkiego co mnie dotyczy.

Myślisz sobie,boże co za idiotka-ma wszystko,dom,rodzinę,psa który wtula się w mą szyję za każdym razem kiedy płaczę,przyjaciół którzy powtarzają,że jeszcze będzie dobrze a mimo to użala się nad sobą...    Oddam to wszytsko w zamian za CISZĘ ,brak uczuć,emocji i wymazanie pamięci.Oddam wszystko by ZAPOMNIEĆ o każdym bólu,rozczarowaniu i przestać czuć nienawiść do każdego faceta,który się do mnie uśmiecha mówiąc: dzień dobry.Nie wiem do KURWY,naprawdę nie wiem jak żyć.Może złoty strzał w rynsztoku otaczjącej mnie rozpaczy to naprawdę idealne rozwiązanie.

Świąteczny upadek

 To dziwny dla mnie czas.

Tkwie od jakiegoś momentu pomiędzy emocjonalnym zawieszeniem duszy a ucieczką od wszelkiego rodzaju ryzyka.Wciąż nie wiem kim jestem ani jaki Stwórca ma dla mnie plan lecz przestałam To analizować.Wstaje rano,odpalam papierosa na balkonie i akceptuje wszystko co stawia na mej drodze,czasem upadnę i błagam GO o wymazanie z pamięci wszystkiego co mnie spotkało,czasem płacze a nawet rycze jak małe naiwne dziecko mając nadzieję,że w ten sposób przestanę się TAK czuć.Jak zapytasz? Sama nie wiem-niby jakaś część mnie potrzebuje męskich ramion,rozmów,pocałunków i poczucia,że nie jestem TU sama ale TA druga ja robi WSZYSTKO by nikt nie zbliżył się do mnie bardziej niż na wyciągnięcie ręki,po czym ZNIKAM   jak mydlana bańka bo wiem,że NIE potrafię dać od siebie nic więcej...Czy to znaczy iż limit miłości został w mym życiu doszczędnie wykorzystany? Kochałam tak bardzo,iż będąc teraz USZKODZONA i NIEKOMPLETNA nie zaufam już nikomu więcej?Nie wiem na dzień dzisiejszy wciąż mój naiwny umysł wspomina momenty,które już dawno powinien był zapomnieć.Czasem czuję zapach perfum lub czuję dotyk gdzieś pomiędzy dłonią a palcami ściskający moją dłoń,słyszę głos i puste nic nieznaczące słowa i wtedy wiem,że nie powinnam wykazywać jakiejkolwek tęsknoty za czymkolwiek związanym z czasem przeszłym...To zabawne,nieprawdaż ? Ty rozpadasz się na miliony pierdolonych atomów w czasoprzestrzeni a miłość,którą dla Ciebie był dyma inną dupę wyznając jej miłość i zapewniając,że NIGDY od niej nie odejdzie-PIERDOLONE KŁAMSTWA.Tak bardzo nienawidzę TEGO uczucia bezradności,iż siadam na brzegu drzwi balkonowych,odpalam papierosa i pozwalam samej sobie płakać tak długo by dusza zaznała jakiegokolwiek ukojenia.Nie potrafię brnąć dalej i iść dalej nie oglądając się za siebie,dlaczego?Bo tak bardzo uszkodzono mój rozum,serce i spierdolono życie iż teraz za każdym razem kiedy wydaje mi się,że chyba udało mi się przez TO przebrnąć - umysł sprowadza mnie na ziemię krzycząc : IDIOTKO jak mogłaś być tak naiwna.Po czym przewija miliony wspomnień jak pokldkowy film w mojej głowie i BOLI jeszcze bardziej lecz ból jest jedynym racjonalnym i akceptowalnym uczuciem na jakie dziś sobie pozwalam.Obojętność,strach i nienawiść to wszystko co dziś mam do zaoferowania.Mnie już nie da się uratować.

Przepraszam.

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...