czwartek, 27 stycznia 2022

Bezsenność

Kolejny raz stoję na granicy życia i śmierci.

Kolejny raz zatopiona w wannie magicznej substancji nie potrzebuję NIKOGO by ból przestał istnieć i by cokolwiek innego mogło stłamsić moje poczucie beznadziejnosci.Nie wiem dlaczego tak się dzieje,nie wiem dlaczego jestem takim POPIERDOLONYM człowiekiem,który już od startu rujnuje wszytsko co złapie opuszkami swoich dłoni.Jestem dziś bezradna,obojętna i tak po prostu jest mi wszytsko jedno.Wsiadam w auto,jadę pod znaną mi i wam kamienicę i robię dokładnie TO samo co zwykle-jednak tym razem nie czuje niczego prócz wewnętrzenej nienawiści do samej siebie i obojętości do samej siebie.Kiedy otwieram zielone drzwi,czuję ich wzrok,widzę jak patrzą i mam ochotę krzyczeć,żeby PRZESTALI jednak mijam pokój,kolejny i kiedy znajduję się już w tym odpowiednim,wiem co usłyszę,jednak nie słyszę nic.Widzę uśmiech,błysk w oku,sięga do szuflady obok kanapy i wyciąga worek,którego dziś moja dusza potrzebuje jak niczego bardziej wcześciej.Zabieram,odwracam się..

-Miałaś tu nie przychodzić.

-Miałam .

-Chcesz pogadać?

-Nie ma o czym.Pa

Zamykam za sobą drzwi i czuję jak łzy spływają mi po policzkach.Nienawidze takiej siebie,tak bezradnej,zatraconej w nienawiści i zawieszonej w świecie,który biegnie tak szybko iż mam ochotę zwymiotować.Nie mam dziś siły oddychać,nie mam nawet siły wstać i zrobić cokolwiek,co mogłoby sprawić,ze poczułabym się jakolwiek lepiej.Wracam do domu,wysypuje,wciągam,czuje jak TO zjada mój mózg,jednak ocieram rozmazany tusz,siadam przy stoliku,nalewam pół szklanki wódki-potrzebuje was demoncy.Jakolwiek to brzmi,dziś was potrzebuję,połykam magiczną substancję i jestem w KOSMOSIE-który znam tak doskonale.Już NIC nie ma znaczenia,oddech jest nieważny,wspomnienia są nieważne,tęksnota znika ,życie przestaje mieć znaczenie.Ja chyba taka jestem-jestem kurewskim skurwysynem,którego nie można zrozumieć jakolwiek byś nie próbowała/próbował.Nienawidzę samej siebie i chyba NIGDY nie ulegnie to zmianie.Nienawidzę swojego życia,swojego oddechu,siebie samej.Rysuje kolejną kreskę.Nie mam już siły udawać przed nikim,że w jakikolwiek sposób moja dusza zmieni swoją naturę-TEGO nie da się zmienić.Człowiek,który przez 29 lat pragnął śmierci w miesiąc czy rok nie zapragnie żyć ,nie nauczy się żyć i być szczęśliwym.Nalewam kolejną szklankę wódki,polewam też samotności,nienawiści i jej-ubranej w czarną pelerynę,z niebieskimi oczyma.Wiem,że ONA wie,wiem że zna każda moją dzisiejszą myśl i myślę,że milczy ponieważ jest już blisko,na tyle blisko iż czuję jak wyrywa mi wnęczności-a ja jak sparaliżowana,nie potrafię powtrzymać nadchodzącej lawiny gówna jakie na mnie spływa.Człowiek to zabwna ale i intrygująca jednoska czasoprzestrzeni.Niby się uśmiechasz a gdzieś TU pomiędzy sufitem a ścianami ROZPIERDALA ci się dusza i jedyne co możesz zrobić to rozjebać swoją głowę bo albo przetrwasz krzyki które słyszysz albo oszalejesz z poczucia bezradności narastających emocji.Ja tracę kontrolę i jedynę co mogę powiedzieć to.

Przepraszam.

Przepraszam,że znów nie chcę żyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wiatr

 Jestem powiewem ciepłego powietrza ocierającym się o Twoje ramie.Jestem mgłą unszącą się nad zieloną trawą po której chodzisz.Jestem ciszą ...