czwartek, 18 września 2014

część 4

Tym razem to ja cała drżałam z przerażenia.Usiadłam na ławce;
-Boże,Wera co się stało?
-Nic,jutro się z nim umówiłam.
-To wspaniale,Wera.
-Daria bardziej się cieszysz niż ja,chodźmy na busa.
Pojechałyśmy,przez całą drogę słyszałam od Darii jak to wspaniale,że chce się spotkać,jak super,że znajdzie dla mnie chwilę.A ja byłam przerażona,wiedziałam,że czeka mnie coś niedobrego bo przecież zachowywał się totalnie dzwnie. Blady.Blady,drżący z czerwonymi oczyma.
Powtarzał mi tego wieczoru,że jutro musi mi coś powiedzieć,że wtedy znienawidzę go i może dam sobie spokój,że chciałby bym znalazła sobie kogoś lepszego bo on jest złym człowiekiem.Nie potrafiłam tego wyjaśnić,kurwa.Nigdy niczego bardziej nie pragełam,nigdy nikt tak mnie nie traktował,nigdy do nikogo nie czułam takiej potrzeby bycia przy nim.
Wstając rano nalokowałam staranie włosy,pomalowałam delikatnie oczy,wyciągnęłam z szafki szpilki...Wpadam do domu Natalii śpiewam ''sto lat''.
-Wszystkiego najlepszego ! Stara ruro.
-Dzięki,wredna małpo.
Wsiadłyśmy do samochodu taty Doroty i pojechałyśmy.Dorota znała powagę sytuacji i wszystko wiedziała co dzieje się ze mną i Wojtkiem więc w razie gdyby poraz kolejny wystawił mnie do wiatru poprosiłam ją by ze mną poszła.
Opanowało mnie wewnętrzne szczęście miałam ogromną nadzieje,że tym razem się pojawi.
Usiadłyśmy na ławce dworca PKS i czekałyśmy...
Kiedy już autobus,który miał go przywieźć podjechał a on nawet nie dał mi znać,straciłam nadzieję.Wychodzę wściekła przez tyknie drzwi i wpadam w jego ramiona:
-Cześć Weronika -słyszę.
Na mej twarzy pojawia się uśmiech,pełny,szczery,wyjątkowy.
-Gdzie idziemy? Może tam,usiądziemy,porozmawiamy.
-Dobrze.Tylko...Doda zadzwonię jak skończymy.
-Dobra ,będę czekać-odpowiedziała Dorota.
Usiedliśmy na betonowych schodach.
-Ja wciąż nie wiem dlaczego Ty jesteś taka uparta,co Ty we mnie widzisz.
-Nie wiem Wojtek ale kiedy cię poznałam coś się we mnie zmieniło.Nie potrafię tego wytłumaczyć,czuję,że potrzebujesz pomocy,którą ja mogę ci dać bezinteresownie.
-Ale ja nie mogę mieć kobiety.
-Rozumiem.
-Nie wiem czy do końca to rozumiesz.Wiesz co to tramal?
Automatycznie wstaję,drżę.
-Wiem.
-Zaczeło się po prostu.Kiedyś miałem kobietę,którą kochałem a gdy mnie zostawiła kolega dał mi spróbować i tak jest do dziś.Czasem jeszcze zajaram dla mnie nie ma już ratunku.
-Wojtek..jaa..
-Ty pewnie nawet nie jarasz,mam nadzieję,że nie palisz papierosów.
W tym momencie wyciągam z kieszeni L&M niebieskiego.
-Nie powinnaś palić.Kobiety nie powinny palić ani pić.
-Ja jestem inną kobietą.
-Wiem o tym.
-Skąd?
-Gdybym umiał to wytłumaczyć.
-Nie rozumiem jak taki młody facet jak Ty może tak pierdolić swoje życie...
-Nie przeklinaj.Kobieta nie powinaa...-przerywa.
-Kurwa,Wojtek dookoła nas wszyscy coś biorą.Ale po co? Przez kobietę?
-Kochałem ją i byłem z nią długo a ona mnie zostawiła,po prostu.
-Rozumiem.
Wstaję i zaczynam krążyć.On podchodzi do mnie i mocno mnie obejmuje.
-Weronika,uspokój się.
-Próbuję,jednak nie potrafię zrozumieć.
Wtedy jakimś dziwnym trafem czuję jego oddech na swoich ustach,widzę w jego oczach coś czeo nigdy nie zauważałam u żadnego faceta.Czuję jak bije mu serce,zapach jego bluzy,przesiąkniętej nikotynową wonią.Nagle nasze usta muskają się wzajemnie...
-Chyba nie powinienem..Ja...
-Powiiiniee....
Zamyka mi usta pocałunkiem.Jest wyjątkowo,delikatne wargi,cała drżę.Czuję jak moje ciało wypełnia nieznane mi dotąd uczucie,czuje jak unoszę się ponad wszystko.Zamykam oczy a przecież nigdy wcześniej tego nie rozbiłam.Kiedy kończy pocałunek,wtula się w moje ramie.
-Lubię twoje usta Weronika.Ale to chyba za wcześnie.
-Nieprawda.
-Teraz ja go całuje.
Stoję wtulona w niego a on we mnie,cały świat przestaje istnieć.Siadamy,on łapie moją dłoń.Czuję,że chciałabym by ta chwila była wiecznością.Rozmawiamy...
Próbuję go zrozumieć,pojąc dlaczego taki jest.Co stało się,że postanowił być taki a nie inny.
Nagle wszystko przerywa dźwięk telefonu.
-Wera długo jeszcze już 5 godzin minęło a musimy iść po Natalię.
-No tak,już zaraz.
Wciskam czerwoną słuchawkę.Wojtek patrzy na mnie.
-Ja też już muszę iść.Ale spotkamy się jeszcze.
-Mam nadzieję.
-Odprowadzę cię.
-Dobrze.
I tak on odprowadzał mnie a ja jego,nie mogłam się z nim roztarć wiedziałam,że coś się zmieniło ale czy na lepsze?
W końcu nadszedł czas ostatecznego pożegnania.Znów mnie pocałował,znikając za rogiem,oglądał się sprawdzając czy patrzę,stałam wgapiona w niego niczym posąg.
Wzruszyłam ramionami,wzięłam głęboki oddech,świat nie istniał.Odwróciłam się i poszłam.
Kiedy z daleka zobaczyłam Dodę na mej twarzy namalował się samoistny uśmiech.
-Całowałaś się z nim! Wiedziałam! Wiedziałam !
-Nieprawda.
-Wera co z tobą?
-Jestem szczęśliwa.Nie potrafię tego wytłumaczyć.
-Widzę właśnie,nigdy cię takiej nie widziałam.
-Nigdy się tak nie czułam...
Rozmowa trwała dalej.Opowiedziałam jej o tym jak dziwnie poczułam sie kiedy mnie obejmował,jak dobrze rozumiał mnie a ja jego.Doda wciąż się uśmiechała i powtarzała ''wiedziałam,że tak będzie''.
Doszły do nas Natalia,Antek,Daria wszystkie razem poszłyśmy świętować urodziny Natalii.
Ja przez resztę dnia uśmiechałam się po prostu.
Wojtek pisał,był inny.Wciąż powtarzał jak sie cieszy,że się z nim spotkałam..Do czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiatr

 Jestem powiewem ciepłego powietrza ocierającym się o Twoje ramie.Jestem mgłą unszącą się nad zieloną trawą po której chodzisz.Jestem ciszą ...