niedziela, 3 stycznia 2016

Znów nienawidzę samej siebie ale...ale czuję ulgę rozpierdalającej się duszy.
Nie rozumiem- jak można aż tak nienawidzić . Dlaczego ona wciąż udaje?Dlaczego wciąż nie jestem ideałem za który chciałaby mnie uważać.Nienawidzi mnie a dzięki niej ja nienawidzę siebie.
Pakuje dokładnie swoje rzeczy.Tak znów uciekam.Nie wiem dokąd wiem jednak iż dłużej nie wytrzymam. Płacze skulona w koncie jak małe naiwne dziecko a ona tylko szyderczo ze mnie szydzi i znów powtarza iż zawsze nie dawałam sobie rady ze swoim życiem,kurwa przecież to ona dała mi istnienie,którego ja nie chcę.Każdego dnia uświadamia mi jak wielkim ciężarem byłam dla niej,bagażem zbędnym,niepotrzebnym, nieprzydatnym.
Płacze i nie potrafię tego powstrzymać. Odpalam papierosa,ona krzyczy a ja chowam się pod łóżko myśląc iż tam znajdę ukojenie.
Potrzebuję go teraz,tu. Jednak go nie ma.
Szukam jego zapachu gdzieś pomiędzy karkiem a starym swetrem lecz nie ma...
Zamykam oczy próbuję przypomnieć sobie jego ramiona...Nie pamiętam.
Kochanie ratuj moją duszę,kochanie ratuj mnie.
Upadłam tak nisko. Upadłam i nie mam siły się podnieść.
Padam na kolana,uderzam głową o podłogę 6 razy,płaczę i łkam jednoczenie. Prosząc Boga,diabła czy kogokolwiek by pozwolił mi się do ciebie przytulić. Tak po prostu zwyczajnie.
Dłużej nie wytrzymam.
Mnie już nie ma...
To tylko ciuchy na manekinie.
Kochanie ratuj mą duszę.
Kochanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiatr

 Jestem powiewem ciepłego powietrza ocierającym się o Twoje ramie.Jestem mgłą unszącą się nad zieloną trawą po której chodzisz.Jestem ciszą ...