Pogłubiłam sie.Wolę sięgać po prochy,niż poczuć.Co wtedy mogłabym odkryć?Osobę i ogromnej wrażliwości,pomagającej w cierpieniu,uwiejącej przytulić,pokochać?Umiejącą poddać się uczucią w sytuacjach bez wyjścia?Mężczyzna wciąż jest dla mnie fantazją.A ja bywam nie do zdobycia.Skamielina.Powoli tracę zaufanię do siebie i do tych,którzy mnie znają i ''kochają''...
Nie wiem do czego jestem jeszcze zdolna,jaki pokrętny jest mój umysł.Picie i prochy dają absolutne odłączenie od życia doczesnego i odbierają odpowiedzialność za wszytsko.-To zawsze jakieś wytłumaczenie...Krzyk jest coraz bliżej a jeśli to nie jest krzyk a jedynie rozpacz po czymś utraconym....Właśnie przyłapałam się na pokrętnym myśleniu ćpuna,który zawsze znajdzie pretekst,by zmienić stan umysłu..Katastrofa.
Kiedy przestaję się kontrolować kładę się na zimnych płytkach w kuchni,wkładam słuchawki i słucham myzki...Wokół brakuje tlenu.Prosze zostawcie mnie WSZYSCY w spokoju! Próbowałam się ratować-poległam...
Głód doprowadza do skrajnego rodrażnienia umysłu i serca...
Boję się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz