wtorek, 20 lutego 2024

Telefon

 Kolejny smutny wtorek,rozpoczęty papierosem,kawą i gorącą kąpielą we wrzącej wodzie,palącą moją skórę...No właśnie-Ból,który sobie sprawiam poprzez przeróżne sposoby to jedyne racjonalne uczucie,które odczuwam,sprawdzając czy wciąż żyję ...Banał ? Cóż poradzisz,jestem tak bardzo zatracona w czarnej odchłani świata codziennego,iż nic więcej mi nie pozostało...Umrzeć nie potrafię,życie również mi nie wychodzi,bezsensowne trwanie w zawieszeniu przestało przynosić efekty,więc....

Dzwoni telefon.Normalne,nie potrafię go znaleźć pośród kołdry,koca,poduszek i tony chusteczek...Dzwoni kolejny raz i kolejny...Więc ma to jakieś znaczenie.Numer nieznany,odbieram-cisza...

-Werka?

-Kto mówi ?

Słyszę przerywający śmiech,który doskonale znam,lecz nie słyszałam go już tak długi czas...

Coś się stało,że dzwonisz?

-Wyjdź przed dom.

Jestem w piżamie,bez tony makijażu i ze spuchniętymi od płączu oczami ale przecież widział mnie w gorszym stanie.Wychodzę na balkon,owinięta kocem,widzę uśmiech,który znam doskonale,odpala papierosa-Długo mam na Ciebie czekać?! -Dasz mi 20 minut? I co tu właściwie robisz?-Zejdź to się dowiesz....Słyszę jak mama wygląda za okna,szukając wyjaśnienia owej konwersacji...Związuje włosy,nakładam szybki makijaż,tuszuje mocno rzęsy,myję zęby,wychodzę.    Obejmuje mnie -czuję się niezbyt zrozumiale ale brakowało mi tego.

-Jedziemy ?

-A może wejdziesz na górę?Kawa ?

-Wolałbym nie.Może nasza miejscówka?

-Spoko ale najpierw wytłumacz co tu właściwie robisz? Pół roku milczysz,nie dajesz znaku życiua,nie odbierasz,nie odpisujesz...I ...

-I nastaje taki dzień jak ten kiedy oboje chyba musimy pogadać...

Odpalam papierosa,wsiadam do auta,zamykam drzwi.Głupek włącza nasz kawałek rozpaczy-w.e.n.a lato w mieście i czuje jak moje wnętrze rozpierdala się na miliony kawałków,Jedziemy w milczeniu bo w sumie co powiedzieć gościowi,który zniknął z Twojego życia bez wyjaśnienia jak reszta mężczyzn.

Dojeżdżamy,wysiadamy z auta,siadamy na masce samochodu.On odpala joina-Nie palę.Mówię a on wyśmiewa mnie drwiącym śmiechem -Powiedz,że nie pijesz i nie ćpasz to pierdolne .

-To takie dziwne?! Jestem już zmęczona ucieczką przed gównem,które i tak za każdym razem dopada mnie z potrójną siłą uświadamiając mi,że juz NIC się nie zmieni a ja zjebałam swoje życie na tyle,że już nie ma sensu wierzyć,że coś naprawię...

Nagle widzę,że coś z nim nie tak.To zawsze ja drżałam lub byłam tak naćpana,że trzymał moje ciało bym nie upadła na ziemię,Dziś jest inaczej,widzę jak powtrzymuje łzy i jak drży mu ciało,dłonie..

-Dobra stary nie pierdol tylko mów co zjebałeś?! Widzę,że coś jest nie tak.

Kładzie głowę na moim ramieniu,bierze bucha....Widzę,że ...

-Zjebałem.Pozwoliłem jej odejść,zerwałem czystość i rozjebałem wszystko co było dobre...

Wiem,że cokolwiek teraz powiem to nic nie zmieni i nie jestem osobą,która powinna udzielać rad więc biorę jego jointa,zaciągam się milcząc i oboje wiemy,że tylko CISZA jest najlepszym wyjściem tej sytuacji.

Zabawne,jest tak samo rozjebany i tak samo gównianie się czuje a mimo to jest mi go żal-dlaczego?Przecież jesteśmy kowalami własnego losu a on sam spierdolił więc gdzie jest sens?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Klątwa

 Dlaczego wciąż tak się dzieje? Jednego dnia dajesz mi nadzieje i kiedy już zaczynam dostrzegać szansę-kopiesz mnie w dupe,szyderczo chichoc...