Dziś skończyłam 31 lat-przykre i tak beznadziejnie smutne,że nie mam pojęcia jak opisać TO słowami.Czuje się tak kurewsko NIEPOTRZEBNA,SŁABA,SAMOTNA,otulona czarną szatą rozpaczy-już nie ma dla mnie ratunku.Od wczoraj zastanawiam się co mogłoby mnie URATOWAĆ i nie znajduje na to pytanie odpowiedzi.Tak,jestem zmęczona codziennym płaczem,nienawiścią,która przepełnia każdą moja tkankę ale już inaczej naprawdę nie potrafię...Dziś kiedy się obudziłam znów szukałam KOGOKOLOWIEK na poduszce obok siebie,przykre bo gdy zorientowałam się,że jestem sama BÓL wewnątrz mnie sparaliżował moje ciało tak bardzo,że krzyczałam CISZĄ i ryczałam jak dziecko bo przecież jeśli STWÓRCA lub ktokolwiek odpowiedzialny za nasze istnienie skazał mnie na taka SAMOTNOŚĆ -musiał mieć powód i tysiące argumentów potwierdzających,że mnie kochać nie można.Tak bardzo chciałabym dziś napić się z kimś kawy,spalić papierosa i mocno wtulić w ramiona,które chociaż na sekundę dałby mi bezpieczeństwo i pozornie pozwoliły poczuć,że nie jestem z TYM wszystkim sama...BOŻE,jakie to kurwa smutne-chciałabym mieć KOMU powiedzieć o wszystkich emocjach które skrywa moja głowa i jak bardzo pragnę UMRZEĆ dziś,teraz w tej chwili....Nie chcę już oddychać,otwierać rano oczów i kolejny dzień toczyć walkę o wytrwanie by nie ZRAIĆ ludzi,których pozornie bym zawiodła.Chciałabym poprosić kogoś o POMOC ale jak mam sobie pomóc skoro nie mam marzeń,celów,nie mam nawet siły myśleć o czymkolwiek.PUSTKA to idealne określenie mojego obecnego stanu.Wkurwienie które czuje i smutek którym zalewam swoje wnętrze są nie do zatrzymania-tak jest KAŻDEGO pierdolonego dnia.Przez pierwszą godzinę po przebudzeniu próbuje wmawiać swojej chorej głowie,że dziś dam radę-że ten dzień będzie dobrym dniem po czym dostaje w mordę i orientuje się,że znów zalewają mnie emocje i stan którego nie potrafię nazwać.Płaczę,uderzam głową o ścianę,okładam się pięściami powtarzając jak GŁUPIA i pojebana jestem...Popadam w tak bezgraniczną ROZPACZ,że nie mogę nawet oddychać po czym NIE CZUJE NIC odpalam papierosa,siadam na balkonie i znów proszę o śmierć w JAKIKOLWIEK pierdolony sposób byletylko TO się skoczyło.Nie wiem jaki PL.AN miał na mnie ktoś kto powolił mi się pojawić w TYM świecie ale mam dość-naprawdę nie chcę już się Tak czuć.Nie chę udawać przed innymi,że daje sobie radę na tyle na ile chcieliby bym dawała.ROZPIERDALA mi się umysł,myśli niszczą mi życie a STAN w którym teraz jestem - KURWA nie potrafię go nawet nazwać.Wśród ludzi czuję się jak niedopasowany puzzel w układanym obrazku idealnego świata,kiedy jestem sama czuje się jak Gówno wdeptane w ziemię i osikane przez pijaka z ławki w parku,kiedy jestem wśród ludzi,którzy widzą mój smutek czuje się jakbym zawiodła cały wszechświat i miała spowodować zagładę świata.Tak KURWA beznadziejnie i SMUTNO NIGDY nie było.
Błagam zabierz mnie z tego świata i pozwól już mi odejść.
Jestem tak ROZJEBANA że już nie da rady mnie pozbierać.
jestem MILIONEM rozbitych kawałków emocji DEPRESJI.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz