Tysiące emocji rozbitych o biały sufit mojego pokoju.
Wyciągam telefon, wyszukuje nawo zapomniany numer, naciskam z zieloną słuchawkę...
-hallo
-Werka??! Kurwa nie wierzę.
-Jestes dostępny?
-Dla ciebie nawet pod wodą..
-Będę za 15 minut.
-To co zawsze??
-Tak w potrójnej dawce.
-O kurwa! Rozumiem, wszystko będzie gotowe.
Rozłączam się. I chociaż ryczę jak małe dziecko sama nie znam powodu swojego płaczu. Przecież pozbawienie jakichkolwiek uczuć duszy i serca to nic strasznego, przecież szukanie samej siebie na siłę teraz nie ma znaczenia.... ROZJEBAŁ MI SIE UMYSŁ!
Wyciągam bluzę z szafy, kurtkę, wychodzę. Odpalam papierosa, kolejnego i następnego, wsiadam do auta.
I chodź wiem że ten wieczór skoczy się placzem, żalem i rozjebanym życiem potrzebuje tego jak nigdy wcześniej. Magiczna substancjo nadchodzenie!
Dość mam białego pokoju, łóżka i samotność, dość mam emocji, żalu, bólu, dość już wszystkiego. Dość mam samej siebie i być może zaraz eksploduje a tysiące mikrocząsteczek mojej duszy zostaną zwymiotowanie na znaną mi podłogę w znanej mi kamienicy.
Jadę..
Kiedy dojeżdżam do tak doskonale znanego mi miejsca, parkuję a drzwi otwiera mi doskonale znana twarz z szyderczym uśmiechem, ON wie że dziś rozjebało mi się życie poraz kolejny.
-Rozumiem że jest źle. Zapytał.
-Jest tak źle jak nigdy wcześniej, jest tak źle że albo dzis umrę albo przetrwam a jeśli przetrwam to Ty bedziszz musiał dokończyć to co ja zaczęłam 6 lat temu.
-Zwariowałaś.
-Jestem gotowa stracić wszystko.
-Nie pozwole ci na to, wiesz o tym?
-Gówno mnie to obchodzi. Masz to po co przyjechalam?
Wyciągam z kieszeni moje ukojenie duszy. Dziś skoncze w rynsztoku ze złotym szczałem w sercu.
Przepraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz