niedziela, 10 marca 2024

Inny wymiar

 TO-inny wymiar SAMOTNOŚCI w której obecnie się znajduje...

To COŚ zupełnie mi obcego ale totalnie otulajające mnie bezpieczeństwo obecnego stanu sprawia,że jest mi wygodnie,nie szukam ucieczki i przestałam uciekać przed smutkiem,wspomnieniami,bólem,żalem,rozpaczą czy czymkolwiek jeszcze były emocje we mnie,które rujnowały mój umysł,serce,duszę i zabijały mnie,każdego dnia tak samo,tak kurewsko brutalnie,przewijając słowa,obietnice,przypominając dotyk,smak...Widzisz,to nie jest tak,że już nienienawidzę swojego istnienia i że nagle poczułam chęć życia ale przestałam robić sobie krzywdę i szukać powodów przez które znalazłam się w gównie w którym jestem.Kochałam tak bardzo,że gdy przestałam skońćzył się ŚWIAT-Świat,którego obecnie uczę się od nowa-bywa ciężko a czasem wręcz okropnie ciężko ale PRZETRWAŁAM już tak wele,że co to dla mnie.Wybaczyłam samej sobie błędy,które popełniłam,emocje,które pozwoliłam sobie wpuścić do swojego martwego ciała,wybaczyłam sobie MIŁOŚĆ-której nie chciałam a mimo to zaryzykowałam i uwierzyłam w JEGO spojrzenie 8 lat temu...Po dwóch i  roku przestałam GO nienawidzić,przestałam MU ''zazdrościć'',że tak łatwo potrafił pokochać     KOGOS innego,że tak łatwo ułożył sobie życie kiedy ja rozpierdalałam się na tryliony kawałków,naiwnie mając nadzieję,że PRAWDZIWA miłość nigdy nie umiera i wypatrując każdego pierdolonego dnia jego auta na drodze...Myślisz,POJEBANA -gościu ją zdradził a ONA wciąż wierzyła,że zatęskni?! Wierzyłam w MIŁOŚĆ jaką mój umysł sobie wykreował-wierzyłam w relację,którą stworzyliśmy,sądziłam,że skoro dla mnie TO wszytsko miało TAKĄ wartość to być może i dla niego nie było tylko ''KOLEJNĄ''-Teraz cieszę się,że właśnie WTEDY uwolniłam się od kłamstw,nic nieznaczących obietnic,faceta,który całował mnie w usta gdy kładł się spać a kiedy wychodził z domu,szedł do NIEJ mówiąc,że KOCHA-Tego się nie da wybaczyć ale można przestać czuć się jak GÓWNO,bo skoro wybrał JĄ to z pewnością to TY nie byłaś dość dobra-KURWA,BZURA !Życie jest wulkanem niespodziewanych wydarzeń,których NIKT  z nas nie jest wstanie przewidzieć i chociaż nie wiem jak idealna mogłabyś być NIE będziesz wystarczająca dla kogoś kto ma zamknięte oczy,serce i wciąż czeka na -WYJSCIE AWARYJNE.Chciałam tak jak ON -zaufać komuś,pokochać,uwierzyć,poczuć się wyjątkowa i kochana bezgranicznie -kilkukrotnie się nie udało więc poraz kolejny szukałam winy w sobie bo przecież z jakiegoś powodu TAK się dzieje-DOKŁADNIE.Złamano mi serce i tak bardzo rozczarował mnie człowiek po prostu,że NIE jestem do dziś wstanie pozwolić KOMUKOLWIEK na wkroczenie do mojej OAZY spokoju w której odnalazłam emocjonalne bezpieczeństwo.Czasem chciałabym by obudził mnie aromat kawy-pitej w obecności drugiej osoby.Głupie ''dzień dobry !'' z uśmiechem na twarzy należącym do kogoś innego niż mój pies ale to chwilowe momenty,po kilku minutach przypominam sobie jak wiele wycierpiałąm i jak bardzo byłam zmęczona życiem,którego NIGDY nie chciałam .Nie odpisuję już nikomu kto chciałby bym odpisała,nie próbuję poznawać kogokolwiek,mieć nadzieję,że odnajdę człowieka,który mnie URATUJE z ciemności w której się znalazłam-myślę,że NIE jestem już wstanie kochać i pozowolic by ktoś pokochał mnie.Wyznaczam GRANICĘ znajomości jeśli ktoś próbuje w jakikolwiek sposób ją przekroczyć-uciekam i przestaje istnieć w życiu TEJ osoby,nie chcę już nikogo zranic ani dawać złudnej nadziei,że będę próbować -NIE jestem wstanie odnaleźć już TEJ siebie,która chciała.Lubię swoją SAMOTNOŚĆ.Ciszę kiedy siadam na balkonie i pale papierosa,brak obowiązku poświęcania komuś czasu i konieczności odpisywania na KAŻDĄ wiadomość czy odbierania telefonu bo nie powinnam sprawiać KOMUŚ bólu.-PARANOJA .

JESTEM tylko człowiekiem .

LUBIĘ być TYLKO .

wtorek, 20 lutego 2024

Spadająca gwiazda

 Od kilku tygodni wciaż i wciąż sni mi się chłopak z przeszłości-chłopak z życzenia ze spadającej gwiazdy.Zabawne,nie wiem dlaczego w ciągu dnia pojawia się w moich myślach po czym znika a ja zastanawiam się po CHUJ znów TO analizuje-przecież to ja zjebałam i pozwoliłam mu zniknąć ze swojego życia bez żalu,bólu,cierpienia,bez jakiejkolwiek walki o jego osobę.Analiuję swoje błędy i wciąż zastanawiam się dlaczego zjawił się w sylwestrową noc 2 lata temu,skupiajac sto procent mojej uwagi na słowach,wiadomościach,po czym wkradł się do mojego życia,zainteresowany PRADZIWĄ wersją mnie-rozjebaną na miliony kawałków,taka smutną jak w każdej notce TUTAJ,czytał,podziwiał i cenił a ja beztrosko złamałam mu serce.Jestem suką,która dziś pokutuje za każde zło które wyrządziła ludzią w swoim marnym isnieniu.Nie wiem dlaczego akurat ON pojawia się każdej nocy w moim śnie-może z tej historii mam wyciągnąć kolejną lekcję przetrwania następnych miesięcy?DO KURWY nie wiem z jakiego powodu wraca do mnie z uśmiechem,przecież prócz życzeń urodzinowych nie mamy ze sobą kontaktu a mimo to coś wewnątrz mnie nie pozwala mi przestać GO wspominać.Boże jaka paranoja! 

Już chyba nie nadaję się do życia a może życie nie jest już dla mnie.Staram się znajdować małe znaki,każdego dnia by przekonać swój zmęczony umysł,że może jeszcze warto dać sobie szansę.POJEBANA-jaką szansę?????????! Skoro skreślona przez wszystkich,będąca NIKIM,gównem zdeptanym miliony razy nie widzę przyszłości jest tylko ten moment,łzy i ból tak ogromny i tak doskonale mi znany iż już nie robi na mnie wrażenia.Pale papierosa,drżę bo wiatr na balkonie paraliżuje moje ciało,jestem tak bardzo zmęczona monotonią,walką i oddychaniem.Jestem ZJEBANYM manekinem,z wystawy taniego sklepu.Unikam ludzi,mijam rodziców bez słowa w nadzieii,iż nie zauważą mojego płaczu.Wtulam się w pachnacą,miekka sierść HAZEGO i czuję się chwilowo bezpiecznie,płaczę a on swoim mokrym noskiem muska moje mokre oczy-wiem,że czuje mój ból.Kiedy wewnętrzy krzyk ustaje,robię sobie kawę,palę papierosa,maluję mocno oczy i wychodzę...

Wychodzę udawać,że doskonale sobie radzę a tak naprawdę obmyślam kolejny plan na wewnętrzne samobójstwo.

NIE mogę tak dłużej naprawdę nie mogę....

Telefon

 Kolejny smutny wtorek,rozpoczęty papierosem,kawą i gorącą kąpielą we wrzącej wodzie,palącą moją skórę...No właśnie-Ból,który sobie sprawiam poprzez przeróżne sposoby to jedyne racjonalne uczucie,które odczuwam,sprawdzając czy wciąż żyję ...Banał ? Cóż poradzisz,jestem tak bardzo zatracona w czarnej odchłani świata codziennego,iż nic więcej mi nie pozostało...Umrzeć nie potrafię,życie również mi nie wychodzi,bezsensowne trwanie w zawieszeniu przestało przynosić efekty,więc....

Dzwoni telefon.Normalne,nie potrafię go znaleźć pośród kołdry,koca,poduszek i tony chusteczek...Dzwoni kolejny raz i kolejny...Więc ma to jakieś znaczenie.Numer nieznany,odbieram-cisza...

-Werka?

-Kto mówi ?

Słyszę przerywający śmiech,który doskonale znam,lecz nie słyszałam go już tak długi czas...

Coś się stało,że dzwonisz?

-Wyjdź przed dom.

Jestem w piżamie,bez tony makijażu i ze spuchniętymi od płączu oczami ale przecież widział mnie w gorszym stanie.Wychodzę na balkon,owinięta kocem,widzę uśmiech,który znam doskonale,odpala papierosa-Długo mam na Ciebie czekać?! -Dasz mi 20 minut? I co tu właściwie robisz?-Zejdź to się dowiesz....Słyszę jak mama wygląda za okna,szukając wyjaśnienia owej konwersacji...Związuje włosy,nakładam szybki makijaż,tuszuje mocno rzęsy,myję zęby,wychodzę.    Obejmuje mnie -czuję się niezbyt zrozumiale ale brakowało mi tego.

-Jedziemy ?

-A może wejdziesz na górę?Kawa ?

-Wolałbym nie.Może nasza miejscówka?

-Spoko ale najpierw wytłumacz co tu właściwie robisz? Pół roku milczysz,nie dajesz znaku życiua,nie odbierasz,nie odpisujesz...I ...

-I nastaje taki dzień jak ten kiedy oboje chyba musimy pogadać...

Odpalam papierosa,wsiadam do auta,zamykam drzwi.Głupek włącza nasz kawałek rozpaczy-w.e.n.a lato w mieście i czuje jak moje wnętrze rozpierdala się na miliony kawałków,Jedziemy w milczeniu bo w sumie co powiedzieć gościowi,który zniknął z Twojego życia bez wyjaśnienia jak reszta mężczyzn.

Dojeżdżamy,wysiadamy z auta,siadamy na masce samochodu.On odpala joina-Nie palę.Mówię a on wyśmiewa mnie drwiącym śmiechem -Powiedz,że nie pijesz i nie ćpasz to pierdolne .

-To takie dziwne?! Jestem już zmęczona ucieczką przed gównem,które i tak za każdym razem dopada mnie z potrójną siłą uświadamiając mi,że juz NIC się nie zmieni a ja zjebałam swoje życie na tyle,że już nie ma sensu wierzyć,że coś naprawię...

Nagle widzę,że coś z nim nie tak.To zawsze ja drżałam lub byłam tak naćpana,że trzymał moje ciało bym nie upadła na ziemię,Dziś jest inaczej,widzę jak powtrzymuje łzy i jak drży mu ciało,dłonie..

-Dobra stary nie pierdol tylko mów co zjebałeś?! Widzę,że coś jest nie tak.

Kładzie głowę na moim ramieniu,bierze bucha....Widzę,że ...

-Zjebałem.Pozwoliłem jej odejść,zerwałem czystość i rozjebałem wszystko co było dobre...

Wiem,że cokolwiek teraz powiem to nic nie zmieni i nie jestem osobą,która powinna udzielać rad więc biorę jego jointa,zaciągam się milcząc i oboje wiemy,że tylko CISZA jest najlepszym wyjściem tej sytuacji.

Zabawne,jest tak samo rozjebany i tak samo gównianie się czuje a mimo to jest mi go żal-dlaczego?Przecież jesteśmy kowalami własnego losu a on sam spierdolił więc gdzie jest sens?

poniedziałek, 12 lutego 2024

Akceptacja

 Od kiedy się urodziłam próbowałam wszystkim dookoła udowodnić swoją siłę i pokazać jak niezniszczalna jestem.... Nic bardziej mylnego, zniszczono mnie kilka lat temu a może już w chwili kiedy poraz pierwszy postanowiłam oddychać... Wytłumacz mi po chuj zostałam stworzona i pozwolono jej wydać mnie na świat skoro od kiedy się pojawiłam jestem jej ciągłym problemem.... Nie potrafię już udawać obojętności ani że TO dla mnie nic nie znaczy. Przez pierwsze lata próbował udowodnić, że jest godna jej uwagi. Później, że jestem coś warta jako człowiek z biegiem czasu odpuściłam i chciałam tylko by była ze mnie dumna chociaż przez sekundę mojego istnienia - niestety NIGDY to nie nastąpiło. Jeszcze kilka tygodni temu pragnęłam jej nie zawieść tak po prostu - zjebałam swoje życie już na tyle iż chciał tylko nie zjebać tego jednego. ZNÓW coś zrobiłam źle - oddycham, żyje i mam czelność jej potrzebować. Jestem rozjebanym życiowo człowiekiem, który nie mówi a jednak krzyczy rozpacza i bólem. Uśmiecham się pozornie a wewnątrz krzyczę i płaczę oceanem łez i nie mam już siły prosić o pomoc... Błagałam wielokrotnie jednak bezskutecznie. Plan jest prosty - przestać istnieć. Tylko jak podjąć ostateczna decyzję skoro nie mam odwagi przestać oddychać tak po prostu. Czuję się zbędna, niepotrzebna i tak kurewsko przeszkadzająca ludzia, którzy mnie otaczają. Próbuję jeszcze chwili udawać ale i to mi nie wychodzi, coraz częściej słyszę iż albo jestem wkurwiona bo milczę albo coś mi jest bo się nie uśmiecham NIE MAM JUŻ KURWA SIŁY ŻYĆ! Tak po prostu, miałam nadzieję, że tylko MIŁOŚĆ ma mnie w dupie, okazuje się, że wszyscy i wszystko ma na mnie wyjebane i nie mam co czekać na cud, który nigdy nie będzie miał miejsca. Wiesz jak to jest? Jakbyś próbował dopasować puzzel do drugiego a ten za chuja nie chce wejść, wciskasz w rezultacie łamiąc jeden kawałek po drugim, koniec końców rozpierdalasz całokształt więc rozumiesz? Wstaje rano z myślą, że nie chce żyć. Przez pół dnia próbuję się nie rozjebać i wciskam pomiędzy ludzi do których nie pasuje ale muszę z nimi być, po czym wracam do domu, palę tryliony papierosów, wychodzę z psem i znów obmyślam plan wewnętrznego samobójstwa, po czym okrywam się kołdrą, płaczę i znów błagam Boga, Twórcę, Diabła czy chuj wie kogo by zabrał mnie z spierdolonej powierzchni ZIEMI. Jak już uda mi się zasnąć, mam nadzieję, że może tym razem wysłuchają moich bałagan - naiwna nieprawdaż?! Skoro jesteś gównie i wszyscy, wszystko ma na Ciebie wyjebane jak inaczej być może, znów się budzę i znów płaczę bo żyje a tak bardzo nie chce... Walczę od 30 jebanych lat - już naprawdę nie mam siły. Boli mnie umysł, psychika, każdy organ wewnątrz mnie.! Po prostu TO zrób, wysyp, wyciągnij aż zabraknie Ci tchu i UMRZYJ - TO takie proste... Nienawidzę chwili a której mnie stworzono i całego gówna, które przyciągam bo przecież... Juz wystarczy, przegrałam sama ze sobą, nie potrafię dłużej się okłamywać. Coś co jest wybrykiem natury, nie kochanym, nie akceptowanym, niepotrzebnym od pierwszej chwili NIGDY nie zmieni swojego istnienia, chodź by próbował KUREWSKO mocno jest jebany puzzlem nie pasującym do wszechświata w którym się znalazł.

Śmierć to jedyne rozwiązanie.

środa, 31 stycznia 2024

Burza emocji

 Nie sądziłam,że po tym wszytskim co przetrwałam,Stwórca postanowi zgotować mi takie gówno w którym żyje.

Kolejny miesiąc NIC nieznaczenia,kolejny miesiąc kiedy zastanawiam się czy śmierć to nie jedyne wyjście z całej sytuacji,kolejny miesiąc kiedy nie mam siły oddychać,wstawać rano z łóżka i udawać,że wszystko jest pozornie dobrze.Zdrada bolała jak cholera,walka o siebie po TYM wszystkim była ciężka,długa i pełna płaczu ale przetrwałam-teraz nie wiem jak mam walczyć skoro kobieta,która dała mi życie tkatuje mnie jak intruza we własnym życiu.Chciałam by któegoś dnia nie żałowała,iż dała mi życie,które zjebałam na tyle,iż sama sobą gardze ale wciąż TU jestem.Wciąż sama,płacząca i tak bardzo nienawidząca wszystkiego co mnie otacza.Zabijałam się wielokrotnie i już chyba nie mam na to siły,zamykam się w swojej oazie spokoju z papierosem i wielkim kubkiem herbaty,płączę ale nie potrafię TEGO powstrzymać.Mam w sobie burze emocji,która targa mną o szare ściany pokoju.Haze,kładzie pyszczek na moich drżących nogach - wiem,że gdyby nie ON pewnie przerwałabym TO wszystko.Jak mam żyć skoro czuję tak KUREWSKO wielką PORAŻKĘ ? Jak walczyć skoro nie potrafię niczego zmienić.Jestem gónem od 30 lat i od 30 lat wszyscy dookoła nie słyszą mojego krzyku rozpaczy...Nienawidzę siebie,swojego życia i tego,że nie jestem jak INNI-wciąż czuję ból,żal i nienawiść,wciąż czuję,że niewystarczam lub jestem pomyłką stworzoną dla żartu ironi.Nie potrafię wstać z łóżka bo tylko TU czuję się pozornie bezpieczna,nie proszę już o pomoc bo nikogo to nie obchodzi.Zabawne co ? Kobieta z odbicia w lustrze czuje się jak zmora,błądząca w świecie,w którym nie powina była się znaleźć.Jest mi wszystko jedno co stanie się za minutę,godzinę,jutro,pojutrze,za miesiąc,rok...To tak jakbyś oddychała gdy ktoś ściska ci gardło mocno,dużymi dłońmi,dusząc przy każdej próbie oddechu.Jestem w takiej czerni samej siebie,iż NIGDY wcześniej TU nie byłam,stąd nie ma wyjścia,jest tylko nostalgia ostaczającego mnie smutku...BOŻE ! Błagam pozwól mi odejść,nie ratuj,nie drwij już ze mnie po prostu pozwól mi ZNIKNĄĆ.Mam ochotę rozciąć swoją skórę,która drży,piecze,pali.Mam ochotę rozbić głowę o ścianę by uciszyć głosy z mojej głowy.Mam ochotę zadzwonić do taty,przeprosić i odejść na zawsze,gdziekolwiek to jest.

Sądziłam,że gorzej już być nie może-niestety jak zwykle się myliłam.

Jestem w czarnej odchłani z której nie ma wyjścia.

Śmierć to jedyne rozwiązanie.

Przestaje oddychać.

wtorek, 2 stycznia 2024

2023

 To kolejny rok nierównej walki.

To kolejny rok szukania samej siebie i kolejny rok przetrwania w PIEKLE,który sama dla siebie namalowałam...To przykre - bo w zasadzie nie zmieniło się nic a jednak coś jest zupełnie innaczej.Nie marzę,nie mam nadzieii,nie zabijam się i nie próbuję NICZEGO zmienić.A może próbuje,naiwnie wierząc,że jest na świecie KTOŚ kto mnie zrozumie.Tęsknie za złudzeniami,które sama sobie wykreowałam,brakuje mi wspomnień o których sama sobie nie pozwalam pamiętać,emocjo,których znać nie chcę i uczuć,które sama zjebałam...Wielokrotnie w TYM roku próbowałam zaufać jednak TO nigdy się nie udawało albo ja byłam problemem albo problem był w mojej głowie-nie potrafię być szczęśliwa,czuć się potrzebna i wierzyć,że jeszcze kiedyś pokocham równie mocno.Żałuję wielu decyzji,emocji i słów wypowiedzianych pod wpływem substancji,wódki i wkurwienia na samą siebie bo przecież wciąż jestem gównem,które nie potrafi przestać czuć obojętności.Pragnęłam MIŁOŚCI tak bardzo,że przestałam czuć cokolweik,zdając sobie sprawe,że to ONA stanowiła największy problem w moim życiu i gdy już zaakceptowałam SAMOTNOŚĆ na tyle,że paliliśmy razem jointy na balkonie,owiane mgłą nocy zrozumiałam jak bardzo brakuje mi wzroku,słów,dotyku,emocji i poczucia,że mogę coś znaczyć.Nie mam siły już płakać,krzyczeć czy zabijać swoją duszę na miliony bezsensownych sposobów.Nie mam siły żyć a mimo to wciąż oddycham-skazana za karmę,która wróciła z podwójną siłą i dogłębnie rozpierdala mi umysł.Być może mój SMUTEK jest tak ogromny iż już NIC nie jest wstanie wygnać go z mojej oazy spokoju,być może jestem tak rozjebana na miliony kawaków których nie da się już pozbierać.Nie czuję się dobrze,nie czuję się jakolwiek powinnam się czuć z każdym miesiącem boli jeszcze bardziej z każdym rokiem uświadamiam sobie jak bardzo mnie zniszczył i jak wiele odebrał.Drżą mi dłonie,serce bije w nierównym rytmie,odpalam papierosa-otulona dymem ocieram łzy rozpaczy,które pojawiają się tylko gdy piszę.Chciałabym by TO wszystko się skończyło a mimo to nie potrafię TEGO zrobić.Każdego dnia zastanawiam się po CHUJ ktoś postanowił mnie uratować skoro ja nie chcę TU być.Jak długo mam jeszcze czuć się jak NIKT i beztrosko chcować się w swojej oazie spokoju tylko po to by nikt nie widział w jakim beznadziejnym stanie jestem.Mam 30 lat-brak siły by żyć i brak wiary,że jeszcze żyć będę.

Paranoja .

czwartek, 28 grudnia 2023

Czarna dusza

Nie mam pojęcia co się stało ze mną w ostatnim miesiącu ale NIENAWIDZĘ wszystkiego co dotyczy mojej osoby,życia i otaczającego mnie świata.Sądziłam,że UDAWANIE pozornie szczęśliwej i monotonne wykonywanie tych samych czynności każdego dnia,uchroni moje JA przed TAKIM gównem jak teraz.Nie chcę mi się żyć,oddychać,myśleć,pisać,otwierać rano zmęczonych oczów a w sumie sama nie wiem jaki jet powód mojego czarnego stanu w ostatnim miesiącu.Nie potrafię już nawet płakać chociaż moja dusza krzyczy tak kurewsko głośną rozpaczą -paranoja.W mojej głowie tysiące demonów planuje wewnętrzne samobójstwo w każdej sekundzie mojego istnienia.Jest źle! Jest tak kurewsko źle,iż dziś powiedziałam mamie,że już NIE daje sobie rady,że życie i bycie w tym świecie nie jest dla mnie...Od 30 lat albo próbuje się dopasować albo jestem jak większość albo czuję się tak bardzo inna,iż doskonale zdaję sobie sprawę,że TO nie miejsce dla mnie...Rozmawiam z ludźmi ale jest mi wszystko jedno co mówią,uśmiecham się do najbliższych ale czuje jakbym płoneła od wewnątrz.Mówię lecz moje słowa nie mają sensu a ból wewnątrz mnie depta mi organy jeden po drugim.Nie chcę tak się czuć ale nie potrafię przestać ! Już nie walczę,już nawet nie stawiam oporu,jest mi wszystko jedno czy to skończy się dziś czy jutro.KURWA ! Za kilka dni kończy się rok a ja znów rozjebana życiowo nie zrobiłam nic by naprawić swą duszę-BA! Popełniałam te same błędy,mając nadzieję,że COŚ się zmieni-nic bardziej mylnego...Zmieniało się,poczucie wewnętrzengo gówna i zatracanie samej siebie uświadamiając sobie,że już nawet Miłość nie jest dla mnie.Jestem tak skurwaile obojętna,tak po prostu mówię wszystkim ''spierdalaj'' po czym potwierdzam samej sobie,że robię to dla JEGO dobra bo po chuj mam rujnować kolejnej osobie życie zjawiając się po czym znikając bez pożegnania.Gdybym mogła cofnąć czas -ah kurwa pewnie zrobiłabym to samo ale może nie poznałabym człowieka,który tak bardzo złamał mi serce i zdeptał psychikę że teraz jest właśnie TAK.Czarno,zimno,kurewsko beznaczenia i gdybym mogła się nigdy nie urodzić lub przestać oddychać właśnie dziś.W tak wielkiej odchłani nie byłam NIGDY,tak bezradna,bezbronna i kurewsko samotna.Myśli targają mną o ściany po czym rzygam wspomnieniami na podłogę i błagam STWÓRCĘ by zabrał mnie z tego PIEKŁA . Tak każdego dnia.

Inny wymiar

 TO-inny wymiar SAMOTNOŚCI w której obecnie się znajduje... To COŚ zupełnie mi obcego ale totalnie otulajające mnie bezpieczeństwo obecnego ...