poniedziałek, 7 października 2024

Hipotermia

 Bardzo się zgubiłam....

Posród ciemności,szaleństwa,wiecznego smutku,płaczu i nienawiści do samej siebie.Przykre-ale prawdziwe.Po wielu latach walki z demonami w swojej głowie,smutkiem i poczuciem,że nie powinnam była się urodzić,poprosiłam o pomoc.Kurwa! Ja ją wybłagałam u kobiety,która dała mi życie a ja w beztroski sposób chciałam je sobie odebrać,tylko po to by przestać czuć obrzydzenie,smutek i ból,palący,wewnątrz mnie,otulający każdy mój organ i tkanke.Wykrzyczałam wszystko,jak bardzo NIENAWIDZĘ siebie,jak bardzo błagam o pozowolenie na śmierć,jak bardzo chciałabym przestać żyć bo NIE MAM JUŻ SIŁY.Nie widzę światła w tunelu chociaż bardzo KURWA się staram je zobaczyć,nie wierzę w ''będzie dobrze'' ''wszystko się poukłada''.Mam ROZJEBANY umysł i duszę tak bardzo,że z poczucia bezradonosci UDERZAM głową o ścianę,tak MOCNO na oczach matki,że mdleje a kiedy udaje mi się otworzyć oczy czuję kolejne poczucie porażki,że nawet TO mi się nie udaje...Wybucham płaczem i krzyczę,że nie chcę żyć,że nie potrafię,że dłużej już nie dam rady....Uciekam a kiedy przerażona mama wbiega na górę i krzyczy ile sił w gardle już wiem,że mam PRZESRANE.Potrzebuje pierdolonej pomocy,wiem o tym ale sama już nie potrafię sobie pomóc.Powiedziałam o wszystkim mamie bo wiem,że gdybym tego nie zrobiła naprawdę odebrałabym sobie życie -Nie chcę już budzić się i walczyć o tlen,zmuszać samą siebie do wstania z łóżka,założenia maski i udawania,że doskonale sobie radzę-nie potrafię już kłamać.Płacze bez uprzedzenia i konroli.Nienawidzę siebie tak bardzo,że mam ochotę obrzygać sama siebie i zdeptać jak gówno na trawie obok domu.To przykre bo przecież walczyłam z wieloma emocjami jednak z TYMI poradzić sobie sama nie potrafię.

Potrzebuje pomocy.

Potrzebuje Ratunku.


niedziela, 22 września 2024

Echo

 Tata siedzi naprzeciw mnie na kanapie i czuję jego wzrok,podnoszę głowę i wiem,że ON wie i widzi,że dzieje się ze mną COŚ czego nie potrafię pokonać pomimo starań i codziennej walki.Kiedy robi się niebezpiecznie,wstaje,odpalam papierosa i zmieniam temat na bezpieczny-byle tylko nie zapytał czy znów straciłam kontrolę lub czy wszystko u mnie dobrze?!Bo co do KURWY mam mu odpowiedzieć?-Że nic nie jest dobrze,że znów sypie,wciągam byle tylko jakoś przetrwać i UCISZYĆ demony w mojej głowie,że codziennie marzę o wannie magicznej substancji która pozwoliłaby mi na ODEJŚCIE z tego świata?Jak mam MU powiedzieć,że nie potrafię żyć pomimo,że próbuję każdego dnia tylko dlatego by GO nie zawieźć i nie rozczarować,bo tylko ON zawsze dawał mi szansę kiedy wszyscy dookoła mnie skreślali.

Przeżyłam WIELKĄ Miłość - na tyle dużą,że przez kilka lat miałam nadzieję,iż chłopak ze stacji PKS będzie moim mężem - zabawne ale ZAWSZE taka byłam.Zawsze wierzyłam,że MIŁOŚĆ będzie moim ANIOŁEM Strórzem,który uchroni mnie od całego syfu,który w sobie mam.

Przeżyłam ZŁAMANE serce-wyrwane,zdeptane,okłamane,zdradzone i tak bardzo zawiodłam się na człowieku,który miał byc ''NA ZAWSZE''-jest ale ''na zawsze'' zapamiętam ROZPACZ w jaką popadłam i DEPERESJĘ z którą walczę po dziś dzień.Bywało różnie,na początku GO nienawidziłam,później tęskniłam,kochałam i błagałam mamę by mnie zabiła lub zadzwoniła do NIEGO i błagała Go by wrócił...Następnie,podjełam walkę.Płakałam i płacze do dziś ale dzięki łzą czuje,że nie do końca OSZALAŁAM.

Przeżyłam WEWNĘTRZNE SAMOBÓJSTWO popełniane wielokrotnie od kiedy zrozumiałam,że NIE jestem potrzebna ani kochana przez KOBIETĘ o której MIŁOŚĆ tak bezwzględnie walczyłam.

Nie potrafię zaakcetować STANU do którego się doprowadziłam bo od kiedy pamiętam byłam KUREWSKO SILNĄ SUKĄ,bezwzględną i zawziętą a teraz ....Teraz nie mam siły wstać z łóżka i trwać bez czegokolwiek-płacze bez powodu,zawieszam się w myślach po czym orientuje się,że nie potrafię już nawet udawać,że daje sobie radę SAMA.Wybucham ZŁOŚCIĄ której też nie kontroluje po czym jestem tak WKURWIONA iż udeżam głową o ścianę i znów płaczę z bezradności bo jak mam sobie POMÓC kiedy nie wiem co mi dolega...

Sądziłam,że to przez MIŁOŚĆ,której nie potrafiłam pozwolić odejść pomimo,że już dawno się skończyła.Byłam pewna,że przez ZDRADĘ,Kłamstwa i świadomość,że człowiek,którego sądziłam,iż doskonale znam okazał się zupełnie obcą mi osobą i tak bardzo zranił moją DUSZĘ że zabroniłam zbliżać się KOMUKOLWIEK do siebie lub nie pozwalałam sobie zauafać KOMUKOLWIEK,kiedykolwiek i jakolwiek bo zawiódł mnie człowiek za którego gotowa byłam oddać życie.Po czym uświadomiłam sobie,że to też nie jest powodem mojego STANU,którego NIENAWIDZĘ ale nie potrafię sobie pomóc.

Owa bezradność doprowadza mnie do skrajnego wariactwa umysłu.Czasem myślę,że problemem było pozwolenie mi żyć i mieć nadzieję,że jak inni otaczający mnie ludzie moje życie poukłada się w logiczną całość i wszystko będzie tak jak być powinno.Po czym przyszło TO pierdolone uczucie,że nie mam już kontoli nad czymkolwiek co jest w moim umyśle,sercu.Ludzie przestali mnie dostrzegać,sama siebie przestałam widzieć.Już nikt mnie nie słucha,nie widzi czerwonych oczów,zmęczonej twarzy i nie słyszy krzyku rozpaczy mej dyuszy,która błaga o pomoc.Przestałam istnieć dla siebie,innych,świata i wszytstkiego co ma jakikolwiek sens.A mimo to wciąż żyję pomimo iż błagam o ŚMIERĆ każdego poranka i wieczora....

Kim jestem do KURWY ?! 

pozwól mi ODEJŚĆ

ROZJEBAĆ SIĘ


31 lat

 Dziś skończyłam 31 lat-przykre i tak beznadziejnie smutne,że nie mam pojęcia jak opisać TO słowami.Czuje się tak kurewsko NIEPOTRZEBNA,SŁABA,SAMOTNA,otulona czarną szatą rozpaczy-już nie ma dla mnie ratunku.Od wczoraj zastanawiam się co mogłoby mnie URATOWAĆ i nie znajduje na to pytanie odpowiedzi.Tak,jestem zmęczona codziennym płaczem,nienawiścią,która przepełnia każdą moja tkankę ale już inaczej naprawdę nie potrafię...Dziś kiedy się obudziłam znów szukałam KOGOKOLOWIEK na poduszce obok siebie,przykre bo gdy zorientowałam się,że jestem sama BÓL wewnątrz mnie sparaliżował moje ciało tak bardzo,że krzyczałam CISZĄ i ryczałam jak dziecko bo przecież jeśli STWÓRCA lub ktokolwiek odpowiedzialny za nasze istnienie skazał mnie na taka SAMOTNOŚĆ -musiał mieć powód i tysiące argumentów potwierdzających,że mnie kochać nie można.Tak bardzo chciałabym dziś napić się z kimś kawy,spalić papierosa i mocno wtulić w ramiona,które chociaż na sekundę dałby mi bezpieczeństwo i pozornie pozwoliły poczuć,że nie jestem z TYM wszystkim sama...BOŻE,jakie to kurwa smutne-chciałabym mieć KOMU powiedzieć o wszystkich emocjach które skrywa moja głowa i jak bardzo pragnę UMRZEĆ dziś,teraz w tej chwili....Nie chcę już oddychać,otwierać rano oczów i kolejny dzień toczyć walkę o wytrwanie by nie ZRAIĆ ludzi,których pozornie bym zawiodła.Chciałabym poprosić kogoś o POMOC ale jak mam sobie pomóc skoro nie mam marzeń,celów,nie mam nawet siły myśleć o czymkolwiek.PUSTKA to idealne określenie mojego obecnego stanu.Wkurwienie które czuje i smutek którym zalewam swoje wnętrze są nie do zatrzymania-tak jest KAŻDEGO pierdolonego dnia.Przez pierwszą godzinę po przebudzeniu próbuje wmawiać swojej chorej głowie,że dziś dam radę-że ten dzień będzie dobrym dniem po czym dostaje w mordę i orientuje się,że znów zalewają mnie emocje i stan którego nie potrafię nazwać.Płaczę,uderzam głową o ścianę,okładam się pięściami powtarzając jak GŁUPIA i pojebana jestem...Popadam w tak bezgraniczną ROZPACZ,że nie mogę nawet oddychać po czym NIE CZUJE NIC odpalam papierosa,siadam na balkonie i znów proszę o śmierć w JAKIKOLWIEK pierdolony sposób byletylko TO się skoczyło.Nie wiem jaki PL.AN miał na mnie ktoś kto powolił mi się pojawić w TYM świecie ale mam dość-naprawdę nie chcę już się Tak czuć.Nie chę udawać przed innymi,że daje sobie radę na tyle na ile chcieliby bym dawała.ROZPIERDALA mi się umysł,myśli niszczą mi życie a STAN w którym teraz jestem - KURWA nie potrafię go nawet nazwać.Wśród ludzi czuję się jak niedopasowany puzzel w układanym obrazku idealnego świata,kiedy jestem sama czuje się jak Gówno wdeptane w ziemię i osikane przez pijaka z ławki w parku,kiedy jestem wśród ludzi,którzy widzą mój smutek czuje się jakbym zawiodła cały wszechświat i miała spowodować zagładę świata.Tak KURWA beznadziejnie i SMUTNO NIGDY nie było.

Błagam zabierz mnie z tego świata i pozwól już mi odejść.

Jestem tak ROZJEBANA że już nie da rady mnie pozbierać.

jestem MILIONEM rozbitych kawałków emocji DEPRESJI.

wtorek, 17 września 2024

Sens

 Próbuje się odnaleźć,próbuje zrozumieć,dać sobie szanse-jakoś trwać.

Szukam słów,celów,marzeń,szukam siebie pośród bólu,którym się wypełniłam.Żalu,który codziennie pogłębiałam i strachu,że już NIGDY nie będę szczęśliwa.Może nie mam idealnego życiam,może nie mam go wcale bo wciąż popełniam wewnętrzne samobójstwo na własnych warunkach lecz jestem już zmęczona uciekaniem,strachem i monotonią codziennego życia.Kocham go tak bardzo,że ciężko mi było zrozumieć DLACZEGO on potrafił z taką łatwością pokochać,zacząć od nowa a ja wciąż wypatrywałam jego samochodu na drodze przez okno.Od kilku dni przestałam to robić,zrozumiałam,że jeśli potrafiłam kochać go tak bardzo muszę też w końcu pozwolić mu ODEJŚĆ na zawsze.Zawsze TAKA byłam,naiwna i mająca nadzieję,że ktoś pokocha mnie bezgranicznie i ''na zawsze''.Dziś wiem,że to ja sama muszę pokochać siebie tak mocno jak kochałam jego.Bałam się pozwolić MU odejść,bałam się,że zapomnę jak wiele dla mnie znaczył i jak bardzo chciałam by wrócił,stanął w moich drzwiach z tym samym uśmiechem co kiedyś mówiąc,że się pomylił i KOCHA mnie tak bardzo jak ja kochałam jego.Bałam się,że jeśli pozwolę mu odejść zapomnę jego uśmiechu,zapachu,głosu i przestanę szukać jego osoby codziennie ranno na poduszce obok.Cóż,już dawno odszedł tylko wspomnienia o NIM tak bardzo ściskałam w swych dłoniach i sercu,że każdy dzień był dla mnie walką,którą przegrywałam każdgo wieczoru kładac się do łóżka,otulając kołdrą i płacząc tak bardzo-tak,tak kurewsko za nim tęskniłam,że ukryłam wszystkie emocje wmawiając sobie,że KIEDYŚ to minie-BZDURA.Nie chcę już katować się nadzieją i analizą dlaczego stało się tak a nie inaczej.Nie chcę udawać,że  nie zraniło mnie nic co zranic powinno.Nie chcę już walczyć sama z sobą wmawiając sobie,że jesli nie On to nikt inny.Jego już nie ma od bardzo dawna i pora przyznać,zaakceptować,że już NIGDY nie wróci,nie stanie w moich drzwiach i nie będzie mnie kochał tak jak kiedyś.Przykre nieprawdaż ? Przecież MIŁOŚĆ opisywana w książkach jest idealna,piękna i zawsze końćzy się heppy endem-niestety.Nikt nie pisze jak wiele bólu i jak bardzo może też zniszczyć człowieka,który kocha za bardzo i za mocno-jednostronnie.Nikt nie przygotowuje nas na zdrade,kłamstwa i rozczarowanie kiedy okazuje się,że ktoś z kim spędziłaś ostatnie kilka lat to perfekcyjny kłamca,całujacy Twoje usta a wyznający miłość innej.Po czymś takim ciężko jest żyć OD NOWA,ciężko jest ufać i mieć nadzieję ,ciężko wstawać rano z łóżka i walczyć o każdy oddech.Po czymś takim każdego pierdolonego dnia błagasz o śmierć,budzisz się-płaczesz, palisz papierosa-płaczesz,pijesz kawe-płaczesz.Ryczysz ciągle i tak bardzo boli cię całe wnętrze,że masz ochote drzeć jape i wyrywać włosy z głowy,BA! CHcesz rozjebać głowę przepełnioną wspomnieniami,słowami i myślami o ścianę mając nadzieję,że tak zagłuszysz wszystkie demony żyjące wewnątrz Ciebie.

tak,właśnie przyznałam,że pomimo starań NIGDY nie przestanę GO kochac.Przestałam z tym walczyć i jeśli na tym właśnie polega MIŁOŚĆ dobrze niech więc i tak będzie.Żyję a  jeśli ja żyję moje serce wciąż bije z nadzieją,że kiedyś znów odnajdę oczy w których się zatrace...


środa, 11 września 2024

Przestrzeń

 Dlaczego powietrze znów pachnie Tobą? 

Dlaczego deszcz przypomina Ciebie.

Dlaczego od ścian mojej Oazy Spokoju odbija się Twój głos,już dawno niesłyszany,zapomniany,wyparty.

Dlaczego wciąż pamiętam kolor Twoich oczów,Twój uśmiech i tysiące słów,które odbijają się od zakamarków mojej zmęczonej zapominaniem podświadomości? 

Jak długo jeszcze mam o Tobie zapominać,NIENAWIDZIĆ Ciebie i Siebie a potem znów płakać i czuć ten okropny BÓL w miejscu gdzie kiedyś znajdowało się Serce-serce,które bardzo kochało.Nie mam nic prócz żalu,smutku,wspomnień,których nie chcę pamiętać i codzienne toczę walkę by przetrwać i przestać o Tobie pamiętać.Im bardziej,próbuje wyprzeć Cię ze swojego życia tym szybciej wracasz i deptasz mnie dwa razy mocniej niż poprzednio sprawiając,że czuję się jak gówno wdeptane w Ziemię i zbędę w ŚWIECIE który mnie otacza.Nie chcę juz Ciebie w swoich  myślach,snach i wspomnieniach,nie chcę o Tobie pamiętać i zastanawiać się w którym momencie ...KURWA życie toczy się dalej a ja tone we łzach rozpaczy analizując dlaczego wciąż wracam do Ciebie,skoro tego NIE CHCĘ.! Nie chcę być Twoim wieźniem i czuć emocje,których nienawidzę.Nie chcę bać się jutra i bać się o siebie wiedząc że dzień w którym przestanę walczyć nadejdzie w najmniej odpowiednim momencie a wtedy zawiodę wszystkich ktrórym obiecałam się nie poddać.Lecz jak mam to zrobić skoro wciąż TO czuje.Tu wewnątrz mnie,pali mi wnętrzności,rozum i ciało,tak bardzo piecze i wsiąka w moje tkanki każdego pierdolonego dnia zżera mnie od środka sprawiając że nie poznaję samej siebie,nie mogę na siebie patrzeć,boję się swoich myśli każdego poranka.A kiedy odpalam papierosa,siadam z kubkiem kawy na balkonie a Haze kładzie swój pyszczek na moim udzie wiem,że oboję TĘKSNIMY za Miłością,którą świat nam odebrał.

Przykre

piątek, 23 sierpnia 2024

Terapia

 Znalazłam się w czarnej dziurze z której wyjścia znaleźć nie potrafię...Tonę i jestem jedyną osobą,która sama siebie może uratować lub zabić bez poczucia jakichkolwiek wyrzutów sumienia.Tysiące DEMONÓW niszczą mi głowę powtarzając,że bycie NIKIM wychodzi mi najlepiej.Po co szukam ratunku pośród obcych mi ludzi?Po co chcę przez TO przechodzić ? Nie mam już siły być smutna,nie mam siły umierać każdego dnia i każdego dnia walczyć z samą sobą o to by po prostu wstać z łóżka i zmusić się do walki,której już od dawna toczyć nie chcę.Płaczę tak dużo i tak często iż stało się to już zupełnie normalne na tyle że nikt nie zwraca juz uwagi na moje spuchnięte oczy i zmęczoną twarz.Analizuję,myślę,próbuję zrozumieć jednak ni cholerę nie potrafię.Nie tęsknie,nie kocham,nie czuję żalu -nie potrafie jednak się odnaleźć. Zagubiona w czerni emocji jakie sama produkuję przestaję oddychać,nie widzę , został mi tylko słuch dotkliwie czekający na Hałas który da mi nadzieję.

Pisanie przynoisło ulgę lecz dziś nie potrafię już walczyć ze wspomnieniami i uczuciami,które mam w sobie.Czuje złość każdego dnia,każdego KURWA bez wyjątku.Czuje     SMUTEK tak kurewsko bezgraniczny,każdego PIERDOLONEGO dnia.Czuję,że zawiodłam samą siebie tak bardzo,iż pluje sobie w twarz i NIENAWIDZĘ siebie tak bardzo,tak okropnie bardzo.Jak więc mam TO pokonać?To miliony myśli,kłębiących się w moim umyśle.To tysiace słów słyszanych i wymyślonych przez mój umysł,powtarzających się każdego dnia miliony razy.Szepty,krzyki,bełkot szaleńca którym jestem kiedy już trace zmysły na tyle,iż nie wiem kim jestem.    

Straciłam kontrole nad wszystkim .

Straciłam KONTROLE.

niedziela, 21 lipca 2024

Naprawa

 Straciłam sens isnienia już bardzo dawno temu.Już dawno skazałąm siebie na życie w bólu,smutku i żalu.Zabijam sama siebie,kiedy się budzę,kiedy dzień umyka mi między opuszkami palców i kiedy otulona kołdrą walcze z demonami nocy,wbijającymi mi czarne pazury w ciało,które nie odczuwa nic prócz obojętności.NIE CHCĘ SIĘ TAK CZUĆ-nie chcę już nienawidzieć wszystkiego co mnie otacza,rujnować wszystko co przez jakąś chwilę przynosi mi satysfakcję,nie chcę sama sobie podcinać żył PRZESZŁOŚCIĄ z którą zmierzyć się nie potrafię a na którą nie mam wpływu.Nie potrafię spojrzeć sobie w twarz,zaufać komukolwiek kto dostrzega we mnie nadzieję,którą JA już dawno straciłam.NIE CHCĘ SIĘ TAK CZUĆ.Tak bezradna na świat,który mnie otacza,tak obojętna na emocje,które przecież w sobie mam lecz maskuje je tak idealnie iż sama zastanawiam się co jest kłamstwem a co prawdą.Zniszczyłam siebie wielokrotnie ale też wielokrotnie walczyłam pomimo,iż nie widziałam sensu coś we mnie próbowało-gdzie więc popełniam błąd?Bo dziś popadłam w czarną dziurę emocji,demonów i wkurwienia tak ogromnego....Nie myślę już o NIM-uczuciu które tak wiele mi zabrało a ja wciąż wierze,że tylko ono może mnie uratować.Paranoja nie sądzisz?-Zniszczona przez naiwność,miłość i bezgraniczne zaufanie wciąż katuje się że tylko MIŁOŚĆ uratuje mnie z czerni istnienia.Nieprawda i pora się z tym pogodzić-jesli sama nie zacznę naprawiać samej siebie,zabije wszystko co jeszcze można w jakikolowiek sposób uratować.Jeśli sama nie dam sobie nadzieii któej tak KURWA w chwili obecnej potrzebuje-zniszczę samą siebie chcociaż KURWA totalnie nie rozumiem dlaczego.Brakuje mi poczucia,że nie jestem sama,brakuje mi słów: dasz sobie radę,zawsze dawałaś.Mam 30 lat,rojebany umysł,depresje i zaburzenia emocjonalne tak skrajnie iż rano potrafię kochać życie a po 15 minutach nienawidzieć samej siebie na tyle iż zastanawiam się jaki rodzaj śmierci byłby najwygodniejszym rozwiązaniem dla mnie i ludzi,których bym zraniła.    Chore ?? Wiem ale pragnę śmierci od tak wielu lat iż straciłam rachubę,pomimo wszystko wciąż TU jestem i oddycham syfem,który sama sobie stwarzam. Spróbuję przestać zabijać samą siebie.


Tak bardzo nie chcę czuć nienawiści

tak bardzo nie chcę być smutna

tak bardzo potrzebuje SIEBIE w sobie samej.

Hipotermia

 Bardzo się zgubiłam.... Posród ciemności,szaleństwa,wiecznego smutku,płaczu i nienawiści do samej siebie.Przykre-ale prawdziwe.Po wielu lat...