sobota, 13 września 2014

Wiesz kiedy teraz tak skulona w kłębek,otulona ciepłym kocem z kawą w ręku,papierosem i kacem zastanawiam się kim jestem,łapię się na tym ,iż intensywnie analizuję swoją naiwność na trylion sposobów.
Kiedy na mej drodze pojawił się Wojtek cały świat przestał istnieć.4 długie lata szukałam sposobu by być przy nim i za wszelką cenę go uratować.Uważałam,że jeśli to mnie wybrał spośród tłumu dziewczyn mam do spełnienia misję,muszę mu pomóc.Szybko zeszłam na ziemię kiedy zamiast czułości i wsparcia dostałam w ryj. Wiesz kiedy człowiek się zakochuje,traci kontrolę.Przy nim czułam się kobietę i chciałam być kobietą,która pomoże mu powstać. Kiedy jednak powiedziałam sobie DOŚĆ długo walczyłam z tęsknotą i żalem.Długo kasowałam nieprzeczytane wiadomości,nie odbierałam telefonów i bałam się żyć.Wciąż powtarzałam sobie,że nigdy nie pozwolę więcej facetowi mnie zniszczyć...I tak było,uciekałam od wszystkich,którzy próbowali cokolwiek zmieniać w moim życiu,powtarzałam każdemu,że ja i miłość to dwie sprzeczne sprawy.A w pewnym momencie to z dilerem z rogu znanej mi i wam ulicy łączyło mnie więcej niż z własną matką. Lubiłam wchodzić do starej kamienicy,wtedy wracały wspomnienia.Wojtek opierający się o ścianę z narysowanym domofonem z uśmiechem,trzymający mnie za rękę tak mocno...Pomimo wszystko nie wchodziłam tam by pamiętać lecz po to by magiczna substancja pomogła mi zapomnieć.Stary facet,młody chłopak. Oboje znaliśmy się już dobrze. Nigdy nikt nas sobie nie przedstawił jednak ja znałam jego imię on moje. Wymienialiśmy się pieniędzmi i magiczną substancją,czasem po prostu się do siebie uśmiechając.Kiedy któregoś razu przyszłam do niego pijana,drżąca z czerwonymi oczami nie chciał dać mi mojego ratunku,byłam tak wkurwiona,iż miałam ochotę napluć mu na twarz. Usiadłam wtedy na schodach i zaczęłam beztrosko ryczeć jak naiwne dziecko z przedszkola.
Wiedziałam wtedy,że nie ma już dla mnie ratunku. Kolejne tygodnie tylko piłam kiedy naprawdę czułam,że już nie daję rady,wszelkie ostatki magicznej substancji pochowałam na dnie szafy,kubkach,kartonach nawet w materac.Tak bym nie mogła ich znaleźć przez kilka dni. Było ciężko i wtedy poznałam Emila.Jedyne co robiliśmy to rozmawialiśmy,ja znalazłam kogoś komu mogłam napisać jak mija mi dzień,on kogoś komu mógł powiedzieć o tym czy o tamtym. Znów jednak zaczęłam wychodzić i upalać się czystym THC. Może gdybym nie odbierała telefonów...Kiedy jednak przyszedł dzień oczekiwania na dworcu PKP w Szczecinie na Emila,powtarzałam sobie w myślach,że jeśli okaże się facetem z dobrym sercę,skończę ćpać i upijać się.On o tym nie wiedział ale kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy byłam naćpana a on miał kaca. Zabawne,mówił do mnie a ja jedyne co to starałam się nie stracić wątka . Kiedy w pewnym momencie złapał mnie za rękę a później po prostu pocałował wiedziałam,że od tamtego momentu zmieni się wszystko. Dziś żałuję,że wtedy nie uciekłam mówiąc mu,żeby dał sobie spokój. MOże teraz nie czułabym takiego obrzydzenia do samej siebie i nienawiści.Ale przecież stało się. Teraz wiem,że i tak wszystko trafiłby szlag,w naszej miłości było zbyt wiele kłamstw i tajemnic. Nie przestałam ćpać i pić,idealnie to ukrywałam.On nie przestał szukać innych kobiet.Może mnie nie zdradził i może mu zależało ale kłamaliśmy oboje i oboje oszukiwaliśmy samych siebie wierząc,że nasza miłość ma szansę. Jest jedynym facetem,którego nie zdradziłam i którego nie oszukałam spotykając się z innym,jest jedynym facetem,przy którym czułam się jak kobieta jednak wciąż smutna i pijana. Widzisz chciałam być dla niego lepsza i kiedy on opowiadał mi o byłych czy też swoich znajomych wiedziałam,że nie pasuję do jego życia.Ja nie miałam marzeń on miał ich wiele,Ja pragnęłam czego innego on chciał żyć.Okłamałam go mówiąc,że magiczna substancja nic dla mnie nie znaczy..Znaczy zbyt wiele.Lubię być w Kosmosie do którego on nie miał wstępu i kiedy płakałam wieczorami tak by on nie słyszał,wyklinałam sama siebie bo wiedziałam,że przecież nie zasługuję na niego. Jeśli to przeczyta dowie się,że łykałam każdego dnia magiczną substancję,że każdego dnia kiedy czułam się źle miałam zjazd i kiedy mówiłam mu,że boli mnie serce,umierałam..Umieram i najwyższa pora by się z tym pogodzić.Umeiram na własne życzenie lecz komfortem mojej śmierci jest fakt iż to ja mogę zadecydować  w kolejnych dniach kiedy odejdę.Teraz mam przyjaciela,który wie,że chodzę naćpana i że piję.Teraz On wie,że kochałam Emila bardzo mocno ale jestem cholerne dumna z tego,że On być może teraz zacznie nowe życie z lepszą kobietą. Trzymam za niego kciuki. Żałuję,że zmarnowałam jego 11 miesięcy i swój rok istnienia bo nie zmieniłam w swoim życiu nic.
Przepraszam jednak wciąż lubię być pijana i zwiedzać kosmos,mój własny prywatny kosmos.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiatr

 Jestem powiewem ciepłego powietrza ocierającym się o Twoje ramie.Jestem mgłą unszącą się nad zieloną trawą po której chodzisz.Jestem ciszą ...