środa, 17 września 2014

Książka rozdział I część 1 .


Wstęp:

Siedzę na przestanku stacji PKP,zimny wiatr targa włosami przechodniów. Spoglądam na zegarek,zaczynam biec-biec ile sił w nogach z łudzącą nadzieją,że autobus,którym miałam wrócić do domu jeszcze stoi na swoim stanowisku.Wbiegam na stację,wpadam w nieznane mi ramiona,krzyczę głośne ''Sory'',biegnę dalej.Nagle gdzieś w kąciku nosa zapamiętuje zapach tytoniu z jego bluzy,zatrzymuję się,odwracam wzrok.Przeszywa mnie dreszcz,wysoki blado skóry brunet z nieziemskim uśmiechem macha w moim kierunku,magicznie się uśmiechając.Odwzajemniam uśmiech i wsiadam do autobusu.Zajmuje miejcie przy szybie tak bym jeszcze przez chwilę mogła na niego spojrzeć.Czuję,iż coś  dziwnego dzieje się z moim ciałem,czuję,że uśmiech nie znika mi z twarzy.Odjeżdżam.

Jesteśmy stworzeniami,które nie znają dnia ani godziny zagłady duszy,która czyha na nich za rogiem.Jesteśmy ludźmi,którzy nie mają władzy nad sercem,sercem,które z dnia na dzień łapie chorobę,chorobę zwaną miłością.
I ja zachorowałam lecz nie zwyczajnie owa miłość stała się zarazą,która wyniszczała mój organizm każdego dnia a ja nie zauważałam radykalnych zmian jakie pojawiały się w moim marnym istnieniu.Drogi czytelniku,przygotuj umysł,nie oceniaj,nie próbuj zrozumieć,daj ponieść się emocją.


Rozdział I

Dominika siada na ławce obok mnie,wyciąga paluszki i obie śmiejemy się z zapachu zielonej cebulki.Nagle do wnęki w której palimy papierosy wchodzi On-wysoki brunet,zielone oczy,idealne kości policzkowe i uśmiech,który mój mózg już zna.Rozmawia z jakimś panem a my obie obserwujemy jego zachowanie.Nagle przerywam ciszę jaka panuje między nami i mówię :
-Ty,fajny jest.
Dominika śmieje się i mówi:
-To idź do niego a nie tu siedzisz.
Jednak brak mi jakiejkolwiek odwagi,próbuję przypomnieć sobie skąd znam jego uśmiech,skąd znam jego wzrok-nie pamiętam.Odprowadzam Dominikę do autobusu,macham jej na pożegnanie,mijam nieznajomego,którego uśmiech znam lecz nie pamiętam skąd,zmierzam w kierunku busa odwożącego mnie do domu.Jestem uratowana-a być może tak mi się wydawało.
Wchodzę do domu,na podwórku jest zimno,kropi nieznośny deszcz,deszcz,którego w danym momencie nienawidzę.Ściągam niechlujnie adidasy,rzucam głośnie:
-Cześć Mamo.
Wpadam do swojego pokoju niczym huragan,rzucam plecak,włączam laptopa,muzyka i zastanawiam się skąd mój mózg zna nieznajomego mężczyznę.
-Cześć ciocia,jest Wera?- rozlega się głos Natalii w korytarzu.
-Pewnie,że jest.Nie słyszysz?Znów słucha tych swoich głupot.
Natalia wchodzi do mojego pokoju,siada na fotelu i pierwsze co mówi to:
-Siema,chce herbatę z cukrem i cytryną.
Uśmiecham się bo pragnę opowiedzieć jej o wszystkim.Chcę by przypomniałam mi kim jest człowiek,którego nie znam a pamiętam.
Herbata,czekolada i obie dochodzimy do wniosku,iż może wydawało mi się,ze go znaM.
Wchodzimy na ławkę wspomnień,odpalamy L&M niebieskiego śmiejąc się z własnych głupot dawnych dni.
KIedy wracam do domu moja głowa nie jest wstanie potrzymać myśli.Wciąż mam go w głowie i wciąż czuję dziwny niepokój duszy.
Zasypiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...