Bardzo się zgubiłam....
Posród ciemności,szaleństwa,wiecznego smutku,płaczu i nienawiści do samej siebie.Przykre-ale prawdziwe.Po wielu latach walki z demonami w swojej głowie,smutkiem i poczuciem,że nie powinnam była się urodzić,poprosiłam o pomoc.Kurwa! Ja ją wybłagałam u kobiety,która dała mi życie a ja w beztroski sposób chciałam je sobie odebrać,tylko po to by przestać czuć obrzydzenie,smutek i ból,palący,wewnątrz mnie,otulający każdy mój organ i tkanke.Wykrzyczałam wszystko,jak bardzo NIENAWIDZĘ siebie,jak bardzo błagam o pozowolenie na śmierć,jak bardzo chciałabym przestać żyć bo NIE MAM JUŻ SIŁY.Nie widzę światła w tunelu chociaż bardzo KURWA się staram je zobaczyć,nie wierzę w ''będzie dobrze'' ''wszystko się poukłada''.Mam ROZJEBANY umysł i duszę tak bardzo,że z poczucia bezradonosci UDERZAM głową o ścianę,tak MOCNO na oczach matki,że mdleje a kiedy udaje mi się otworzyć oczy czuję kolejne poczucie porażki,że nawet TO mi się nie udaje...Wybucham płaczem i krzyczę,że nie chcę żyć,że nie potrafię,że dłużej już nie dam rady....Uciekam a kiedy przerażona mama wbiega na górę i krzyczy ile sił w gardle już wiem,że mam PRZESRANE.Potrzebuje pierdolonej pomocy,wiem o tym ale sama już nie potrafię sobie pomóc.Powiedziałam o wszystkim mamie bo wiem,że gdybym tego nie zrobiła naprawdę odebrałabym sobie życie -Nie chcę już budzić się i walczyć o tlen,zmuszać samą siebie do wstania z łóżka,założenia maski i udawania,że doskonale sobie radzę-nie potrafię już kłamać.Płacze bez uprzedzenia i konroli.Nienawidzę siebie tak bardzo,że mam ochotę obrzygać sama siebie i zdeptać jak gówno na trawie obok domu.To przykre bo przecież walczyłam z wieloma emocjami jednak z TYMI poradzić sobie sama nie potrafię.
Potrzebuje pomocy.
Potrzebuje Ratunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz