czwartek, 18 września 2014

Część 3

Rozdział II

Nigdy nie sądziłam,że to za sprawą jednej osoby możemy zmienić samych siebie,swoje życie a co najgorsze-swoje marzenia.
Kiedy pierwszy raz oficjalnie postanowiliśmy spotkać się tak po prostu porozmawiać-Wojtek nadzwyczajnie w świecie mnie olał i wystawił do wiatru.W tamtym momencie powiedziałam DOŚĆ.Mijaliśmy się na chodnikach miasta,ciche ''siema'' i każde z nas oglądało się za sobą milion razy ale nie mieliśmy odwagi walczyć o cokolwiek.Oboje twierdziliśmy,że na świecie nie ma miłości.On wciąż powtarzał mi w wiadomościach,iż nie może mieć kobiety,jakiejkolwiek,rzadnej,że z kobietami łączy go tylko jedno-sex.Ja wiedziałam,że nie dam mu tego czego on by chciał a on nie chciał brać tego ode mnie,wiedząc,że czekam na moment miłości.
Udawaliśmy,że jest między nami zwyczajna znajomość kilkutygodniowa.
Któregoś dnia wariowałam,gdyż nie miałam z nim kontaktu już ponad tydzień.Każdego dnia zastanawiałam się co robi,dlaczego się nie odzywa,czy to już koniec.
Być może dopuściłam do wiadomości,że muszę o nim zapomnieć.I tak też robiłam.Próbowałam uświadomić wszystkich dookoła,że Wojtka już w moim życiu nie ma.Do czasu...
Wychodząc ze szkoły z kolejnych godziny nudnego rysunku,Dominika zapytała:
-Wera idziesz ze mną na miasto a potem na PKS.?
-Jasne.
Dołączyła do nas Daria i w takim gronie odwiedziłyśmy kilka sklepów.Wchodząc na stację nie wiedziałam co sie stanie kilka minut później.
Dominika wsiadła do autobusu,razem z Darią pomachałyśmy jej na pożeganie. Kiedy.Kiedy już miałyśmy iść na busa odwożącego nas do domu,usłyszałam;
-Wera,Wera patrz tam Wojtek jest...Jakiś dziwny.Idź do niego,coś z nim nie tak.
-yyyyyyyyyy
-Zobacz jak się trzęsie,coś z nim nie tak.Idź .!
Zgasiłam papierosa.Poszłam.Stanęłam przed nim,powiedziałam bezmyślne ''cześć''.On wstał,złapał mnie za rękę;
-Weronika nie teraz,proszę jutro się spotkajmy,jutro.
-Wojtek ale napewno,potrzebuję tylko chwilę z tobą porozmawiać,dobrze się czujesz?
-Nie ale powiem ci jutro,jutro Weronika teraz naprawdę muszę jechać.
Wciąż ściskał moją dłoń i zmierzał w kierunku autobusu.
-Co Ty we mnie widzisz,Weronika,co takiego nie rozumiem.
-Jutro ci to wyjaśnię. Rzuciłam.Rzuciłam głupio.
Wsiadł do samochodu,usiadł,pomachał mi przez szybę i odjechał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...